karaiby_trasa


02.03.2013 – sobota

Z Antigui, po trwającym 1,15 h. locie, jesteśmy na następnej wyspie basenu Morza Karaibskiego Portoryko (PRI) – Puerto Rico (,,Bogaty Port”). Stolica: San Juan, waluta – dolar USA. Terytorium zorganizowane o statusie wspólnoty z USA. Jak większość wysp w tym obszarze została o odkryta przez Krzysztofa Kolumba w 1493 roku. Co ciekawe, jako jedna z niewielu została pod panowaniem Hiszpanów przez prawie 405 lat. W 1508 powstało tu pierwsze osiedle europejskie, Caparra, które założone zostało przez podróżnika J. Ponce de Leona. Wiek XVI przyniósł liczne próby opanowania wyspy przez Brytyjczyków i Holendrów, które jednak były skutecznie tłumione przez Hiszpanów. Około 1830 rozwinęły się na wyspie duże plantacje, w tym głównie trzciny cukrowej, kawy i tytoniu, na których do pracy wykorzystywano niewolników. Końcówka XIX wieku przyniosła aktywowanie silnego ruchu niepodległościowego, co przyczyniło się do wkroczenia wojsk USA i wybuchu wojny amerykańsko-hiszpańskiej na wyspie. Hiszpania ponosząc porażkę, zmuszona była oddać Amerykanom Portoryko, co zostało przypieczętowane traktatem paryskim podpisanym w 1898. Od roku 1917 Kongres USA wydał dekret nadający wszystkim mieszkańcom Portoryko obywatelstwo amerykańskie. W nieco późniejszych latach Portoryko otrzymało także prawo do wybierania swojego gubernatora w wolnych i demokratycznych wyborach. Istotnym faktem formalnym dla przystemplowania stosunków z USA było przyjęcie w 1952 konstytucji, która ostatecznie precyzowała stosunki polityczne i legislacyjne z USA, potwierdzone późniejszym ogólnym referendum z 1993 roku. Obecnie Portoryko uważa się za państwo zrzeszone ze Stanami Zjednoczonymi, którego prezydentem jest głowa państwa USA.

portoryko

Bierzemy taxi z lotniska 19$USD i po pół godzinie, jesteśmy w zarezerwowanym wcześniej przez www.booking.com hotelu ,,San Jorge” 1700 Ponce de Leon Pda 25, San Juan, 00909 Portoryko Nr tel: +17877271223 , E-mail: info@hotelsanjorgepr.com (81$USD pokój 2os.) Rezerwujemy na jutro wynajem auta na cztery dni i jedziemy autobusem ( 1 $USD tam i z powrotem) do starej części stolicy San Juan. Całe popołudnie aż do wieczora włóczymy się po zakamarkach miasta za murami,  założonego w 1510 roku. Stanowi ono kolebkę architektoniczną i kulturową ponad pięciu, ostatnich wieków. Co rusz przypomina nam się Cartagena w Kolumbii – takie same piętrowe, murowane, kolorowe kamieniczki z wysuniętymi od frontu fikuśnymi, drewnianymi balkonami… jest tylko jedna mała różnica… brak dziesiątek sklepów ze szmaragdami.

Nastąpiła zupełna zmiana karaibskich klimatów, wkroczyliśmy w niegdysiejsze tereny dominacji kolonialnej Hiszpanii, co widać i słychać, a o obecnej przynależności do USA… świadczy zaprawdę niewiele akcentów. Przechadzka po najsłynniejszym deptaku Paseo de la Princesa, jak i nadbrzeżną promenadą Paseo del Morro, dostarczają nam beztroskiej i romantycznej atmosfery. Konieczną do zobaczenia atrakcją w mieście są mocno niegdyś ufortyfikowane fortece. Największa z nich, to spoglądająca ze skalistego cypla na zatokę San Juan – Castillo San Felipe del Morro (wstęp 3$USD od os.) połączona prawie kilometrowym monumentalnym murem i bastionami, na których znajdowały się stanowiska dla armat, z Castillo San Cristobal (wstęp 3$USD od os.). O Garita del Diablo (Strażnica Diabła), jednej z najstarszych części fortu San Cristobal, odizolowanej tak, że ledwie ją widać, gdyż jest poniżej stromego zbocza, wypuszczona samotnie w morze… opowiada stara legenda… wg której, z jakichś powodów… diabeł porywał strażników… eh… a może po prostu dezerterowali ze strachu przed strachem.

