Dlaczego podróże?
…dlaczego podróże? …Wojtek…
Z pewnością moje zapędy podróżnicze i motoryzacyjne wyniosłem z domu, a mój ojciec był głównym prekursorem moich zainteresowań. Wojaże DKW, Syrenką i starym Wartburgiem po Polsce i krajach komunistycznego bloku, aż po Bułgarię i Jugosławię, to obrazy zapamiętane z wczesnego okresu mojego dzieciństwa. Natomiast samodzielna przygoda podróżnicza rozpoczęła się już w latach młodzieńczych, kiedy to jeszcze jako nastolatek dosiadałem siodełka motoroweru marki “Komar”. Jako nastolatek, tym niewielkim pojazdem, napędzanym silniczkiem 50cm³ o mocy 1,4 KM, przejechałem i zwiedziłem prawie pół Polski, a podróże od tego czasu stały się nierozłącznym elementem mego życia. Później były już własne większe pojazdy, najpierw te dostępne na kieszeń młodego człowieka, cyli przedwojenna DKW F7, Citroen BL 11 i NSU-Fiat 1100. Następnie wiele lat, w czsach komunistycznej rzeczywistości uprawiałem turystykę karawaningową, a pomimo trudności udało się w ten sposób dotrzeć do Grecji, Włoch i nawet do Angli. Kiedy po upadku komunizmu, na naszym rynku pojawiła się możliwość zakupu niezawodnych motocykli, postanowiłem podjąć próbę przygotowania motocyklowej wyprawy dookoła świata. Ruszyłem na trasę w 2005 r. motocyklem typu podróżnicze enduro marki BMW R1150 GS, przebywszy 74.800 km w 325 dni, pokonałem dystans wokół naszego globu. Efektem tej wyprawy było wydanie książki pt. ,,Dzienniki Motocyklowe” www.wimdookolaswiata.pl . Motocykl uważam za wspaniałe narzędzie do podróżowania, umożliwiające chłonięcie bodźców, których nie da się odbierać jadąc innymi środkami lokomocji. Ten motocyklowy objazd wokół świata, stał się inspiracją do kolejnych wypraw, gdyż uwolnił moją świadomość, iż zostało pominiętych wiele tematów i miejsc, którym należy poświęcić więcej czasu i podróżniczej energii. To spowodowało, że następne wyprawy były dokonywane również autem terenowym 4×4, co dawało więcej swobody w poruszaniu się po bezdrożach i terenach trudno dostępnych, a w szczególności takich, gdzie przez wiele dni nie mamy kontaktu z cywilizacją i możliwości uzupełnienia zapasów, przede wszystkim wody i paliwa. Zaczynając naszą wspólną z Wiolą podróż wokół świata w 2009r. w Buenos Aires, deklarowaliśmy iż będziemy ją realizować naszą Toyotą Hilux 4×4, a w sytuacji niemożliwości, również innymi, dostępnymi środkami służącymi do przemieszczania się.
Ktoś może zapytać… dlaczego ponownie wyprawa wokół świata?… Po pierwsze po to, by zrealizować kiedyś niewyobrażalne dla nastolatka żyjącego w czasach PRL-u marzenia i sprawdzić ponadto, czy aby ta nasza Ziemia naprawdę jest okrągła, a za każdym następnym razem, to chęć powrotu do miejsc, doznań oraz świadomość niespełnienia tego, czego nie udało się zobaczyć i odwiedzić w tych poprzednich. Mój pierwszy motocyklowy przejazd, jedynie wyzwolił niedosyt tych sytuacji, te następne, to już drobiazgowe pogłębianie wiedzy na temat wszystkiego, co było, jest i może być na trasie tych kolejnych. Nadal, choć trudno to objąć myślami, mam przed oczami wszystkie te niezwykłe miejsca i zdarzenia, które podczas tych podróży zaistniały, tych wielu wspaniałych i uczynnych ludzi, których było mi i nam dane poznać na swej drodze. Uśmiech, radość i szczęście były nierozłączną atmosferą tych spotkań, a smutek i łzy, były jedynie obecne przy rozstaniach. Właśnie te wszystkie sytuacje, pozostające na stałe w pamięci, stały się inspiracją do wydania kolejnej książki, którą Wam przedstawiamy, a która jest pewną formą przewodnika po przebytej trasie. W całości lub w części, może być inspiracją oraz szablonem do odbycia podobnych podróży, czego jako autorzy każdemu z czytelników życzymy.
„podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży”
Przychylając się do powyższych słów Johana Wolfganga von Goethego, zapraszamy do lektury naszej strony internetowej i wydanych przez nas książek. Skład ostatniej, dokonaliśmy już w jakże trudnym dla nas wszystkich momencie, czasie pandemii „koronawirusa”. Tymczasem pełni nadziei na przyszłość, zawierzamy słowom zespołu „Tilt”…
„ jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”… i znów ruszymy w kolejną z dróg.
…Wojtek…
…dlaczego podróże? …Wiola…
Kiedy poznałam Wojtka nie sądziłam, że tak łatwo zrezygnuję z fanatycznej jazdy rowerem na korzyść motocykla lub auta terenowego. Wiele lat rowerowych zmagań, było nieodłączną częścią mego sposobu bycia. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że równie wspaniałym środkiem do poznawania świata na wielu płaszczyznach, nie musi być wyłącznie rower, lecz może być nim motocykl typu podróżnicze enduro lub specjalnie przygotowane do wypraw, auto terenowe. Po wielu wyprawach które odbyliśmy razem, pewnikiem jest iż podróże, poprzez wrażenia rozwijają świadomość, rozbudowują emocje, jak również pozwalają zobaczyć i poznać inność tego świata. Z każdej podróży powracam z poważnym bagażem zdobytej wiedzy i doświadczeń, których nie można kupić, ani pożyczyć. Podczas wypraw dominuje jedna wielka zaleta… żaden dzień się nie powtarza. Tak wielu ludzi, czeka na granicy miejsc, które odwiedza tylko we śnie, czasem brakuje odwagi za którą niejednokrotnie trzeba zapłacić, bo strach zawsze jest za darmo, czasem brakuje czasu, który prozaicznie reglamentuje się i na nic nie zezwala, a czasem potrzeba takiego kogoś jak Wojtek, by zasiał entuzjazm i wiarę… że da się… że warto… że trzeba podróżować… by dostrzec piękno, ale i brzydotę tego świata, by zarejestrować w pamięci mozaikę obcych wrażeń, ale i zdarzeń, by w gąszczu zbieraniny losów… poznać swoje miejsce na Ziemi.
