Motocyklowy wyjazd w Alpy – wrzesień 2015r.

Nieco odpuściliśmy tegoroczny sezon motocyklowy z powodu innych podróży, a w szczególności naszego letniego powrotu z azjatyckiej części wyprawy wokół świata. Trzeba też było ogłosić chwilową separację od pojazdów mechanicznych i ich używania w podróży. Częściowo udało się to zrealizować podczas nadmorskiego, bałtyckiego pobytu, poprzez długie spacery plażą i jeszcze dłuższe jazdy rowerowe.

Dopiero w drugiej dekadzie września, wybraliśmy się na motocyklowy przejazd po Alpach, a jego realizację zaplanowaliśmy od zwiedzenia Pragi, dotarcia we włoskie Dolomity i na koniec zajrzeć do Wiednia. Pogoda wspaniale dopisała, alpejskie krajobrazy cieszyły, zadowalając nasze zmysły, a całość, jak to mamy w zwyczaju, uzupełnialiśmy miejscowymi kulinariami i napitkami. Podobnie jak w zeszłym roku po Bałkanach, naszymi kompanami w podróży byli Tina i Arek na swoim Varadero, a w ostatniej chwili, dołączył do nas na części trasy Grzesiu z Zabrza na Fazerze. Poniżej krótki reportaż zdjęciowy:

10 wrzesień 2015r – Bielsko- Biała > Opava > Bruntal > Pardubice > Praga – 420km

Naszą krótką relację rozpoczniemy od Pragi, która jest stolicą Czech, ale i największym miastem, złożona jest z kilku dzielnic, z których każda ma swój urok. Jeszcze tego wieczoru kiedy dojechaliśmy, uznaliśmy za konieczne, by spojrzeć na miasto, zobaczyć jak ma się po zmroku i co oferuje podglądaczom takim jak my. Spacerowaliśmy długo, na koniec zajrzeliśmy do restauracji „U Kalicha”, gdzie ściany pokryte są rysunkami, a sam wystrój nawiązuje do słynnej czeskiej powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Późnym wieczorem wracamy, a tam… czeka na nas Grześ Hirsz.

Nocleg: A&A Apartment, Blahníkova 637/7 Praga 130 00 Czechy tel: +420608108988

11 wrzesień 2015r – Zwiedzamy Pragę.

Już od rana, zaczynamy zwiedzanie. Praga „Miasto Stu Wież”… czarodziejski świat gotyku i baroku, w którym zamknięta została przeszłość. Miejsce, gdzie zamierzchłe czasy przeplatają się ze współczesnością. I choć za europejskie stolice secesji uchodzą przede wszystkim Wiedeń i Paryż… Praga, obok Budapesztu, wymieniana jest raczej w drugiej kolejności, mimo iż tutejsza secesja wzorowana jest przecież na wiedeńskiej. Pod względem architektury secesyjnej, miasto naprawdę ma się czym pochwalić. W wielu miejscach można natknąć się a to na kamienice z wysokimi witrynami, złocone napisy, czy nawet na kolorowe dekoracje. Czeską sztukę secesyjna kojarzymy głównie z pięknymi dziełami Alfonsa Muchy. Urodziwe nimfy odziane w spływające do ziemi suknie, biżuteria z kwiatowymi i zwierzęcymi motywami oraz ozdobne plakaty, to wszystko co kojarzymy z czeską odmianą art nouveau. Jeszcze tylko niesamowita plątanina uliczek, setki kamienic, wielość świątyń oraz place wypełnione tłumem turystów i… czerwone dachy. Nie może zabraknąć nas na rynku Starego Miasta, Moście Karola, Hradczanach oraz Wyszehradzie.

Spacer do Bramy Prochowej, Domu Miejskiego, Rynku i Ratusza Staromiejskiego. Wieża ratuszowa ozdobiona jest wyjątkowym zegarem Orloj, który co godzinę zaprasza na scenkę, gdzie Śmierć otwiera okienka na klepsydry znak, wtedy 12 apostołów rusza w procesji, potem pieje kogut, Turek kiwa się na boki, Próżność przegląda się w lustrze, a Chciwość pojawia się w osobie żydowskiego lichwiarza. Nic dziwnego, że zegar ten, swoim wykonaniem zachwyca, lecz jego wykonawcy ograniczono tę sposobność… oślepiając go… by nigdy nie stworzył podobnego arcydzieła. Najbardziej charakterystycznym punktem orientacyjnym w panoramie miasta jest zapewne Katedra Św. Wita, wnętrze pozwala cofnąć się w czasie o kilka stuleci, jak i przedstawić zawarte w nim dzieła sztuki sakralnej.