03.03.2013 – niedziela

Rano zgodnie z umową podstawiono nam nowego Nisana Versa, za cztery dni z wszystkimi ubezpieczeniami i taxami płacimy 219$USD i ruszamy na podbój Portotyko. Zaczynamy objazd wyspy poprzez stolicę, wybrzeżem Atlantyku na zachód. Zaglądamy do mającego już ponad 500lat historii, małego miasta Arecibo, aby następnie zagłębić się w interior i odwiedzić Obserwatorium Arecibo. Znajduje się tam największy radioteleskop na świecie, o największej pojedynczej czaszy, mającej średnicę 305 metrów (wstęp 10.70$USD od os.). Kolosalnej wielkości niecka zajmująca sporą część doliny, wielkie betonowe podpory, jak dźwigi utrzymują sterujące urządzenia nad nią zawieszone. Radioteleskop jest wykorzystywany przez Cornell University we współpracy z National Science Foundation w badaniach radioastronomicznych, atmosferycznych i radarowych. Dostęp do teleskopu jest udzielany jednostkom naukowym na podstawie podań przez niezależną komisję naukową. Gigantyczna budowla wykorzystując naturalną strukturę terenu, ulokowana w górach porośniętych lasem deszczowym, służąca ludzkości w celach nieprzeciętnych…to dla nas nowe, niesamowite przeżycie, a myśli przywołują wspomnienia o Kourou w Gujanie Francuskiej, gdzie zupełnie niedawno patrzyliśmy na kosmodrom, z którego startują rakiety Ariane. W budynku Visitor Center teleskopu jest ulokowane muzeum. Znajduje się tam mnóstwo różnych urządzeń, dzięki którym można sobie samemu robić doświadczenia, które pomagają zrozumieć różne zjawiska z dziedziny astronomii czy fizyki. Jest także do obejrzenia kilkunastominutowy film o historii budowy radioteleskopu. Na terenie tego obiektu nakręcono wiele scen do filmów „GoldenEye” o Jamesie Bondzie, ,,Kontakt” z Jodie Foster i jeden z  odcinków „The X-Files”.

Jest znany również jako główne źródło danych, dla projektu poszukiwania cywilizacji pozaziemskich SETI@home. W 1974 roku Hulse i Taylor odkryli pierwszy podwójny układ pulsarów i przy jego pomocy potwierdzili obserwacyjnie poprawność teorii względności, za co dostali później Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. W 1990 r. polski astronom Aleksander Wolszczan zmierzył okresy oscylacji pulsara PSR 1257+12, co pozwoliło mu odkryć krążące wokół niego trzy pierwsze planety pozasłoneczne. Arecibo było używane również przez wywiad USA do określania pozycji stacji radarowych ZSRR, na podstawie sygnałów odbitych od Księżyca. Współcześnie jest głównym źródłem

…i tak w roku 1974 przy pomocy tegoż radioteleskopu, wyemitowano w kierunku Gromady Herkulesa wiadomość skierowaną do… potencjalnych Obcych… a jak rozmawiać z Obcymi? … ano 16 października, astronom Frank Drake wysłał pierwszą wiadomość od ludzkości dla istot pozaziemskich. Wiadomość zawierała zakodowane w kodzie dwójkowym informacje o strukturze kwasu DNA, wyglądzie człowieka, liczbie ludzi na Ziemi, miejscu Ziemi w Układzie Słonecznym oraz samym radioteleskopie w Arecibo. Została wysłana w kierunku kulistej gromady gwiazd M13 w gwiazdozbiorze… składał się na nią ciąg 1679 pozornie nic nie mówiącego układu cyfr… coś opowiadającego o nas więcej niż odcinek ,,Statku Miłości”. To takie stworzenie wiadomości, która zostanie odebrana oraz  zrozumiana i będzie dla nas użyteczna… hm… czy jest to w ogóle możliwe?… czy to próba dla samej próby?… czy tak bardzo chcielibyśmy, aby ktoś… kiedyś… nadał sygnał zwrotny?… jaka wtedy będzie nasza reakcja?…