…tak więc… kiedy pod niebem wiatr pogania los… a świat nie czeka… pakuję się na kolejną wyprawę… by powrócić znów taką samą… a jednak inną…
…Wiola…
Nasze książki:
1. (2012r.) – Drogami i bezdrożami Ameryki Południowej – Dziennik Podroży – Przewodnik
Nasza pierwsza edycja książkowa obejmuje okres dwuletniego przejazdu wokół kontynentu południowoamerykańskiego od 2009 do 2011r (nakład wyczerpał się).
2. (2013r.) – Kurs… Ameryka Północna – Dziennik Podroży – Przewodnik
Obejmuje zakres wyprawy od Buenos Aires, aż po Cartagenę, która to była alternatywnym wariantem do Panamericany i poprzedniego przejazdu, pokonania terytorium Ameryki Południowej oraz nasze przemieszczanie się poprzez Amerykę Środkową, Karaiby i całą Amerykę Północną (nakład wyczerpał się).
3. (2015r.) – Afryka i Azja – Poprzez Afrykę i Azję… nad Bajkał – Dziennik Podroży – Przewodnik
Edycja ta, jest ciut inna, gdyż obejmuje trasę przebytą naszą wyprawową Toyotą Hilux 4×4 (Afryka), jak i motocyklem R 1200GS Adventure (Azja Centralna, aż po Bajkał), co z pewnością zainteresuje wielu motocyklistów wybierających się w stronę Syberii. Jest to już druga edycja po „Dziennikach Motocyklowych – czyli Przewodnik Podroży Dookoła Świata”, wydana w 2006r. (nakład się wyczerpał), którą dedykuję dla tego środowiska (nakład wyczerpał się).
4. (2017r.) – Azja i Afryka „Na dwa krańce świata” – Dziennik Podróży – Przewodnik
Edycja ta opisuje przejazd przez Azję do Władywostoku oraz przez Afrykę, zachodnią stroną kontynentu do Cape Town.
Azja …co świat ma z dwojga ludzi, którzy wciąż zdradzają jego tajemnice?… nieustannie przepychają korowody widziadeł, przez coraz bardziej pazerne oczu okiennice… co tym razem opowiedzą oszołomione papierzane stronice?… fotografie narysują świeżo znalezione obietnice?… gubiąc własny cień, wplatamy się w szlaki wielobarwnych gobelinów, co rusz ukradkiem łypiąc przez szklane oko proroka, by dawny baśni czar odbity w bezkresie dnia, nigdy nie prysł… a niech przy szklaneczce słodkiej herbaty, zawiruje dla nas derwisz… chaczkarowa trajektoria prowadzi w zatłoczony kolaż obcych w oku widzeń, wprost do starej perskiej kultury, gdzie pomiędzy skomasowanym atakiem spektakularnych zabytków, snują się bezgłośne cienie czarnych ptaków, spróbujmy usiąść cicho w kącie ich świata, niech spanoszone trakcje naszych zmysłów, do końca zniewoli woń palonego kadzidła… wstępujemy w labirynt niepewności, czyżby to piekło pękło?… gigantyczna ognista dziura w ziemi, nieustająco płonący dar radzieckich geologów, rozbudza skrajne emocje… by sięgnąć po „klejnoty” islamu na starożytnym Jedwabnym Szlaku, podniesiony wzrok i w niewolę wyobraźni skok, choć na kilka chwil, pozwoli podążyć za kupieckimi karawanami i wpleść się w zajmujące opowieści Szeherezady… przepastne bezdroża krainy Czyngis-chana, są jak te dzikie konie, rozbiegają się tam gdzie chcą, zostawiając z boku przycupnięte jurty… jeszcze tylko niech no spojrzy na nas „błękitne oko Syberii”, a konsekwentnie przybędziemy do miasta na końcu świata… Władywostoku…
Afryka …tajemnicza, różnorodna, rozległa i otoczona aurą przygody Afryka… jest porywającą krainą tęczy po której biegasz tam i z powrotem… zauroczeni obyczajami i obrzędami rozmaitych plemion, w gąszczu wierzeń, gdzie czary i magia sprowadzają zadumę… pogubieni w szacowaniu niewymiernej fauny i flory, kradniemy obrazy spektakularnych obiektów dziedzictwa kulturowego, złaknione zmysły karmimy wyszukanymi pejzażami… otwieramy wszystkie swoje bramy i bierzemy całość… co rusz spadając w dół bez zabezpieczenia, a tam… w oceanie ludzkiego bytu, ukryta pod płaszczem biedy, głodu i śmierci, permanentnie pleniąca się masa na ziemi, której reszta ludzkości nadała termin „Trzeci Świat”… zanurzona pod korupcją i chciwością, pod tyranią i ostentacyjną elitą, pod twarzami ludzi, których nie można wykarmić.. pochowana pod ruderami miast, które roją się od brudu i chorób, w których dzieci są zmuszane do tego, by dorosnąć zbyt szybko, aby móc przetrwać… na symultanicznej czarnej scenie, zawrót głowy na bębnie gra… pijani od pomieszanych westchnień, rozpaleni doświadczeniami, pakujemy magiczną paletę wrażeń do coraz cięższych myśli… mimo to, sekretny instynkt wciąż odsłania potrzeby ukryte w podróży… a kiedy już nienasycone zmysły wedrą się w materię… znów będziemy przemycać się ulicznościami tego świata… by celnie przydarzać się miejscom…
5. (2020r.) – Azja i Australia „Z Polski na antypody” – Dziennik Podróży – Przewodnik
Czas „koronawirusa”, który zastał nas w połowie marca, tuż po powrocie z wyprawy po Bliskim i Dalekim Wschodzie, jego konsekwencje i izolowanie, sprowokowało nas do rozpoczęcia prac nad kolejną, piątą edycją książkową opisującą naszą podróż wokół świata. Finalnym efektem następnego etapu podróży jest wydanie, zamykająca ponad 11letni objazd naszego globu, który to rozpoczęliśmy w Buenos Aires w 2009r., a kończymy na antypodach w Australii. Przez dwa miesiące przygotowywaliśmy wydanie będące kontynuacją czterech poprzednich publikacji, opisujących nasze przygody na kontynentach obu Ameryk „Drogami i bezdrożami Ameryki Południowej” i „Kurs… Ameryka Północna”, Afryki i Azji „Przez Afrykę i Azję…nad Bajkał” i „Na dwa krańce świata”.
