Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych Bałtów 2012r

Na miejsce spotkania wybraliśmy tym razem malowniczo położoną miejscowość Bałtów, mieszczącą się 12 kilometrów na północny wschód od Ostrowca Świętokrzyskiego, leżącą w dolinie rzeki Kamiennej, na Pogórzu Bałtowskim, które rozciąga się od doliny Kamiennej do rzeki Wolanki. Odbyło się na terenie kompleksu ,,JuraPark Bałtów” w dniach 5 ÷ 7 października 2012r i tam też znajdowało się nasze zakwaterowani. Do dyspozycji mieliśmy 88 miejsc, przy czym część miejsc była w standardzie schroniskowym, w pokojach czteroosobowych, z łóżkami piętrowymi, z obszernymi łazienkami na korytarzu.

Jako organizatorzy tegorocznego pożegnania sezonu motocyklowego wyruszyliśmy do Bałtowa już w środowe popołudnie i po pokonaniu 280km dzielących nas od tej małej miejscowości, wieczorem dotarliśmy na miejsce. Mieliśmy wstępnie opracowaną trasę, jednak w czwartek należało ją jeszcze dokładnie objechać, uzgodnić, dopracować szczegóły, a przede wszystkim opracować plan najsprawniejszego przeprowadzenia całej, liczącej ponad pięćdziesiąt motocykli grupy. Pogoda jak marzenie, piękne kolory złotej jesieni, dodawały uroku tym czynnościom technicznym.

Piątkowy ranek Wiola przeznaczyła na sprawy logistyczne w ośrodku, ja dla lepszego zapamiętania trasy, przejechałem ją dodatkowo jeszcze raz.

Skąd nazwa i pomysł na stworzenie w tym miejscu takiego kompleksu? Tropy dinozaurów w Bałtowie zostały odkryte przez polskiego paleontologa, dr. Gerarda Gierlińskiego i pochodzą z okresu jury. Jeden z nich – trop drapieżnego allozaura znajduje się na szczycie skały zwanej Czarcią Stopką. Nazwa skały związana jest z miejscowymi legendami, które miały tłumaczyć powstanie tego nietypowego śladu. Według jednej z nich diabeł niósł wielki głaz, by zburzyć miejscowy kościół. Nie zdołał jednak dotrzeć na miejsce przed wschodem słońca i upuścił tu kamień, na którym pozostały ślady diabelskich pazurów. Według innej legendy, diabeł założył się z aniołem, że pokona dolinę Kamiennej jednym skokiem. Odbił się od skały tak mocno, że pozostał na nim odcisk jego stopy. Kolejne tropy dinozaurów, w tym między innymi roślinożernego stegozaura, można zobaczyć w lessowym wąwozie zwanym Żydowskim Jarem, położonym nieopodal bałtowskiego młyna wodnego.

Największą atrakcją turystyczną miejscowości jest Park Jurajski, założony tutaj w 2004, po odkryciu w Bałtowie skamieniałych tropów dinozaurów. Można tu obejrzeć m.in. makiety dinozaurów w naturalnych wymiarach. Ścieżki spacerowe podzielone są na odcinki, które reprezentują kolejne epoki geologiczne Ziemi, od kambru, do momentu pojawienia się człowieka w neolicie. W chwili obecnej na terenie parku znajduje się około czterdziestu modeli dinozaurów, największy z nich mierzy około 26 metrów długości, diplodok, z okresu triasu, jury i kredy. Na terenie parku znajduje się również muzeum, w którym wystawione są skamieniałości z okresu jurajskiego, w tym między innymi tropy dinozaurów, znalezione w innych miejscowościach regionu świętokrzyskiego.

Atrakcją Bałtowa jest także spływ rzeką Kamienną. Trasa ma długość około czterech kilometrów, a tratwami kierują flisacy ubrani w regionalne stroje. Funkcjonują tu ponadto dwie stadniny koni oraz wypożyczalnia kajaków. Na terenie miejscowości wytyczone są trasy spacerowe. Znajduje się tu również punkt widokowy na dolinę rzeki Kamiennej, a przez wieś przechodzi niebieski szlak turystyczny im. Stanisława Jeżewskiego z Łysej Góry do Pętkowic, oraz zielony szlak rowerowy im. Witolda Gombrowicza, natomiast w porze zimowej funkcjonuje naśnieżany i oświetlony stok i wyciąg narciarski.

