Dzień 18.

26 marca 2009r – Nador-Al Hoceima-Targuist-El Jebha-Tarha-Chefchaouen

Dzisiejszy plan to przejazd przez całe pasmo gór Rif. Nieświadomi atrakcyjności tej trasy, dopiero po przejechaniu jej uświadomiliśmy sobie gdzie przebywaliśmy. Okazuje się, że rejon ten jeszcze tak niedawno niedostępny i zapomniany przez świat jest największym obszarem gdzie uprawiana jest legalnie marihuanę, jej używanie na tym obszarze jest dozwolone a Maroko jest światowym liderem w jej eksporcie.

2009-03-26a-map

Już przy wjeździe w ten rejon zastanowiło nas, że w tym rejonie nie spotkałem żadnego patrolu policyjnego, choć w pozostałej części kraju spotykałem je na każdym kroku. Większość trasy byliśmy nagabywani do zakupu tego narkotyku, a słowo „hasz” padało z ust prawie każdego napotkanego mieszkańca. Ludzie zamieszkujący surowe tereny gór Rif są specyficzni, ich twarze w dziwnym grymasie niejednokrotnie wzbudzały strach. Szare i brudne wioski, ze stertami śmieci w pobliżu zabudowań tworzą przygnębiające wrażenie. Choć w pozostałej części Maroka stan dróg nie budził specjalnych kontrowersji, to tutaj asfalt pojawiał się i znikał, o dziurach już nie wspomnę. Jedyne co wzbudzało zachwyt to urzekające krajobrazy, z jednej strony Morze Śródziemne, z drugiej monumentalny masyw górski.

Cały przejazd choć budził skrajne emocje był wyjątkowy ze względu na odmienność od reszty kraju. To inny świat, zapomniany przez turystów i związaną z tym komercję, choć szary i smutny to niezwykle absorbujący. Późnym wieczorem docieram do Chefchaouen i zamykamy pętlę wokół Maroka.

2009-03-26b-map

Dzień 19. 27 marca 2009r – Chefchaouen-Ceuta- Algeciras-Gibraltar-camping La Casita

Rano wyjazd z uroczego miasteczka Chefchaouen – jeszcze Maroko! Według nas, jest to najpiękniejsza i najbardziej kameralna miejscowość tego kraju. Jadziemy na północ do hiszpańskiej Ceuty. Najpierw wzdłuż gór Rif, później brzegiem morza śródziemnego. Na rogatkach Ceuty, granica z Hiszpanią – odprawa moment – objeżdżamy to hiszpańskie miasto położone w Afryce i zwiedzam go z motocykla. Miasto leży na wzgórzu, na półwyspie wyglądającym jak wyspa połączona z lądem wąskim przesmykiem. Na prom przyszło nam czekać prawie 3godz, bo przecież mamy już bilety powrotne, a przeprawy danej linii promowej są przeciętnie co trzy godziny.

2009-03-27-map

Lądujemy w miejscowości Algeciras i od razu kierujemy się do Gibraltaru, położonego 25 km od przeprawy (również półwysep połączony z lądem wąskim przesmykiem). Miasto i obszar należący już 305 lata do Wielkiej Brytanii. Osobliwością tego miejsca jest skaliste wzgórze, o prawie pionowych ścianach, wspinające się na wys. 436 m n.p.m. – zwiedzamy to miejsce – od wieków bardzo ważny punkt strategiczny, zmieniający właściciela wielokrotnie w swojej historii! Piękne widoki na okolicę – nierozłącznymi kompanami zwiedzania są małpki, które tu zachowują się tak swobodnie i beztrosko, że nie można wyjść z podziwu! Zwiedzamy również groty wewnątrz wzgórza i późnym wieczorem wracam do Hiszpanii na kemping La Casita, gdzie od 16dni czeka na nas Toyota. Patrze na licznik mojego BMW, niespełna 4000 km włóczęgi. Ładujemy motocykl na auto i w drogę powrotną do kraju.

Dzień 20-23 28- 31 marca 2009r

Ponownie przemierzamy pół Europy w poprzek, a do pokonania 3400km. No cóż ten przejazd nie należy do najciekawszych, ale za przyjemności motocyklowe trzeba płacić i to w przeróżnej formie!

W drodze powrotnej wybraliśmy trasę w poprzek przez Pireneje, unikamy jak ognia nudnych i płatnych autostrad i jedynie dość solidnie staraliśmy się zwiedzić stolicę Katalonii, Barcelonę – niestety deszcz i zimno skutecznie ten zamiar utrudnił!