Zaledwie kilkanaście km dalej usytuowana jest następna atrakcja wyspy, czyli zespół jaskiń krasowych Rio Camuy Cave Park, ulokowanych w Parku Narodowym Las Cavernas del Rio Camuy (wstęp 15$USD od os.). Bezwzględnie polecamy odwiedzenie tego miejsca, bowiem jaskinie są olbrzymie i przepiękne. Najpierw specjalnymi pojazdami dojeżdżamy do wejścia jaskini, a następnie przez 40min. wędrujemy po jej wnętrzach. Zgodnie z zasadą „naj” jest to trzeci pod względem wielkości, zespół tego typu jaskiń na świecie. Rzeka Camuy, płynąca z gór do Atlantyku przez wapienne wzgórza wyrzeźbiła przez miliony lat potężne dziury w ziemi i przyozdobiła je stalaktytami i stalagmitami. Sklepienie gdzieniegdzie sięga 60 metrów, zaś rzeka płynie w szczelinach o głębokości nawet 50 metrów. Jaskinię zamieszkują tysiące nietoperzy.

Pod wieczór docieramy do zachodniego wybrzeża wyspy i w okolicy miasta Aguadilla wynajmujemy pokój w nadmorskim kompleksie hotelowym ,,Cielo Mar” www.cielomar.com (jedyna opcja w mieście), przy wjeździe zrezygnowani, pomni dotychczasowych cen, zrobiliśmy zakład, oceniając go na 150 do 200$USD… przegraliśmy oboje… było to tylko 68$USD – wyjątkowo tanio jak na oferowany standard. Aguadilla to miejscowość położona w północno-zachodniej części wyspy, słynąca głównie z idealnych warunków do surfowania. Bardzo często odbywają się tutaj światowej skali zawody w tej dyscyplinie sportowej, na plażach Crash Boat, Crash Point, Gas Chambers, Surfer’s, Wilderness i Wishing Well.

A teraz ciekawostka…wprowadzającym w błąd absurdem, powiązania tego kraju z USA, jest fakt iż…odległości są mierzone w km, natomiast wszelkie ograniczenia prędkości określone są w milach…proponujemy płacenie w peso, a reszta niech będzie wydawana w dolarach;-)

Ważnym faktem dotyczącym Portoryko, jest również to iż obowiązują tu dwa języki, hiszpański i angielski, dzięki czemu porozumiewanie się z jej mieszkańcami, jest nieco łatwiejsze dla osób władających jednym z nich.

04.03.2013-poniedziałek

Z Aguadilli przesuwamy się na południe, poprzez najdalej na zachód wysunięty punkt wyspy Punta Gorda, ulokowany tuz obok małej, wczasowej miejscowości Rincon. Poza latarnią morską i super falami do surfowania na desce, to tak naprawdę nic więcej tu nie ma. Jednak ze względu na te właśnie fale, Rincon jest stolicą tego sportu. Dalej poprzez zatłoczone do granic niemożliwości , drugie co do wielkości miasto wyspy, portowe Mayaguez, podążmy do San German, które w czasach kolonialnych pretendowało do założenia tam stolicy, rywalizując z San Juan…przegrało z powodu deficytu środków finansowych. Dlatego też licznie przybywali tu piraci, by plądrować statki płynące ku wybrzeżom. Wielu obecnych mieszkańców to potomkowie tych właśnie piratów, ale także przemytników, poetów, księży i polityków… cóż za zestawienie!… Porównywane do skansenu, okazało się być lekko przesadzoną informacją. Owszem uporządkowane i zadbane, ale wydaje się być zupełnie przeciętnym, w skali hiszpańskich miast kolonialnych, jakich już widzieliśmy wiele. Dalej nasza droga, prowadzi poprzez kolorowe miasteczko Yauco, aż do Ponce, miasta usytuowanego w połowie długości wyspy, na południu, od strony Morza Karaibskiego.