Po południu w piątek zaczęli zjeżdżać się uczestnicy, których witaliśmy bałtowskimi kluchami i piwkiem. Biesiadowanie i wspominanie minionych wypraw podczas tegorocznego sezonu trwało do północy.

Sobotni ranek przywitał nas wspaniałą, bezchmurną pogodą i iście letnią temperaturą. Po śniadaniu, wg wcześniejszego wyboru, część uczestników dokonała zjazdów na rollercoasterze, pozostali pojechali autobusami do Górnego Zwierzyńca, gdzie na 40 hektarach naturalnego zbocza tutejszych wyżyn powstał ,,Zwierzyniec Bałtowski”. Tam, prawie jak na safari, podróżowaliśmy po rozległych terenach poprzecinanych jarami podglądając życie zwierząt, co trwało około 45 minut.

Spotkać tu można jelenie Dybowskiego, pełne gracji i wdzięku daniele, ciekawskie i energiczne muflony, dostojne stado bydła szkockiego oraz kozice śruborogie, alpejskie i górskie oraz żubry. Alpaki, lamy, owce, koniki polskie czy zabawne osły – można obserwować w naturalnym środowisku, niemal na wyciągnięcie ręki. Bałtowskie safari zwiedzamy podróżując specjalnie do tego celu zaadoptowanym ,,amerykańskimi schoolbusami”.

Po powrocie zasiedliśmy na motocykle i w drogę do Krzemionek Opatowskich zwiedzić kompleks, neolitycznych kopalń krzemienia pasiastego.

baltow-dojazd-trasa-wycieczki

W latach ok. 3900-1600 p.n.e. kopalnia ta należała do jednej z najważniejszych w Europie. W neolicie i brązie minerał ten wydobywany był przez okoliczną ludność, a pochodzący stąd krzemień był przetwarzany w pobliskich osadach i następnie rozprowadzany nawet na odległość ponad 600 km. Produkowano z niego m.in czworościenne siekiery i dłuta. W sąsiedztwie pola górniczego znajdują się rekonstrukcje domostw z końca neolitu i początków epoki brązu. Historia powstania tego niezwykłego kamienia sięga czasów jury, kiedy to około 150 mln lat temu ziemie obecnej Polski pokrywało ciepłe morze, w którego wapiennych osadach kwitło bujne życie Przez miliony lat zastygający żel krzemionkowy tworzył charakterystyczne buły krzemienne, w których masie wewnętrznej występują pasma o różnym zabarwieniu, charakterystyczne pasiaki. Tak powstały kamienie w postaci naturalnej występują obecnie tylko w jednym miejscu na Ziemi – na Ziemi Sandomierskiej. Wydobycie krzemienia przebiegało w bardzo trudnych warunkach – ze względu na wysokość podziemi wahającą się od 55 do 120 cm, górnicy pracowali w pozycji półklęczącej i leżącej, w niskiej temperaturze 5-9ºC. Wentylację uzyskiwano poprzez palenie w wyrobiskach małych ognisk i wymuszony naturalny obieg ciepłego i zimnego powietrza, za oświetlenie służyły palące się łuczywa. Do wydobycia kamienia posługiwano się prostymi narzędziami, były to kilofy kamienne, krzemienne oraz wykonane z poroża zwierzęcego.

Ten niepozorny kamień o charakterystycznym, pasiastym wzorze bywa nazywany kamieniem optymizmu. Wielu wierzy, że usuwa zmęczenie, dodaje energii i sił witalnych. Czy tak jest? Nie wiadomo…inni obecnie nazywają go ,,polskim diamentem”, bo biżuteria z niego zaczyna być podziwiana i noszona na całym świecie.

Kompleks kopalń w Krzemionkach odkrył w lipcu 1922 roku geolog i paleontolog z Państwowego Instytutu Geologicznego Jan Samsonowicz, w trakcie prowadzonych tu prac geologicznych. 27 czerwca 1995 roku zarządzeniem Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa powołano Rezerwat Przyrodniczy ,,Krzemionki Opatowskie” będący częścią Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Kamiennej. Natomiast historia trasy podziemnej w Krzemionkach sięga lat 50-tych XX wieku, kiedy to turyści zaczęli zwiedzać odgruzowane przez inż. Tadeusza Żurowskiego podziemia kopalń.