W połowie czerwca 2020r. odebraliśmy wydrukowane książki i takim, to sposobem zapraszamy wszystkich do wspólnej podróży poprzez kontynenty Azji i Australii w edycji pt. „Z Polski na antypody”. Na 664 stronach, wzbogaconych o 1181zdjęć ujęliśmy podróż z Polski na antypody, poprzez 18państw i trzy kontynenty (Słowacja > Węgry > Rumunia > Bułgaria > Turcja > Iran > Pakistan > Indie > Myanmar > Wietnam > Kambodża > Laos > Tajlandia > Malezja > Singapur > Indonezja > Nowa Zelandia > Australia ).
Założeniem całego projektu trwającego ponad dekadę, było dotarcie na trasie przejazdu wokół naszego globu, do jak największej ilości państw, miejsc, społeczności, kultur i religii, gdzie mogliśmy dojechać naszym specjalnie przystosowanym pojazdem, Toyotą Hilux 4×4. Okazało się, że aby to zrealizować na pokonanym dystansie 280tys. km, trzeba nam było użyć aż dwóch takich aut, nieco różniących się konstrukcyjnie i motocykla BMW R1200GS w wersji Adwenture.
… świat jest sceną… gdzie za kryształową ścianą słów, za nieprzebytym lasem kłamstw, w gmatwaninie galopujących zdarzeń, w kolorowej maskaradzie… gramy spektakl… sztuka ta ma tytuł „człowiek”… i choć czasem role są źle obsadzone, a przedstawienie pozbawione dobrej woli, z wieku na wiek trwamy w chwiejnej moralności, w systemie zburzonych wartości, raz po raz toniemy w gąszczu miraży, a jednak trzymamy się dzielnie, choć czasem bez twarzy! Możemy w nieskończoność przeszukiwać tatuaże w swoich głowach i absurdem będzie pożądać tylko spektakularnych widzeń, oszałamiających sukcesów, czy też zbawczego człowieczeństwa… trzeba też będzie posłuchać pukania od spodu emocjonalnego dna, popatrzeć jak bieda przechadza się pod ramię z nędzą, rejestrując roztrzaskane marzenia. Zaczynając bieg po tęczy, rzucamy na wiatr wielobarwne obrazy oraz czarnych kruków liter bieg i nie wiemy, czy znajdą się aż tak pomiestne słowa, by spakować cały ten kolaż niepojętych dziwów… Składane co dnia fragmenty, prowadzą nas w korytarze nieskończoności zjawisk, pokusa jest tak silna, że bez wahania wiedziemy się na pokuszenie…
Dostępne są tylko ostatnie dwie edycje książkowe, Azja i Afryka „Na dwa krańce świata” – Dziennik Podróży oraz Azja i Australia „Z Polski na antypody”- Dziennik Podróży
Dla naszych odbiorców wiadomości przygotowaliśmy specjalną ofertę gdzie koszt książki zamyka się w kwocie 50zł wraz z wysyłką kurierem i oczywiście z indywidualną dedykacją.
Zamówienia proszę składać poprzez e-mail: zabawki@irex-sc.com , a osobą odpowiedzialną za wysyłkę jest panią Izą tel.33 8104450 podając dokładny adres z kodem pocztowym i nr tel. kontaktowego dla ewentualnego ustalenia szczegółów dostawy.
1. wpłata na konto firmy IREX Sp.J. nr 74 1030 1087 0000 0000 5034 3201 i wysyłka firmą kurierską. Łączna cena z dostawą pod wskazany adres 60 zł
2. wysyłka pocztą kurierską za pobraniem przy odbiorze 65 zł
Zawsze zamówienia można składać również na masz adres e-mailowy: iwojtekbmw@gmail.com lub telefonicznie +48 602 224897
3. Można ją również nabyć w siedzibie firmy IREX pod adresem; 43-300 Bielsko Biała, ul.Konwaliowa 21
Prosimy o podanie tytułu dla kogo dokonać autorskiej dedykacji.
Książki dostępne są również w sieci sklepów „Podróżnik” – https://sp.com.pl/sklepy w Bielsku Białej ul. Wzgórze 9 tel. 883 603 053, 33 812 36 48 Godziny otwarcia pn. – pt. 10.00 – 18.00.
