Turystyczny sezon podróżowania na motocyklach rozpoczęty!

W pięknej scenerii ruin zamku Morsko i w wyjątkowo wspaniałej aurze, biorąc pod uwagę, że jeszcze dwa dni wcześniej padał śnieg w naszym rejonie, odbyło się spotkanie motocyklowe pt. Rozpoczęcie Sezonu Podróżników Motocyklowych  „Morsko 2011”. Już w piątek od południa zjeżdżali się uczestnicy, na których czekała gorąca strawa i piwko na powitanie. Ostatnimi którzy przybyli już po północy, była grupa z Ukrainy pod przewodnictwem naszego kolegi, księdza motocyklisty Vitalija, który trzy dni jechał z Odessy. Frekwencja przerosła nasze oczekiwania, gdyż przybyło nas 82 uczestników na 45 motocyklach,a dostępna baza składająca się z drewnianych domków „Brda”została zapełniona w 100%.

Następny dzień przywitał nas lazurem nieba i wymarzoną, bezwietrzną, motocyklowa pogodą. Ponieważ część uczestników poprzedniego wieczora świętowanie spotkania, poparło więcej niż jednym piwkiem, więc na początek jadąc w specjalnej przyczepie ciągniętej przez drogową lokomotywę, zwiedzaliśmy przyległe tereny wokół zamku, przemieszczając się szlakiem wśród jurajskich skałek do perły tej krainy, jakim jest wapienny masyw Okiennika Wielkiego.

Po powrocie już wszyscy dosiedliśmy motocykli i ruszyliśmy na trasę wycieczki szlakiem Orlich Gniazd, w jego środkowym fragmencie. Najpierw zawitaliśmy do Podzamcza, aby zwiedzić ogrodzieniecki zamek. Monumentalne ruiny średniowiecznego grodziska leżącego na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej wzniesionego w XIV-XV wieku przez ród Włodków Sulimczyków robią wrażenie. Zamek leży na najwyższym wzniesieniu, Górze Zamkowej wznoszącej się na 515 m.n.p.m. z której to roztacza się piękny widok na okolicę.

Następnym na naszym szlaku był zamek w Bobolicach, będący obecnie na ostatnim etapie rekonstrukcji przeprowadzanej z największym kunsztem. Królewski Zamek Bobolice został zbudowany przez Kazimierza Wielkiego najprawdopodobniej ok. 1350-1352 roku. Należał do systemu obronnego, broniącego zachodniej granicy państwa od strony Śląska, nazywanego „Orlimi Gniazdami”. Pod koniec XX wieku, rodzina Laseckich – obecnych właścicieli zamku – podjęła wyzwanie uratowania tego zabytku przed całkowitą zagładą. Na zlecenie przedstawicieli rodziny: senatora Jarosława W. Laseckiego i jego brata Dariusza Laseckiego, przy pomocy polskich naukowców i ekspertów, przeprowadzono prace archeologiczne, zabezpieczające i rekonstrukcyjne, odpierając dotychczasową teorię państwowych właścicieli i zarządców historycznych budowli, trzymającej się komunistycznej doktryny, według której „najwyższym dobrem jest ruina”. Jedno nasze zastrzeżenie, budowle te powinny być dostępne do zwiedzania jako dobro historyczne Polaków. Położony opodal zamek w Mirowie, który był następnym na trasie jest przykładem tej teorii, czyli trwale zabezpieczoną ruiną, gdzie konsumpcja domowego obiadu w gospodarstwie agroturystycznym Orlik u jego stóp i w jego scenerii dodała smaczku potrawom.  W XIV wieku na wapiennej skale, w miejscu wcześniejszego, drewniano-ziemnego grodu zbudowana została murowana, gotycka strażnica. Należała ona wówczas do rycerzy Koziegłów herbu Lis. Strażnicę bardzo szybko rozbudowano do zamku. Zniszczony przez Szwedów w czasie potopu został odbudowany i był użytkowany do 1787 roku.Do współczesnych czasów zachowały się fragmenty ścian, wieży mieszkalnej i wysokich baszt. Dalej szlak prowadził do Złotego Potoku, gdzie w sąsiedztwie Pałacu Raczyńskich zbudowanego w 1856 r otoczonego czterdziestohektarowym parkiem w stylu angielskim i okolonego murem, zwiedzaliśmy Dworek Krasińskich z 1829r w którym to zlokalizowano muzeum poety. W powrotnej drodze odbyliśmy jeszcze spacer wokół skałek zwanych Bramą Twardowskiego i kierując się do naszej bazy w Morsku zawitaliśmy do przyległej wioski Skarżyce, aby poświecić nasze dwukołowe maszyny.