Po tak wspaniałej lekcji historii ruszamy do Ćmielowa, aby zwiedzić Żywe Muzeum Porcelany. Na terenie Fabryki Porcelany ,,AS” Ćmielów w 2005 roku uruchomiono pierwsze w Polsce Żywe Muzeum Porcelany. Każdy zwiedzający może zobaczyć na żywo jak powstaje porcelana. Fabryka Porcelany ,,AS” w Ćmielowie to manufaktura, kultywująca tradycje wytwórni Świt, gdzie początki produkcji porcelany sięgają roku 1804. Obecna nazwa, przyjęta po prywatyzacji w 1996 roku wywodzi się od pierwszych liter imienia i nazwiska nowego właściciela – Adama Spały. Mamy przyjemność być oprowadzani przez samego właściciela. Kontynuując wieloletnie tradycje, firma nadal zajmuje się głównie produkcją miniaturowych rzeźb porcelanowych, zaprojektowanych w latach 50-tych i 60-tych XX wieku przez najwybitniejszych artystów z Instytutu Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. Ta kolekcja figurek systematycznie powiększa się również o własne wzornictwo. Fabryka produkuje wyroby porcelanowe ze starych oryginalnych modeli, używając form matek, które przetrwały wraz z chlubną tradycją porcelany ćmielowskiej. Najnowszą propozycją jest porcelanowa biżuteria, prawdziwy światowy unikat, sygnowany logo – Ćmielów Exclusive. Ale atrakcją jest nie tylko fabryka, a przede wszystkim tutejsze Żywe Muzeum Porcelany, jakie istnieje od maja 2005 roku. Na miejscu można się zapoznać z procesem produkcji porcelany, obejrzeć współczesną kolekcję ćmielowskiej porcelany figuralnej, zobaczyć film o technologi produkcji, wyświetlany w 22 metrowym starym piecu oraz zobaczyć wiele innych atrakcji…poczuć i zrozumieć jak powstają porcelanowe dzieła sztuki. Niektórzy skorzystali nawet z możliwości zrobienia sobie mini portretu, wykonanego przez artystkę na porcelanowym wyrobie, w czasie zamykającym się w pięciu minutach.

Następnie udaliśmy się na Opatowski rynek, gdzie w restauracji ,,Żmigród” posililiśmy się obfitym obiadem, niektórzy zdążyli jeszcze ,,dopakować” szarlotkę na gorąco… na stojąco… gdyż program dnia był dość napięty. Opodal rynku znajdują się główne atrakcje miasta, czyli Brama Opatowska i kolegiata.

Ponownie wsiadamy na nasze dwukołowe maszyny i przemierzając trasę poprzez małe świętokrzyskie wioski, dotarliśmy bocznymi drogami do Starachowic. Tu zwiedziliśmy Muzeum Przyrody i Techniki im. Jana Pazdura. Powołane do życia 1 stycznia 2001 roku decyzją Rady Powiatu Starachowickiego jest zatem pierwszym muzeum powstałym w XXI wieku w Polsce. Placówka obejmuje obszar 8 hektarów, na którym zlokalizowane są obiekty dwóch chronologicznie następujących po sobie zakładów wielkopiecowych. Starszy „puszczony w ruch” w roku 1841 oraz jego następca zbudowany kilkaset metrów dalej w 1899 roku. Stanowią one doskonałą ilustrację technologicznego rozwoju dziewiętnastowiecznego hutnictwa, jako że zachowały w całości swój tarasowy układ oraz ciąg technologiczny. Poczynając od estakady kolejowej, którą dostarczano na teren zakładu materiały wsadowe przez boksy magazynowe, wieżę ciśnień aż do Wielkiego Pieca na paliwo koksowe, który jest najcenniejszym obiektem w Muzeum. Nie mniej cenna, a nader intrygująca jest jedna z największych na świecie maszyna parowa, która trafiła do Starachowic z Powszechnej Wystawy Przemysłowej w Paryżu w 1889 roku. Muzeum Przyrody i Techniki to nie tylko metalurgia – jedną z hal hutniczych poświęciliśmy na prezentację samochodów produkowanych przez byłą FSC. Są wśród nich: pierwszy z całej rodziny STAR 20 oraz terenowy STAR 266R uczestnik X Rajdu Paryż – Dakar z 1988 roku. W 2006 roku Muzeum zakupiło zachowane pozostałości oryginalnego ,,papamobile” wyprodukowanego na podwoziu STARA 660M2 na potrzeby Pierwszej Pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny w roku 1979. W czerwcu 2008 roku miała miejsce uroczysta prezentacja odtworzonego ,,papamobile”, a samochód jest unikatowym eksponatem w muzealnej kolekcji. W następnej hali prezentowana jest wystawa paleontologiczna, której najważniejszym elementem jest zbiór skamieniałości – tropów zwierząt żyjących w rejonie Gór Świętokrzyskich przed 200 milionami lat. W ramach realizowanego w latach 2008-2010 projektu „Regio Ferrea” została stworzona nowoczesna wystawa paleontologiczna. Na podstawie pozostawionych tropów naukowcy dokonali rekonstrukcji zwierząt, które żyły w regionie Gór Świętokrzyskich w okresach permu, triasu i jury. Naturalnej wielkości modele płazów i gadów zostały wykonane przez znaną artystkę Martę Szubert. Miary realizmu dopełniają foto panoramy z wyobrażeniem środowiska naturalnego dla prezentowanych okazów oraz ścieżki dźwiękowe, pozwalające przenieść się odbiorcy o miliony lat w przeszłość.