A oto pojazdy którymi podrózujemy:
Wyprawowa przebudowa i tuning Toyoty Hilux 4×4 – 1,5 kabiny 2500 D
Program i założenia przebudowy:
Czas szybko płynie i już niebawem, jesienią 2013 r planujemy kontynuować podróż w naszej wyprawie wokół świata poprzez kontynenty Afryki, Azji i Australii. Po zakończeniu przejazdu po terenach obu Ameryk, które planujemy na koniec lata 2013r ( północno-wschodnia Kanada, wschodnie tereny USA), nasza poprzednia Toyota nieco wyeksploatowana, niezbyt nadaje się do podróży po wymienionych powyżej kontynentach. Potrzebny jest nam pojazd, w którym można w minimalnej, spartańskiej formie żyć od środka, czyli możliwość odpoczynku, spania, siedzenia w razie niemożliwości kontynuowania dalszej jazdy oraz przygotowywania posiłków odbywała się wewnątrz, w kabinie mieszkalnej, połączonej z szoferką. Nasza poprzednia Toyota nie daje takich możliwości, całe życie obozowe musi odbywać się na zewnątrz, co w wielu wypadkach jest dużą uciążliwością (wejście do spania po drabince na dach, brak intymności wobec przypadkowych gapiów, zmienne warunki klimatyczne – wiatry, długotrwałe deszcze, względy bezpieczeństwa, itp.). Po wielu analizach wykorzystując dotychczasowe doświadczenia, postanowiłem zaprojektować zabudowę naszej nowej Toyoty Hilux pod kątem przejazdu po Afryce, Azji centralnej i południowej oraz Australii, a co za tym idzie pod kątem sytuacji, gdzie będziemy w większości przypadków znajdować się w ciepłym lub nawet gorącym klimacie, a podróż będzie w systemie ciągłym i bardzo rzadko będziemy w jednym miejscu stacjonować wiele dni. W związku z tym zaplanowałem i zaprojektowałem pewne funkcje oraz wyposażenie, które powinny znajdować się w pojeździe.
Założenia koncepcyjne:
1. Zabudowa będzie wykonana na podwoziu Toyota Hilux 1,5 kabiny
2. Kabina mieszkalna połączona z szoferką 3 okna + właz zewnętrzny na butle i bagaż
3. Wejście od tyłu z drzwiami dzielonymi – górna część podnoszona do góry, dolna po opuszczeniu będzie schodkami do wejścia.
4. Podnoszony dach na wys.60 cm o składanej konstrukcji ze stałych elementów.
5. Spanie dla 2 osób z wejściem od wewnątrz
6. Miejsce dla dwóch osób do siedzenia przy stoliku
7. Bojler ok.10 l na gorącą wodę podgrzewany z obiegu cieczowego silnika lub Webasta
8. Kuchenka gazowa + mini zlewozmywak z wylewką prysznicową
9. Zbiornik na wodę 60 l z pompą wody + zbiornik na zużytą wodę ok.30 l
10. Lodówka sprężarkowa + przetwornica 12 na 230V
11. Ogrzewanie Webasto na ropę cieczowe z nadmuchem wymuszonym
12. Wentylator do przewietrzania wnętrza
13. Dodatkowy zbiornik paliwa na ok.100 litrów
14. Miejsce na dwa koła zapasowe + lift do podnoszenia auta
15. Prysznic od zewnątrz oraz zewnętrzne podłączenie gazu z zaworem
16. Zderzak metal z wyciągarką + dodatkowe światła
17. Wzmocnione zawieszenie
a.Sprężyny przednie Old Man Emu model OME 884.
b.Resory wzmocnione + 300 kg
c.Amortyzatory przednie Old Man Emu model N167S
d. Amortyzatory tylne Old Man Emu
18. Progi pod lift, + zaczepy do podnoszenia liftem – miejsce na zamocowanie liftu, na bagażniku dachowym
19. Osłony pod silnik i skrzynię biegów
20. Trapy piaskowo – błotne i ich zamontowanie na zewnątrz auta, na bagażniku dachowym
21. Oświetlenie wewnętrzne i zewnętrzne z dodatkowym akumulatorem i zestawem prostowniczym 230/12V oraz konsolą informacyjno-sterowniczą
22. Zewnętrzny pobór powietrza – snooker
23. Wykorzystanie dodatkowych dwóch siedzeń do krótkich przejazdów – pojazd 4 osobowy
24. Wewnątrz zabudowa regałowa pod plastikowe skrzynki typ Euro 600×400x 220
25. Monokrystaliczny panel słoneczny MH130 130W – do przemyślenia?
Oczywiście hołdując zasadzie, że nie zdobywamy zdobytych szczytów, posiłkowałem się na pewnych wzorach stosowanych przez firmy tuningowe, które wykonują podobne wyprawowe zabudowy.
Poniżej linki do wybranych producentów u których posiłkowałem się w moich przemyśleniach konstruktorskich – zachęcam do przeglądnięcia:
http://www.atlas-diffusion.com/CellulesTouareg/CellulesDakarPlus.html
www.offroadtechnik.de/produkte/alutops
http://www.toms-fahrzeugtechnik.de/
http://www.das-fernweh-mobil.de/
Wykonanie zabudowy powierzyłem firmie Concept w Bielsku Białej reprezentowanej przez kolegę, motocyklistę, zapalonego konstruktora i entuzjastę off-roadu 4×4, Tomasza Kłeczka http://www.team-concept.pl/ofirmie.html e-mail: produkcja@team-concept.pl, handlowy@team-concept.pl
Wizualnie (w wielkim uproszczeni dla wyobraźni o temacie) auto po przebudowie będzie miało kształty zbliżone do poniżej prezentowanych zdjęć:
Konsultacje przeprowadzałem również z właścicielem polskiej firmy budującej zabudowy aut terenowych Wacławem Beliną www.camper4×4.pl 34-654 Męcina Pomiędzy Limanową a Nowym Sączem e-mail: biuro@camper4×4.pl tel: 183375724 fax: 183375724 kom: 503 051 094
Większość wyposażenia zakupiłem w firmie z Nowego Sącza: www.duni.pl Włodzimierz Dunikowski tel.kom: 601 877515 ul. Pienińska 11 GSM (+48) 693611655 e-mail: serwis@duni.pl
Poniżej relacja zdjęciowa z postępu prac, która będzie uzupełniana w trakcie tworzenia:
A teraz nadszedł czas na lakierowanie. Konstrukcja nadbudowy jest tak pomyślana aby była możliwość rozdzielenia pojazdu od kabiny mieszkalnej w razie przyszłych sytuacji zamiany podwozia na nowszy egzemplarz, poprzez rozcięcie powierzchni sklejenia.