Sanktuarium Maryjne jakim jest kościół Świętej Trójcy i Świętego Floriana konsekrowany w 1598r był wspaniałą scenerią do tej uroczystości, a ksiądz Stanisław używając swojego uroku osobistego dodał temu spektaklowi specjalnej wesołej i interesującej oprawy, która przeniosła się dalej na uroczysty wieczór biesiadny. Do smacznej strawy przygrywała kapela z Żarek. Jak tylko dobiegł końca dzionek udaliśmy się na obchód zamku w świetle pochodni. Początki zamku nie mają udokumentowanej historii. Być może pierwszą drewnianą warownie wznieśli w XIV wieku Toporczykowie, którzy od nazwy dóbr Morsko przybrali nazwisko Morskich. Prawdopodobnie byli rycerzami rabusiami, za co Król Władysław Łokietek odebrał im Morsko i oddał wieś w 1327 roku klasztorowi w Mstowie. W dokumentach z tego okresu nie wspomina się czy w Morsku istniał zamek, jednak przez analogię można przyjąć, że w czasach Kazimierza Wielkiego wzniesiono strażnicę w ramach umocnień na pograniczu Śląska i Małopolski. Możliwe jest również, że zamek zbudował książę Władysław Opolczyk który pod koniec XIV wieku przez krótki czas był panem tych okolic. Wzmianka o zamku Bąkowcu i jego dziedzicu Mikołaju Strzale pochodzi z 1390 r.

Historia zamku, to również moja mała historia, ponieważ w latach siedemdziesiątych to właśnie ja tam „panowałam”. To był niezwykły czas, moje dziecięce lata i mój pies, który mieszkał na dole w zamku, często gubiliśmy się razem w lesie, ale jakoś zawsze udawało nam się powrócić. Brak orientacji w terenie został ze mną do dziś, wjeżdżając rowerem do lasu, nie wiem kiedy uda mi się z niego wyjechać. Najbardziej interesującym dla mnie wydarzeniem był czas wakacji, kiedy to z potężnymi namiotami przybywali harcerze i zabawom nie było końca. Kilka razy prawie się utopiłam, oczywiście pod nadzorem ratowników, a raz rozcięłam sobie głowę, robiąc tysiące fikołków przy basenie. Często integrowałam się z harcerzami tak mocno, że nie docierałam na noc na zamek, tylko spałam z nimi w kilkunastu osobowym namiocie. Ale o tym w następnym odcinku…

Kiedy wracaliśmy na biesiadę, dookoła panowała już ciemność, zasiedliśmy do stołów, zaczęła grać kapela i rozpoczął się proces integracyjny. Tańce,rozmowy i plany, kto, gdzie, kiedy i z kim wyrusza w podróż bliższą czy dalszą, nieistotne, najważniejsze, że wyrusza. Zabawa trwała do późnych godzin wieczornych w niesamowitej atmosferze, pomimo iż wielu z obecnych spotkało się na zlocie pierwszy raz.

Następnego ranka część uczestników po śniadaniu wyjechała na ogólnopolskie otwarcie sezonu pod Jasną Górę w Częstochowie, część relaksowała się po trudach biesiadnej nocy w atmosferze bukowego lasu otaczającego zamek. Po południu wszyscy pożegnali teren Ośrodka Rekreacyjnego „Morsko” www.morsko.com.pl i udaliśmy się w drogę powrotną do swych domów. Co pozostało? Wspomnienie, miło spędzone chwile z ludźmi którzy wiedzą po co zakupili motocykle i po co chcą chcieć podróżować, poznawać nasz kraj i nie tylko, spotykać się by porozmawiać i podzielić się tym wszystkim, co przydarza się w czasie trwania sezonu motocyklowego. Dlatego też uważamy, iż kontynuowanie tych spotkań jest wręcz konieczne, gdyż jesteśmy na tyle pozytywnie zakręceni, by móc dalej pożądać tego wszystkiego, co wiąże się z poszerzaniem wiedzy, rejestrowaniem obrazów i emocjami które towarzyszą każdej wycieczce…podróży…wyprawie…jak zwał tak zwał…my wszyscy tego doświadczamy…

morsko2011

… przebudzenie wiosenne…motywacja…

…Ty który siedzisz w fotelu…

…nie wstyd Ci Twego lenistwa!…

…nie widzisz jasnego celu?…

…szukasz wciąż towarzystwa…

…wałki hodujesz na brzuchu…

…gdzie Twoje samozaparcie?…

…jak możesz trwać tak w bezruchu…

…wciąż tylko żarcie i żarcie!…

…ruszaj się, ruszaj, świat woła!…

…nie żałuj sportów i gierek…

…gdzie siła Twa niezłomna i wola?…

…szczupłym do twarzy cukierek!…

…biegi uprawiaj co żwawo…

…wsiadaj na rower, motocykl…

…ruszaj przed siebie śmiało…

…i patrz jak obraca się cykl…

…jak ziemia do życia się budzi…

…po raz kolejny coś zdarza się nam…

…popatrz ilu jest ludzi…

…którzy mają na to życie, niejeden plan…

…ale czy świat poczeka?…

…kiedy Ty wahaniu oddasz głos…

…a może gdzieś na końcu świata…

…pod niebem wiatr pogania Twój los…

…przeznaczenie w tęsknocie już czeka…

…na mnie..

…na Ciebie…

…nie zwlekaj…

…idź…

Wojtek i Wiola