Tam też spędzamy resztę dzisiejszego dnia. Ponce to najlepsze miejsce na wyspie, gdzie można podziwiać pamiątki okresu kolonialnego, co przysłużyło się do promowania go jako ,,Perły Południa”. Ze względu na swoją dużą wartość historyczną, znaczne środki finansowe zostały przekazana na jego renowacje i odbudowę. Oczywiście najciekawszym miejscem jest Plaza de las Delicias z pięknymi fontannami, katedrą Matki Boskiej z Gwadelupy – Katedra Nuestra Senora de Guadalupe, oraz starym budynkiem straży pożarnej zwanym ,,Parque de Bombas”. Oprócz skromnego muzeum, mieści się tam również biuro informacji turystycznej. Warto spojrzeć także na urząd miasta, najstarszy budynek w mieście – Casa Alcaldia, Muzeum Muzyki Portorykańskiej i Muzeum Sztuki, deptak La Guancha Paseo Tablado oraz centrum pamiątkowe Indian – Tibes „Indian Ceremonial Center”. Niestety dzisiaj zamknięte, podobnie jak w Polsce, wszystkie muzea w poniedziałki są pozamykane. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaczekać tu do jutra. Tuż przy głównym placu, wynajęliśmy pokój w pamiętającym jeszcze kolonialne czasy hotelu ,,Belgica” www.hotelbelgica.com (76.80$USD). Korzystając z nadmiaru wolnego czasu, jedziemy jeszcze na miejscową plażę z fragmentem ciekawego lasu namorzynowego i na górę El Vigia, czy też La Cruz del Vigia, skąd rozpościerają się przepiękne widoki na Ponce oraz łączące się góry z Morzem Karaibskim. W Ponce produkuje się rum Don Q… ponoć częściej kupowany przez miejscowych i uznawany za lepszy niż Bacardi… oj ta miejscowa lojalność wobec rzeczy istotnych…

Jest jeden aspekt, który należy poruszyć… wszędzie dość czysto… tylko jakoś lasy mocno zaśmiecone… czyżby za wywóz śmieci były zbyt wysokie opłaty, lub biorą przykład z Polski…

05.03.2013 – wtorek

Z Ponce ruszamy w dalszą podróż po wyspie Portoryko, która ma kształt zbliżony do prostokąta i liczy sobie 170 km długości oraz 60 km szerokości. Zamieszkana jest ona przez 4 miliony mieszkańców. Większość powierzchni wyspy Portoryko zajmują góry i wzgórza (Cordilliera Central, wraz z najwyższym wzniesieniem Punta, 1638 m n.p.m.), a w ich dolinach i na terenach nadmorskich, nizinnych rozwinęło się rolnictwo. Niegdyś w całości porośnięte równikowymi lasami deszczowymi, obecnie jednak zostały prawie całkowicie wycięte z wyjątkiem górzystych terenów objętych ochroną. Właśnie temu tematowi poświęcamy dzisiejszy dzień, ale zaczynamy od tego, czego nie dało się zwiedzić wczoraj, czyli od najstarszego indiańskiego cmentarzyska na Antylach – Tibes Indian Ceremonial Center, któremu poświęcamy dwie godziny. Zostało odkryte w 1975 roku, a pierwszymi mieszkańcami okolicy były przypuszczalnie Indianie Igneris, którzy przybyli z Ameryki Południowej. Prawdopodobnie osiedlili się tu na początku ery chrześcijańskiej, w pobliżu trzeciego wieku. Z czasem, Indianie Taino zajęli miejsca, które były w posiadaniu Igneris. Przed przybyciem Hiszpanów zamieszkiwali oni tę wyspę, jednak kilkaset lat dominacji europejskiej i związane z tym choroby, niewolnictwo spowodowały ich wyginięcie. W Tainos, na około 800 lat przed odkryciem Puerto Rico, powstały Ceremonial Parki, które możemy dzisiaj zobaczyć. Kiedyś używane do świętowania tradycyjnych uroczystości oraz sportowych i innych ważnych wydarzeń… jak i miejsca pochówku. Tu też Indianie Taino grali w piłkę, a miało to charakter nie tyleż rozrywki i rywalizacji, co ceremoniału religijnego. Gra odbywała się na specjalnym boisku, a celem było utrzymanie piłki jak najdłużej w powietrzu.