Dalszy montaż podzespołów:
Ostatni etap montażu, zajmuje najwięcej czasu:
Końcowy etap montażu.
Toyota Hilux 4×4 – Ostatnia prezentacja po odebraniu z produkcji i przed testami.
Wreszcie po siedmiu miesiącach od rozpoczęcia przebudowy, nastąpił etap prób i pierwszego przejazdu. Po doposażeniu pojazdu w niezbędne wyposażenie turystyczne, postanowiliśmy pojechać na spotkanie Bractwa Podróżniczego www.karawanier.pl , na zaproszenie organizatora Piotra Płużyczki, gdzie intencją naszą, jako honorowych gości było zainspirowanie i zainicjowanie w tym nowo powstałym gronie myśli podróżniczej. Działałem w podobnej grupie wiele lat, ale niestety nie było za wiele chęci w organizowaniu choćby skromnych podroży, wszystko kończyło się kiełbaską z ogniska i biesiadowaniem. Życzymy organizatorom, zapaleńcom w tym temacie wielu sukcesów, będziemy ich duchowo wspierać, ale słysząc komentarze podczas prelekcji z pokazem slajdów o wyprawie po Ameryce Południowej: „choć idziemy bo i tak tam nie pojedziemy”, to wydaje się, że wielu z przybyłych jednak nadal myśli o tym jak opisałem powyżej, czyli że spotkania karawaningowe będą traktować jak piknik.
Po drodze odwiedziliśmy dworek Mikołaja Reja w Nagłowicach, w którym chyba od czasów komuny nic się nie zmieniło, tchnie tam totalną nudą, a tyle można ciekawego zdziałać mając takie historyczne zaplecze. Spotkanie miało swoją bazę na łące opodal historycznego klasztoru cystersów. Oczywiście zwiedziliśmy go kompleksowo. Przypuszczalnie rezydencja i kościół mogły być siedzibą kanonika krakowskiego Janika Jaksy-Gryfity, który, wraz ze swym bratem Klemensem z Klimontowa, palatynem krakowskim, ufundował pierwszy klasztor cystersów na ziemiach polskich. Klasztor w Brzeźnicy (pierwsza nazwa wioski) założono w 1140 r. jako 21 filię Morimondu. Cystersi zorganizowali osadę dla ludności, którą później nazwano Jędrzejowem. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od imienia patrona wschodu św. Andrzeja Apostoła, gdzie cystersi prowadzili misję. Zwiedziliśmy również bardzo ciekawe muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie. Powstało w wyniku przekazania Państwu kolekcji zegarów słonecznych, przyrządów astronomicznych oraz biblioteki starodruków przez rodzinę Przypkowskich. Historia tej rodziny sięga głęboko w czasy średniowiecza, a jej herb Radwan, obecnie znak muzeum, należy do najstarszych polskich znaków rodowych. Twórcą zbiorów astronomiczno-gnomonicznych, stanowiących podstawę Muzeum, był Feliks Przypkowski (1872-1951), który od wczesnej młodości interesował się astronomią i gnomoniką (nauka o budowie zegarów słonecznych). Ukończył studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim, które uzupełnił specjalizacją w Pradze. Przez blisko 50 lat praktykował w Jędrzejowie jako lekarz, pozostając jednak wierny swym zamiłowaniom astronomicznym. Zapoczątkowaną w 1895 roku kolekcję zegarów słonecznych systematycznie uzupełniał, kompletując zarazem księgozbiór dotyczący tych zagadnień – naprawdę warte zwiedzenia!
Mile spędziliśmy czas, przeszliśmy pierwszy test użytkowy, czyli spania i ogrzewania, który wypadł nadzwyczaj pozytywnie.
Następne testy i próby odbyły się już w naszej okolicy na obrzeżach Międzyrzecza, w obrębie starych po austriackich magazynów amunicji.
Parę refleksji po odbytej podróżny po Afryce w miesiącach styszeń, do marzec 2014
Witaj przygodo, jak to kiedyś śpiewał Czesław Niemen. Ruszamy na podbój Afryki. Po przebyciu obu Ameryk przygotowujemy się do dalszej części naszej podróży wokół świata i na drodze stanął nam właśnie ten kontynent. Nasza przygotowywana na tę trasę Toyota Hilux 4×4, którą prezentowaliśmy w fazie tworzenia, przeszła pomyślne testy na rumuńskich drogach, a teraz przyszedł czas na sprawdzenie tej konstrukcji na afrykańskich trasach. Pierwszym etapem tej podróży było wysłanie z Gdyni naszej Toyoty do Cape Town w RPA. Przypominamy konstruktorom podobnych pojazdów aby zachować jego zewnętrzne wymiary, czyli 2,29m wys. i 5,86m długości.(kontener 20′ ma wysokość 2,34m, ale w świetle drzwi jedynie 2,29m. Piszę to dlatego, ponieważ po zastosowaniu wszystkich zmian w zawieszeniach, musiałem spuścić powietrze w kołach do jednej atmosfery, gdyż nasza Toyota mająca 3,31m wysokości, przez drzwi kontenera nie przeszła.
Tym razem minęło dziewięć tygodni naszej podroży po Afryce, przebyliśmy w tym czasie dystans 20 600km, przejeżdżając przez dziesięć krajów tego kontynentu. Chciałbym nieco podsumować ten przejazd pod względem sprzętu, który używaliśmy do tej podróży, czyli naszej specjalnie skonstruowanej przeze mnie i wyprodukowanej wspólnie z Team Concept Bielsko Biała, Toyoty Hilux 4×4, 2500 turbo diesel.