Podsumowanie:

Krajobrazy Maroka są wspaniałe – godne przeniesienia na obraz. Ten kraj jest kolorowy, pełen pięknych zapachów kwitnących kwiatów, kolorowych wonnych przypraw, naturalnych kosmetyków oraz regionalnej kuchni. Na każdym kroku mnóstwo zabytków, przez miesiąc byłoby co zwiedzać. Gęsta sieć krętych dróg, w niezłym stanie, daje komfort poruszania się motocyklem. I choć czasem są bardzo wąskie, to i tak bez przeszkód przemierza się je pozytywnie i bez pośpiechu, tyle jest do podziwiania. Wszędzie porządku pilnują bardzo życzliwie nastawieni do turystów policjanci. Uważamy ten kraj za spokojny, dający poczucie bezpieczeństwa. Nie zawiodliśmy się na hotelach i pensjonatach, jest wystarczająco czysto i tanio ( 5-10 € ). Ominśliśmy często zdarzające się podróżnikom problemy zatrucia pokarmowego. Marokańska kuchnia nam przypadła do gustu i jest niezwykle bogata, aromatyczna i smaczna. Narodowa potrawa “Tadżyn” to nie tylko nazwa potrawy to również nazwa kamionkowego naczynia ze spiczastą pokrywką w którym to naczyniu przyrządza się przeróżne gatunki mięsa, również z wielbłąda z warzywami. Wszechobecna mięta stosowana tam jako podstawowy składnik herbaty, zadziwiająco weszła do naszego codziennego użytku. Marokańczycy są przyjaźni, mili i niezwykle uczynni. Natomiast sprzedawcy bywają napastliwi, namolni i wszystko chcą sprzedać w bardzo dobrej cenie, co nie oznacza, że jest ona wyjątkowa dla kupującego, raczej ma być cichym dowodem na umiejętności handlowe kupującego. Godne podziwu i czasem szokujące, ze względu na mozolność tworzenia jest marokańskie rękodzielnictwo. Zobaczyliśmy tyle pięknych ręcznie robionych rzeczy, że powiemy z pełnym przekonaniem, to trzeba zobaczyć, gdyż każdy wytwór rąk to jedyne w swoim rodzaju dzieło sztuki.

Tytułem zakończenia dodamy jeszcze, iż jest to kraj godny polecenia wszystkim, ale my polecamy go motocyklistom z prostego względu: lepszego środka poruszania się w celu poczucia głębi tego co nas otacza nie wynaleziono. Pobyt motocyklowy w Maroku w tym czasie, może dla niejednego motocyklisty z Polski być okazją do wcześniejszego rozpoczęcia sezonu. U nas jeszcze zima, a tu już wybuch wiosny, temperatury idealne dla jazdy motocyklem i o tym czasie nie ma jeszcze uciążliwych upałów panujących w okresie letnim!

Informacje praktyczne:

Wizy: Dla nas kraj bezwizowy

Waluta: dirham, jeden dirham = 0.42 zł., bez problemu można operować euro, lecz nie polecam, gdyż przelicznik jest 1:10 – w banku lepiej płacą

Karty płatnicze: praktycznie brak możliwości użycia, bankomaty to wielka rzadkość – jedynie sporadycznie w większych miastach.

Paliwo: 1litr etyliny 95 okt. to koszt 10 dirham, sieć stacji wystarczająca

Czas: różnica czasowa to 1h

Język: obowiązujący język to francuski, swobodnie można porozumiewać się po angielsku i po hiszpańsku.

Religia: islam – naszym motocyklistkom zalecałbym odpowiednio zabudowane ubiory ze względu na panujące tam zwyczaje; alkohol jest również tabu.

Kulinaria: Narodowa potrawa “Tadżyn”. To nie tylko nazwa potrawy to również nazwa kamionkowego naczynia ze spiczastą pokrywką w którym to naczyniu przyrządza się mięso z warzywami. Oryginalnego, orientalnego smaku nadają temu daniu duszone razem z potrawą cytryny solone. Przepis na „Tadżyn” z kurczaka dla czterech osób : 1 sprawiony kurczak-(1.2 kg), sól, pieprz do smaku, 500g dojrzałych pomidorów, 4 łyżki oliwy z oliwek, 4 cebule, 6 ząbków czosnku, 2 marchwie, 2 cukinie, 4 małe suszone papryczki chili, 1łyżeczka suszonego imbiru, 1 łyżeczka sproszkowanej kurkumy, 50g zielonych oliwek, 2 solone cytryny. Namoczyć naczynie (tadżyn), kurczaka podzielić na części, posolić, popieprzyć. Rozgrzać olej na patelni i mięso obsmażyć na silnym ogniu na patelni ok. 8 min. Cebulę i czosnek obrać i drobno posiekać. Marchew i cukinie obrać i pokroić na duże kawałki. Papryczki chili grubo roztłuc. Mięso przenieść do tadżynu. Na pozostałym na patelni tłuszczu przez 10min. lekko zrumienić cebulę i czosnek, dołączyć warzywa i lekko przesmażyć. Domieszać obrane ze skórki pomidory, papryczkę chili, pozostałe przyprawy, oliwki i rozdrobnione solone cytryny. Dolać pół litry wody, zagotować, doprawić solą i pieprzem. Otrzymanym sosem polać kurczaka. Tadżyn wstawić na dolny poziom piekarnika i piec ok. 45 min w temp. 225 C. Potrawę serwować w naczyniu w którym się to wszystko piekło, czyli w „Tadżynie”. Podawać z białym pieczywem i do tego ; czarna herbata z miętą lub czerwone wino – najlepiej marokańskie!

<<<< POPRZEDNIA