Po zwiedzeniu kompleksu (wstęp 3$USD) ruszamy na trasę. Ukrytą w środku lądu perłą Puerto Rico, jest droga La Ruta Panoramica, biegnąca przez całą wyspę po szczytach pasma górskiego Cordillera Central. Droga jest nieprawdopodobnie kręta i miejscami bardzo wąska, jazda nią jest więc bardzo uciążliwa, nawet w dzień i przy pięknej pogodzie. My dzisiaj ćwiczymy ją w mżawce i mgle, czasem widoczność spada do kilkunastu metrów. Mimo bezwzględnych walorów tej trasy, bardzo niewiele osób zapuszcza się w te strony, większość odwiedzających Portoryko, spędza cały urlop na plaży, wybywając najwyżej na jeden dzień, gdzieś na starówkę do San Juan. Przejechaliśmy nią dzisiaj około 100km, zahaczając po drodze o dwa Parki Narodowe; Bosque de Toro Negro i Bosque de Carite, gdzie przed wjazdem do drugiego z nich, usytuowało się centrum restauracyjne oferujące pieczone na rożnie świniaki. Nie omieszkaliśmy spróbować, jednak jakoś nie przypadły nam te smaki do gustu. Wszystko jakieś takie jałowe, a może to wynik naszego umiłowania kulinarnego do wołowiny?… gdzie świnina zajmuje dopiero ostatnią pozycję. Ceny przystępne, spora porcja kosztuje 8$USD. No cóż, dzisiejszy deszcz w lesie deszczowym, patrzenie na panoramiczne miejsca w deszczu i mgle, zupełnie ich nie widząc… to tak jakby opowiadać niewidomemu… jaki ten świat jest piękny. Mimo to wrażenia wspaniałe, a szczególnie tam gdzie paprocie o rozbudowanym wysokim trzonie, stoją obok palm i wyglądają prawie identycznie. Droga ta zaprowadziła nas na sam czubek południowo-wschodni wyspy do Maunabo. Później jadąc na północ przez miasto Humacao, dotarliśmy do Ceiba, gdzie z pomocą miejscowych ludzi, zostaliśmy doprowadzeni do rodzinnego Guest House, o szumnej nazwie ,,Las Vegas” ulokowanego przy plaży – tel:787-534-0733, e-mail:antonioavilasoto@yahoo.com Ceiba P.R. 00735 (50$USD za pok. 2os.)

Co do ostatniego fragmentu trasy po wschodniej stronie wyspy, to określilibyśmy go jako niezbyt interesujący, tak pod względem krajobrazowym, jak i historyczno-architektonicznym. Na przykład, w Humacao po raz pierwszy w obu Amerykach, spotkaliśmy się z tym, aby przy głównym Plaza de Armas, oprócz kościoła i nieprzeciętnego w formie graficznej teatru, przy jednej z pierzei znajdował się szpital… coś niebywałego i niespotykanego w samym centrum miasta!

Po przebyciu sporej odległości i zobaczeniu tego kraju, mamy nieodparte wrażenie silnego wpływu USA obecne życie Portorykańczyków – podobna współczesna architektura, fast-foody, centra handlowe, parkingi, stacje benzynowe, etc. Poza tym nieprawdopodobne korki, zarówno na zwykłych ulicach jak i na licznych autostradach. Państwo to ma bardzo rozbudowaną sieć drogową, w zasadzie poza niewielkimi fragmentami trasy w górach, stan dróg jest bez zarzutu, jednak są one właśnie tam niezwykle wąskie i kręte, co powoduje, że przeciętne prędkości spadają do 20÷30km/h. Charakterystyczną cechą Portoryko, co szczególnie rzuca się to w oczy na dziewiczej Ruta Panoramica i w lasach, są wszechobecne porzucone wraki samochodów.

06.03.2013 – środa

Dzisiaj diametralna zmiana aury i od rana mamy słońce. Rozpoczynamy dzień od informacji o śmierci Hugo Chaveza, kontrowersyjnego przywódczy Wenezueli. Poranne przedruki gazet opatrzone w hasło „HUGO CHAVEZ… Z TOBĄ WSZYSTKO… BEZ CIEBIE NIC!”… na twarzach ludzi rozpacz i płacz… czy to prawdziwe emocje?… czy to wiarygodny żal?… nie nam osądzać…  zweryfikuje to zapewne już niedługo życie… Jedziemy na północno-wschodni kraniec wyspy, gdzie ulokowały się najznakomitsze resorty i hotele, oraz bogata część tutejszego społeczeństwa, która ma swoje wille i kondominia. Obserwując zmieniające się obrazy, możemy stwierdzić, iż część obiektów hotelowych, restauracji oraz barów, jest obecnie w stanie ruiny. Można tu też dostrzec swojskie klimaty w rodzaju kempingów z przyczepami i nijakich domków kempingowych, baraków i bud. Natomiast jadąc dalej w kierunku stolicy, wzdłuż brzegu Atlantyku na zachód, widzimy kilka ciekawych plaż, chyba najpiękniejszych na Portoryko, część z nich zachowała swoistą formę dzikości, niestety śmieci, jak i porozstawiane wszędzie stare wersalki i wyrwane fotele samochodowe, wypaczają ich dzikość.