Żadnej awarii, gdyż jednego przebitego koła nie będziemy liczyć. Pojazd i jego walory podróżniczo-użytkowe sprawdziły się w 100%. Komfort podróżowania wspaniały, nawet uciążliwe „pralki”, które dominują na afrykańskich, gruntowych drogach, po osiągnięciu 70km/h, objawiały się tylko wzmożonym hukiem pracy zawieszeń. Komunikacja poprzez przednie drzwi po uchyleniu siedzeń (fabryczna opcja w wersji półtorej kabiny, a drzwi są dłuższe o 11cm), sprawdzała się znakomicie, na trasie Wiola jedynie tą drogą dostawała się do wnętrza kabiny mieszkalnej. Połączona fabryczna kabina z kabina mieszkalną ma również świetną zaletę kiedy wjedziemy do wnętrza kontenera, gdyż możemy z pojazdu wyjść tylnymi drzwiami. Natomiast obawy co do dźwięków wydobywających się z niedoskonale ulokowanych i przymocowanych elementów wyposażenia, nie potwierdziły się, auto jest wyjątkowo ciche od środka -wydaje się być cichsze od fabrycznej wersji. Podczas krótkich postojów i przygotowywania posiłków, wystarczało unosić dach jedynie od tyłu (15sek.) – zapewniało to wspaniały przewiew, cień i wystarczającą ilość miejsca – nie ma potrzeby szykać cienia! Wentylatory świetnie załatwiały sprawę klimatyzowania podczas odpoczynku i snu, dodatkowo nie pozwalając na swobodne latanie komarom, których wbrew naszym wcześniejszym obawom było bardzo mało – ja naliczyłem za ten okres może trzy ugryzienia, Wiola, która jest lepem na wszelakiego rodzaju insekty i owady, nie więcej niż dziesięć. Toaleta chemiczna sprawdzała się podczas nocnego leniuchowania, co powodowało brak potrzeby opuszczania pojazdu nocą. Lodówka kompresorowa firmy Mobicol zasilana z dodatkowego akumulatora poprzez przetwornice 12/230V, dostarczała nam zmrożonych napoi i produktów, a na postoju energii starczało na dalszy jeden dzień jej pracy. Nasz pojazd i jednocześnie nasz dom, na te ponad dwa miesiące, gwarantował nam komfortowy sposób podróżowania, spędzania wolnego czasu wcześnie nadchodzącej, wieczornej pory (strefa przyrównikowa) i nocnego wypoczynku. Spalanie kształtowało się na poziomie 11÷13 litrów na 100km, w zależności od terenu i stanu dróg.
Teraz z perspektywy codziennego używania naszego pojazdu przez ponad dwa miesiące, mam nieco refleksji konstrukcyjnych. I tak gdyby było mi dane ponownie skonstruować i wybudować taki pojazd, zmieniłbym jedynie szerokość pojazdu nie wychodząc na boki poza gabaryty kabiny, a przestrzeń do spania utworzyłbym tylko wzdłużnie, z wybiegiem na nogi do wnętrza fabrycznej kabiny. Siedziska i boczne szafki byłyby o 8cm węższe od obecnych, ale nadal w zupełności wystarczająco komfortowe, a na wyposażenie wyprawowe będzie nadal aż za dużo miejsca – w naszym wypadku, przyzwyczajeni do wyprawowych, motocyklowych standardów połowa przestrzeni bagażowej nie była wykorzystana.
Dotarliśmy do Nairobi i gościmy w klasztorze Ojców Franciszkanów, gdzie niezwykle serdecznie przywitał nas brat Kazimierz. Tu też zakończyliśmy pierwszy etap przejazdu po kontynencie afrykańskim i udamy się na przerwę w podróżny do kraju, która będzie trwała do października.
Zapraszamy do przeglądnięcia reportażu z tej wyprawy: (kliknij tutaj)
Dla interesujących się przebudową i tuningiem aut wyprawowych mam informację iż w firmie „Concept” 43-300 Bielsko-Biała Al. gen. Władysława Andersa 593, Tel: 33/ 4983200 www.team-concept.pl w której przebudowaliśmy nasza Toyotę Hilux 4×4, powstają nowe ciekawe konstrukcje przystosowane do wypraw. Szczególnie warta uwagi jest lekka (ok. 400kg) nadstawka mieszkalna z podnoszonym dachem, dostosowana do typowych pick-upów, którą przedstawiamy poniżej:
Jeśli ktoś lubi ciekawostki, to zapraszamy do przeglądnięcia krótkiego filmiku z testów australijskiej przyczepy wyprawowej (kliknij tutaj)
Rewelacja, tylko ja bym to nadwozie umieścił na aucie – po co to ciągnąć. Nie pokazali jak się tym pokonuje teren na wstecznym, a to bardzo ważne!!! – czasem trzeba zawrócić lub cofać z braku milkliwości dalszej jazdy, przeszkody – osobiście cofaliśmy 2km w Peru na półkach skalnych. Wspaniałe na Australię, gdzie równo, słonecznie, można biwakować na zewnątrz pojazdu i oczywiście brak drapieżników, które mogą Cię zjeść!
Natomiast patenty i pomysły genialne, do wykorzystania i do podpatrzenia przy tworzeniu następnej konstrukcji.
26 listopada 2014r - Witamy, już z domu i choć ciut zmęczeni, to chcielibyśmy zaprosić do przejrzenia ostatniego etapu wyprawy po Afryce, jak i do poprzednich, tych bardziej czarnych, ciekawych, egzotycznych i ciepłych - (kliknij tutaj)
Informacje końcowe po przebyciu afrykańskiej trasy:
Zakończyła się nasza podróż, której dystans wyniósł 34 840km. Wszystkie etniczno-kulturowe, polityczno-społeczne oraz historyczne podsumowania, ujmowaliśmy w trakcie pisania bieżących relacji. Teraz przyszedł czas na bardziej techniczne sprawy. Można by powiedzieć niezwykły wyczyn, my mówimy nie, to logistycznie trudna sprawa do ogarnięcia i zorganizowania, a później już same przyjemności… No może trzeba do tego dodać trochę konsekwencji i wytrwałości w dążeniu do celu…
Zaczniemy od pojazdu i całej konstrukcji, która przecież nie była seryjnym wydaniem Toyoty Hilux 4×4 2500 turbo diesel, lecz całkowicie przebudowaną, wyprawową wersją nadwozia, stworzoną praktycznie od podstaw na bazie obciętej kabiny, użytej jako baza do dalszego kształtowania. Konstrukcja ta przeszła test afrykańskiej podróży na 100% – żadnej poważnej usterki, nie licząc kilku kołków mocujących nadkola i popuszczenie się kilku śrub dolnych osłon, które musiałem dokręcić ponownie, używając innych typów śrub samohamownych. Na najwyższe uznanie, zasługuje sztywność i szczelność konstrukcji oraz całego pojazdu, żadnych problemów z wszechobecnym kurzem wdzierających się do środka, czego niezwykle zazdrościli nam napotkani inni podróżnicy, jadący Land Roverami i innym terenowymi pojazdami.