Teren dawnych składnic rudy żelaza porasta dzisiaj roślinność. Tak oto przyroda odbiera sobie to, co przed laty człowiek wydarł jej na potrzeby przemysłu.

Na koniec dzisiejszej wycieczki dotarliśmy do Wąchocka, znanego z dowcipów o sołtysie. My przybyliśmy tutaj aby  zwiedzić Klasztor Cystersów. Został zbudowany na przełomie XII i XIII wieku i jest jednym z najpiękniejszych przykładów architektury romańskiej Polsce. Fundatorem opactwa był w 1179 roku biskup krakowski Gedeon (Gedko). Budowniczym opactwa był Simon, z pochodzenia Włoch. Dwukrotnie niszczyły go najazdy tatarskie. Jednak dzięki sile woli i wytężonej pracy zakonnicy powoli, za każdym razem przywracali go do dawnej świetności. Wąchock staraniem cystersów w 1454 roku otrzymał prawa miejskie na prawie magdeburskim. Dużą rolę zakonnicy odgrywali w dziedzinie gospodarczej. Zajmowali się hodowlą, młynarstwem, tkactwem, a także górnictwem i hutnictwem. Opactwo wąchockie otrzymało przywilej na poszukiwanie kruszców w księstwie krakowskim i sandomierskim. Dzięki temu budowano tu własne huty, co dało początek staropolskiemu zagłębiu hutniczemu. My zwiedzamy najciekawsze XIIIw. pomieszczenia, oraz okazały kościół.

I tu ciekawostka…która przeistacza się obecnie w tradycję. Podobnie jak podczas poprzedniego zakończenia sezonu motocyklowego,  Susiec 2011, mamy okazję powitać prosto po zaślubinach… świeżutkich nowożeńców. Oczywiście po złożeniu motocyklowych życzeń, w ramach podziękowań za dobre słowo i odblokowanie drogi… przekazano do kasku naszego przedstawiciela Arka… odpowiednią ilość ,,rozweselacza”.

Teraz już szybko pozostało dotrzeć do naszej bazy w Bałtowie i przystąpić do zlotowej biesiady pt. ,,Dziki Zachód”. Motocyklowa wycieczka skomentowana została jako niezwykle ciekawa, natomiast jak sięgam pamięcią, to chyba dopisała nam najwspanialsza pogoda, jaką mieliśmy podczas organizowanych przez nas jesiennych spotkań.

Większość uczestników przygotowała się do zabawy profesjonalnie, pozostali wykorzystali gadżety, które były dostępne na miejscu. Strój, który wszyscy uznali za bezkonkurencyjny i… trudny w obejściu, to Ostatni Apacz Przemek. Po tym jak na salę wjechał płonący prosiak… powoli zaczęliśmy się rozkręcać, a zabawa dla niektórych trwała aż do czwartej nad ranem, my dotrwaliśmy tylko do drugiej.