Naszym dzisiejszym gwoździem programy było odwiedzenie Destylarni Rumu „Bacardi”. Znajduje się ona na przedmieściu stolicy w miasteczku Catano, a sama fabryka mieści się przy brzegu zatoki z panoramicznym widokiem na Old San Juan i jego monumentalne forty – wspaniały widok. Całość można zwiedzać i to zupełnie za darmo. Po przyjeździe na miejsce otrzymuje się bezpłatnie bilety na dwa drinki, a następnie czeka w barze pod specjalnym dachem na rozpoczęcie wycieczki. Barmani mają wszystkie dostępne produkty firmy „Bacardi” i na życzenie mogą zmiksować dowolnego drinka, co czynią niezwykle sprawnie. Ponoć miejscowi czasami przychodzą do fabryki, odbierają dwa bezpłatne drinki, a potem uchodzą, jeszcze zanim zacznie się zwiedzanie. Podczas wycieczki przewodnik opowiada historię rodziny i firmy „Bacardi”, a następnie wyświetlany jest krótki film pokazujący rozwój rodzinnego biznesu. Firma powstała w 1862r na Kubie, ale po rewolucji w obawie przed konfiskatą przez komunistów, musiała się przenieść na pobliskie Portoryko. Obecnie ma kilka innych fabryk w rejonie Karaibów i Ameryki Środkowej (Bahamy, Bermudy, Meksyk i Miami na Florydzie) i jest największym na świecie producentem rumu. Po filmie przechodzi się do multimedialnej wystawy, gdzie od początku do końca jest pokazany proces produkcji rumu – od trzciny cukrowej aż po globalną dystrybucję. Jak to zwykle w Ameryce – wszystkiego można dotknąć, popróbować i pobawić się. Są np. beczki z zapachami, komputery z prezentacjami multimedialnymi i wiele innych rzeczy. Na koniec trafia się do baru, gdzie barman pokazuje w jaki sposób należy robić drinki, oryginalnie miksowane z rumem „Bacardi”, czyli Mojito, Daiquiri oraz Cuba Libre. Opowiada historię każdego z nich, dokładnie tłumacząc, jakich składników i proporcji używa się oryginalnie oraz czym bywają one zastępowane. Na koniec – jak to w Ameryce – trafia się do sklepiku z pamiątkami, gdzie oprócz koszulek i czapek, można kupić fajne akcesoria barmańskie oraz dowolny produkt firmy.

Po relaksacyjnym czasie spędzonym w tym miejscu, pozostaje nam jeszcze zdać auto i przemieścić się do hotelu, w którym byliśmy podczas pierwszego dnia pobytu na Portoryko.

07.03.2013 – czwartek

Po porannym spacerze po stolicy, przyszedł czas na podsumowanie naszego pobytu na wyspie Portoryko. Wiele już zostało napisane, więc przekazujemy jedynie niektóre ciekawostki: tak więc w Portoryko wszystko jest okratowane. Każdy dom, niezależnie czy stoi w mieście, czy daleko w lesie jest otoczony płotem, a okna i balkony mają grube kraty. Osiedla domków jednorodzinnych robią nieprzyjemne wrażenie… jakby jednego rozległego zakładu penitencjarnego… bowiem wzorzyste kraty, często malowane, są niezwykle wyeksponowane, czym przykuwają wzrok. Być może to przez wzgląd na ilość złodziei, a może kontrasty w posiadaniu dóbr, powodują zawiść i zazdrość, można też pomyśleć, że dotyczy to przeszłości, gdyż obecnie nie czujemy tu najmniejszego zagrożenia i jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to w rejonach odwiedzanych przez turystów, jak również na terenach przez które my przejeżdżaliśmy, było bardzo bezpiecznie. Dość specyficzną cechą wyspy, są sfory bezpańskich psów i kotów, to widok dość pospolity… widać, zwierzaki zobowiązane są do samo-utrzymania. W Portoryko obowiązuje bezwzględny zakaz palenia w jakichkolwiek miejscach publicznych (USA). Nie wolno palić nie tylko w barach czy hotelach, ale nawet na tarasach, czy we wszystkich miejscach, gdzie mogłoby to komukolwiek przeszkadzać… o alkoholu lepiej nie wspominać… publicznie całkowita prohibicja (USA). Największe atrakcje to bezwzględnie jaskinie Rio Camuy, Radioteleskop Arecibo, La Ruta Panoramica, Las tropikalny El Yunque, no i obowiązkowo fabryka rumu „Bacardi”. Jak ktoś lubi plaże, to tylko te na wschód od stolicy, ulokowane niedaleko lotniska, wydają się być najbardziej atrakcyjne na tej wyspie. Ceny dań w restauracjach zbliżone do tych z Polski, przyzwoity posiłek kosztuje ok. 8÷10 dolarów.