Zasługą naszej konstrukcji jest również posiadanie klimatyzacji z filtrem i jazda z zamkniętymi bocznymi szybami, ci co jej nie mieli w swoich autach i używali otwartych okien jako wentylacji, wyglądali niejednokrotnie, jak po szychcie w kopalni. Jedyna techniczna strata, to całkowita awaria akumulatora (zwykły akumulator kwasowy), zasilającego wewnętrzne urządzenia (lodówka, wentylatory, oświetlenie wewnętrzne, przetwornica – urządzenia te działały, tylko podczas pracy silnika). Strzepały się płyty akumulatorowe, podczas jazdy w Sudanie, nasypem, po torach kolejowych poprzez Pustynię Nubijską. Jest to usterka, którą wyeliminuję poprzez zastosowanie akumulatorów żelowych, których to należało użyć już w trakcie budowy tej konstrukcji. Średnie spalanie kształtowało się na poziomie 12÷13l na 100km (z włączoną klimą), w zależności od terenu i typu nawierzchni. W wyższych partiach górskich w Etiopii, naszemu dieslowi sterowanemu komputerowo, brakowało mocy na obrotach poniżej poziomu 2000ob/min, co przy ruszaniu pod górę, powodowało użycie reduktora, aby nie spalić sprzęgła – niestety silniki turbo diesla tracą sporo mocy na wysokości i to już po przekroczeniu poziomu 2000m.n.p.m., czego doświadczyliśmy również w poprzedniej 3l Toyocie Hilux, napędzanej turbo dieslem, którą przemierzaliśmy obie Ameryki. Komputer obcina dawkę paliwa do wartości możliwej, do całkowitego spalenia, przy ograniczonej ilości tlenu, spowodowanej wysokością.
Opony BFGoodrich All Terrain sprawdziły się znakomicie, tylko jeden defekt na całej trasie, a stan bieżnika po takim przebiegu, używając cały czas jednego kompletu opon oceniam, na przód 60% , tył 70% zużycia. Przy założeniu producenta pojazdu wykonywania obsługi co 20tys. km, dokonaliśmy jedynie raz wymiany oleju i smarowania przegubów krzyżakowych wału napędowego po 21tys. km. w Nairobi, a teraz przyjdzie dopiero czas na pełny obsługowy serwis. Z powodu używania złej jakości oleju napędowego na prawie całej, afrykańskiej trasie tuż przed dojazdem do Polski, zaświeciła się kontrolka zanieczyszczenia filtra paliwa. Ponadto, z powyższego problemu, zaobserwowaliśmy w pewnych okresach zwiększenie wydobywającego się z rury wydechowej niebieskiego dymu, już teraz po konsultacji z serwisem wiemy, że był za to odpowiedzialny system D-Cat, gdzie w nowoczesnych dieslach Toyoty, filtr cząstek stałych wytrąconych podczas spalania jest oczyszczany automatycznie, poprzez wtrysk paliwa do kolektora wydechowego, które spalając się, podnoszą temperaturę wydechu i umożliwiającą wypalenie zebranych w filtrze cząstek sadzy. My, myśleliśmy podjeżdżając pod długie wniesienie w Izraelu, że się nam auto zapaliło, a to włączył się system wypalania nagromadzonej sadzy w filtrze układu wydechowego i wszystko było OK! Takie kłęby dymu, wydobywające się z innych pojazdów jeżdżących po Afryce na kiepskim oleju napędowym, było nam dane obserwować każdego dnia. Walory użytkowe zabudowy mieszkalnej sprawdziły się znakomicie, a prosty, ręczny system podnoszenia dachu umożliwiał komfortowe warunki bytowania, odpoczynku i snu, na minimalnej powierzchni w maksymalnym luksusie. Podnoszony tylko jednostronnie dach, dawał możliwość szybkiego przygotowywania posiłków na trasie – wentylacja pod podniesionym w ten sposób dachem jest znakomita, kiedy owiewa nas wiatr, a sami znajdujemy się pod nim i w jego cieniu.
Co do przygotowywania posiłków, to sprawdził się używany przez nas od kilku lat, również na motocyklu, zestaw super oszczędnej i odpornej na wiatr kuchenki Jetboil www.jetboil.com , który to w połączeniu z 450gramową butlą (jak na zdjęciu) – (na motocyklu używamy butli 100g, która mieści się wewnątrz naczynia), przez całe dwa etapy (120dni) podróży po Afryce, zapewniały wrzątek do herbaty, kawy, zup i uzupełniania gorącą wodą, zestawów żywności liofilizowanej. Aż nam było trudno uwierzyć, że starczyła tak mała ilość gazu, na tak długi okres. Dostępne są również większe naczynia do gotowania wody, nasza 0,75l wystarczała na nasze dwuosobowe potrzeby. Kuchenki będącej na wyposażeniu zabudowy praktycznie nie używaliśmy!