Niedziela to czas pożegnania, niektórzy rozstawali się na tyle długo, by alkomat wreszcie pokazał coś pozytywnego… czyli nic. Część uczestników udała się do miejscowego, zabytkowego Kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej z 1697 na mszę św. Niestety nie dojechał żaden z naszych księży motocyklistów. Romek jeszcze podróżuje na dwóch kółkach po Grecji, a Witalij tym razem zajęty posługą ze względu na odległość dzielącą od Odessy, nie dotarł na złot. Później to już tylko powrót do domów. Ci co jechali na północ mieli więcej szczęścia i powrócili do swych miejscowości na sucho, reszta nie miała takiego szczęścia, gdyż dokładnie po zakończeniu złotu nastąpiło załamanie pogody i niestety większość uczestników swój powrót realizowało w deszczu i zimnie. Z sobotnich 26ºC pozostało jedynie 6ºC. Wszyscy szczęśliwie powrócili do swych domostw, o czym powiadomili organizatorów.

Trochę statystyki – w spotkaniu wzięło udział 82 uczestników na 53 motocyklach. Przyjechało dwóch uczestników z Białorusi i czterech ze Słowacji.

Dziękujemy wszystkim uczestnikom za przybycie i oby następne spotkania odbywały się w równie świetnej atmosferze… gdyż przecież sami ją tworzymy i na tym  właśnie nam wszystkim najbardziej  zależy.

Po tygodniu od zakończenia sezonu:

Wykorzystując wspaniałą pogodę oraz jej dalsze dobrze rokujące prognozy postanowiłem w ostatni weekend (19-21 października 2012r) zrealizować zaległy wyjazd w Bieszczady, a dodatkowo za namową Marka Harasimiuka podjechać na kameralne, męskie spotkanie motocyklowe do Odrzykonia pod Krosnem, które organizował Erwin Gorczyca, miłośnik podróżowania na zabytkowych motocyklach, w jego przypadku na 80-letnim Harleyu Davidsonie. Do grona tego dołączyło jeszcze paru podobnych jemu kolegów, którzy na podobnych wiekowych maszynach, typu Harley Davidson i Indian dojechali w zeszłym roku na Nord Cap, a w tym sezonie między innymi objechali Rumunię (relacja w ostatnim Świecie Motocykli).

Drogę przez Podhale, Pieniny, Beskid Niski aż do miejsca spotkania przebyłem w cudowny, można powiedzieć nieco nienormalny jak na tę porę roku, gorący piątkowy dzień, dodatkowo w przepięknych barwach tegorocznej jesieni.

Na trasie zahaczyłem o opisane pod zdjęciami obiekty, wykonując zdjęcia w całej palecie jesiennych barw.

Na miejscu w Odrzykoniu dołączyli jeszcze Krzysiu i Witek, by już razem następnego dnia przemierzać bieszczadzkie trasy. Okazało się, że sprzyjająca pogoda w ostatnim okresie spowodowała zaistnienie niezwykłych warunków do powstania nieprawdopodobnej kolorystyki tego pasma górskiego. Szczególnie na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego w okolicy Wetliny. Liście przeróżnych gatunków drzew pozostając w ich koronach, zmieniły barwy w oszałamiający sposób. Mogę stwierdzić, hołdując zasadzie „cudze chwalicie, swego nie znacie”, że można się tego dnia było wpatrywać w bieszczadzkie zbocza z rozdziawioną gębą, tak jak w najsłynniejsze, opisywane w przewodnikach cuda tego świata. Widziałem z nich wiele i stąd ta dzisiejsza moja dygresja.

Przemierzając te wspaniałe tereny, dotarliśmy tego dnia poprzez Arłamów aż do Kalwarii Pacławskiej.

Następnego dnia z Odrzykonia powróciliśmy do Bielska Białej, tym razem po słowackiej stronie, przez Przełęcz Dukielską, Starą Lubownię, okrążając Tatry od południa. Pogoda na całej trasie nadal constans – wspaniałe „babie lato”

Opis odwiedzonych obiektów pod zdjęciami.

Jak to w przyrodzie bywa, już następnego dnia nadeszły przymrozki,  liście lecą z drzew, a co za tym idzie te malownicze krajobrazy są, a raczej były tylko przejściowe i ulotne. Aby ponownie ujrzeć je w pełnej swej krasie, trzeba będzie poczekać do następnej jesieni, ale najpierw trzeba będzie na wiosnę otworzyć przyszłoroczny sezon.

Do zobaczenia i usłyszenia!

Wojtek i Wiola

Chcemy ponadto powiadomić, że przyszłoroczne Otwarcie Sezonu Podróżników Motocyklowych odbędzie się 19÷21.04.2013r w Rzykach k. Andrychowa.