Pod wieczór opuszczamy Portoryko i godzinnym lotem American Airlines, przemieszczamy się na następna wyspę archipelagu, Dominikanę. Na lotnisku „szybciutko”wynajmujemy auto na sześć dni (51$USD za dzień z wszystkimi opłatami, taxami i pełnym ubezpieczeniem za malutkiego Hyundaia i10). Pracownik firmy Rent-a-car wielokrotnie liczył należność na kalkulatorze, a my patrząc na jego twarz, myśleliśmy że wykonuje jakieś matematyczne akrobacje, dane do komputera wpisywał z wielkim namysłem, po czym zmienił nam cztery razy rejestrację i już po dwóch godzinach byliśmy gotowi, by jechać do stolicy Santo Domingo, odległej o 25km od międzynarodowego lotniska. Znalezienie hostelu, który poprzez www.booking.com zarezerwowaliśmy wcześniej, okazało się krzyżówką, której rozwiązania oczekiwaliśmy od miejscowych. I tak poproszony przechodzień gwizdnął na policjantów na motocyklu, a oni z przewieszonym, wielkim karabinem pognali przodem i ku naszemu zdziwieniu, co rusz zatrzymywali się i pytali o drogę. Z prozaicznego powodu, czyli naszego noclegu, zaangażowało się wiele osób, a my głęboko zdziwieni, zastanawialiśmy się… czy oni udają, że nie wiedzą gdzie to jest?… czy naprawdę nie znają swojej okolicy? Na koniec przyszło wyjaśnienie… poproszono o zapłatę za skomplikowaną operację poszukiwawczą. Hostel Paseo Colonial, Vicente Celestino Duarte esquina con Isabel la Catolica, Santo Domingo, Zona Ccolonial, 10210 Dominikana www.paseocolonial.com – Nr tel: +18093337325 E-mail: paseocolonial@live.com (cena apartamentu z kuchnią i salonikiem w centrum starej dzielnicy kolonialnej 55$USD ze śniadaniem). I żeby nie było za łatwo…oczekiwanie na klucz do pokoju trwało pół godziny, gdyż właściciel nie zamieszkiwał w tym miejscu. Bardzo późnym wieczorem, dla odreagowania, odbyliśmy spacer po starym mieście Santo Domingo, zaskoczyły nas niezwykle wysokie ceny w restauracjach, jak i to, że klientami byli jedynie miejscowi biali oraz turyści, na myśl nasunęła nam się natychmiast Brazylia i to nieludzkie rozwarstwienie społeczne, którego nie tolerujemy. Na koniec dokonaliśmy wymiany w kantorze – 1$USD = 40DOP (dominikańskie peso) i po dniu pełnym atrakcji sytuacyjnych, padamy z nóg.

Portoryko… takie sobie podsumowanie…

…błękitna łabędzica rasy była hiszpańskiej… a że ślepa i głucha… zniosła jajo w gnieździe pod łapą amerykańską… choć pióra błękitne i dziób czerwony… grube kaczki z Północy kwaczą… że to jest ich Brzydkie Kaczątko… /…kiedyś Vaya Con Dios w lirycznym utworze „Puerto Rico”, wskazała konflikt wiary, miłości i bólu… pomiędzy więziami rodzinnymi… a pragnieniem życia w USA…

A co do szczęścia w Puerto Rico… ano… są najszczęśliwszą nacją, to wynik badań, którymi objęto 120 tysięcy osób z 82 krajów na całym świecie. Sami Portorykańczycy są zaskoczeni rezultatami badań, gdyż twierdzą… że mają dużo problemów… jednej trzeciej mieszkańców zagraża choroba psychiczna… 5% ma problemy z uzależnieniem od alkoholu… 4% od narkotyków… a prawie połowa żyje w biedzie… a co na to eksperci?… uważają… że pierwsze miejsce wśród najszczęśliwszych nacji… to wynik nie radości życia Portorykańczyków… ale ich konformizmu…

karaiby-przebyta-trasa-int

<<<< POPRZEDNIA ——– NASTĘPNA >>>>