Po sprawdzeniu wielu firm produkującchy wspomnianą wyżej żywność liofilizowaną, polecamy z własnych smakowych odczuć, wyroby polskiej firmy Lyo Food http://lyofood.pl/ , 25-345 Kielce, Mazurska 94, tel: +48 41 300 59 46, kom: +48 606 628 526. Całkowity brak konserwantów, smak prawie taki, jak świeżo przygotowanego posiłku. Inne firmy, bez rewelacji, zawsze czuć nutę czegoś, co jest z torebki i nieco sztuczne. Sam proces liofilizacji polega na kontrolowanym uwolnieniu w warunkach próżni wody zawartej w produkcie, czyli przejście bezpośrednio ze stanu stałego do stanu lotnego (parowanie lodu). Poprzez odwodnienie, posiłek traci ponad 90% swojej pierwotnej wagi, a zawartość wilgoci w końcowym produkcie jest zredukowana do 2%. Jeśli liofilizowany produkt jest szczelnie zapakowany, żywność może być przechowywana przez wiele lat. Trzeba taką żywność ze sobą mieć, gdyż pomimo tego, że dużo posiłków jedliśmy z miejscowych kuchni, bywa i tak, że ze względu przestrzegania podróżniczego BHP, należało z nich korzystać. Oczywiście lodówka i do tego sprężarkowa, jest nieodzownym elementem, który powinien znajdować się na pokładzie, poprawiał nasz komfort podróży i sprawdził się znakomicie. Nasze konserwy z Sokołowa, w wersji zimnej, bezwzględnie poprawiały smaki naszej diety (Gulasz Angielski i Golonka), o zimnych napojach, piwie i drinkach już nie wspomnę. Nawet po uszkodzeniu akumulatora, tylko podczas jazy pracująca lodówka Mobicool C40, dawała sobie z tematem schładzania radę – świetna izolacja termiczna.
Jako konstruktor zabudowy i tuningu, po przebyciu tej trasy, tak zastanawiam się, co należałoby dodać, co wyrzucić lub przekonstruować w naszym pojeździe i tak naprawdę niewiele i to drobiazgów, znajdzie się na tej liście.
Teraz jeszcze trochę o naszym codziennym byciu w podróży. Środki ochrony anty-malarycznej, które my stosowaliśmy i to rzadko, to jedynie profesjonalny repelent na insekty jakim jest Mugga http://www.mugga.pl/ – wielokrotnie sprawdzona, na większość owadów skutecznie działa. Nie stosowaliśmy żadnych anty-malarycznych specyfików doustnie, typu Malarone, czy Lariam, W razie zainfekowania mieliśmy przygotowany specyfik pod nazwą Coartem 20/120. Inne nazwy handlowe to: Riamet, Artefan, Lumerax, Lumartem – (Światowa Organizacja Zdrowia zaleca tylko wymienione leki, które przeszły proces kwalifikacyjny). Dawkowanie – Coartem: (dla osób w wieku ponad 14 lat i masie ciała powyżej 50 kg) – Jedna dawka = 4 tabletki. Częstotliwość przyjmowania: 6 dawek w następującym cyklu; pierwsza natychmiast, druga po 8 godzinach, trzecia po 24 godzinach, czwarta po 36-ciu, piąta po 48-miu, szósta po 60-ciu godzinach od pierwszej dawki (w sumie 4 x 6 = 24 tabletki przez 3 dni). Uwagi: Należy poddać się pełnej opisanej powyżej kuracji, nawet gdy objawy ustąpią. Najlepsza absorpcja leku jest przy podawaniu z tłustą żywnością, np. z mlekiem i popiciem szklanką wody. Leki są dostępne na miejscowym rynku i kosztują w granicach 10$USD za opakowanie (24tabletki). Należy pamiętać, że Malarii nie należy lekceważyć, dlatego w przypadku podejrzenia pozytywnej diagnozy, trzeba szybko szukać pomocy lekarskiej. Opóźnienie leczenia malarii faliciparum o 24 godziny, może doprowadzić do zgonu. Po zarażeniu, możliwymi powikłaniami są: niedokrwistość, niewydolność nerek i malaria mózgowa (pozostałe rodzaje malarii rzadko prowadzą do śmierci). Aby nie było tak groźnie, to z wywiadów prowadzonych na trasie, przypadki zakażeń obecnie w pewnych rejonach uznawanych za malaryczne nie występują w ogóle, w innych jedynie na małą skalę – my na szczęście nie doświadczyliśmy zakażenia, jak również żadnej innej dolegliwości zdrowotnej, włącznie z zatruciami pokarmowymi i biegunkami.
Co do innych zagrożeń to stosując nadal nasze doświadczenie i zasady BHP , nie spotkaliśmy go w innych sferach podróży, mity o groźnej Afryce praktycznie nie zaistniały, a najtrudniejszymi i dającymi spory zastrzyk adrenaliny, było jedynie spotkanie z liczącym kilkaset szt. stadem słoni w Chobe National Park w Botswanie oraz samotne pokonanie wspomnianej wcześniej Pustyni Nubijskiej w Sudanie – tych rzeczy z pewnością nie zapomnimy.
Sprawdziła się nasza akcja pomocy dla dzieciaków (długopisy, ołówki, kredki, przybory edukacyjne, malowanki itp.) i rozdawania drobnych prezentów ( piłki, skakanki, ozdoby itp.), ale również żywność i słodycze, która to miała miejsce jedynie w Czarnej Afryce aż po Etiopię, dalej nie było już sposobności i warunków na takie działania. Warto o takie rzeczy również zadbać, jadąc na afrykańskie trasy. Uśmiech i radość dzieci obdarowanych to sceny, które niebywale utkwiły w naszej pamięci. W Sudanie Egipcie i dalej w Jordanii i Izraelu, przy drodze nie istnieje dziecięcy plac zabaw, jak było to do tej pory, więc trudno było prowadzić ten rozdawniczy proceder.
Warto w tłocznych i mało dostępnych miejscach wynajmować miejscowych przewodników, oni mają skromny zarobek, my mamy dostęp niejednokrotnie do zamkniętych miejsc dla turystów, a w szczególności białych turystów. Czyniliśmy to wielokrotnie i to z pozytywnym, godnym polecenia skutkiem. Nie zawsze „ja sobie sam ze wszystkim poradzę” się sprawdza. Można by powiedzieć, żyj i dawaj żyć innym.