Most Karola, to najsłynniejszy most na rzece Wełtawie, łączy dzielnice Mala Strana ze Starym Miastem. Został wsparty na szesnastu filarach i jest jedynym średniowiecznym mostem kamiennym na świecie, o takiej rozpiętości przęseł. Jeszcze słówko o małej, wąskiej uliczce, która zawdzięcza swoją nazwę mieszkającym tu w XVII w. złotnikom. „Złota Uliczka”, gdzie po jednej jej stronie ciągnie się szereg niewielkich, kolorowych domków, dobudowanych do zamkowych murów. To w nich znajdują się księgarnie, sklepy z czeskim szkłem i pamiątkami. Pod numerem 22, jakiś czas mieszkał Franz Kafka. Legenda o uliczce mówi, że to tutaj alchemicy, pochyleni nad swymi dymiącymi retortami, próbowali szukać „kamienia filozoficznego” dla Cesarza Rudolfa II. … ktoś, kiedyś napisał: „kocham tę cudowną Pragę, wyjątkową i czarującą, jak jej melancholijny król. To posępne miasto, wierz mi, rozpala płomień szaleństwa w mózgach tych, co się tu zadomowili. Duszą miasta jest „Złota Uliczka”, gdzie Rudolf II umieścił kuźnię swoich alchemików. Zagęściło się tutaj tyle siły i tyle magnetyzmu, tyle tajemnych mocy, że spełnia się wszystko, co się nie udało gdzie indziej…”. Tym właśnie domkom zawdzięcza Praga swą tajemniczą, demoniczną, szaloną atmosferę, która przyciągnęła Rudolfa II. Można by tak pisać i pisać, gdyż niepowtarzalna atmosfera prowokuje, ale doskonale wiemy, że wielu z czytelników zapewne temat zna, więc niech to fotki dokończą robotę, najlepiej wiedzą jak kręciliśmy się w tą i z powrotem.

Pisząc o Pradze, nie odważyłabym się zapomnieć o słynnym pisarzu Franzu Kafce, którego surrealistyczną powieść „Proces” polecam z prostej przyczyny… wdrożenia zastanowienia… jak aktualna jest wciąż kryształowa ściana słów, za którą stoi nieprzebyty las kłamstw, z którego wznosi się… istota porządku świata.

12 wrzesień 2015r – Praga > Konopiste > Ceskie Budejovice > Linz > Wels – 300km

Dzisiejszy dzień pokaże co zobaczymy. Najpierw docieramy do miejscowości Konopiste gdzie zwiedamy bardzo ciekawe muzeum „Jawa-CZ”,a następnie zamek na przyległym wzgórzu i jego maleńkie zoo. Na dalszej  trasie napotykamy na rajd zabytkowych samochodów. Było przyjemnie, technicznie i klimatycznie. Na nocleg zostajemy w Wels.

Nocleg: Hotel Greif Kaiser-Josef-Platz 50-51, Wels, 4600, Austria Telefon: +43724245361

13 września 2015r – Wels > Salzkammergut> Salzburg – 200km.

Salzkammergut – kraina malowniczych jezior i wapiennych szczytów – w roku 1997, region wpisany został pod nazwą „Krajobraz Kulturowy Hallstatt Dachstein Salzkammergut” na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W odległości 50 km na płd.- zach. od Salzburga, wśród malowniczych szczytów pasma Dachsteinu, ukryta jest ta właśnie historyczna kraina. Szczyty masywu Dachsteinu unoszą się nad modrymi wodami głębokich alpejskich jezior. Miłośnikiem regionu był austriacki cesarz Franciszek Józef, który chętnie przebywał w kurorcie Bad Ischl. Tu komponowali Mozart i Mahler. Region stwarza wyśmienite warunki do uprawiania sportu i turystyki. Jest tu kilkadziesiąt wyciągów oraz niezliczone trasy do uprawiania turystyki rowerowej i narciarstwa biegowego. Salzkammergut to kraina kilkunastu jezior tworzących iście bajkowy krajobraz. Należą do nich m.in. Attersse, Traunsee, Mondsee, Wolfganagsee, Gosausee oraz Grundlsee. Jeziora te charakteryzuje bardzo duża głębokość sięgająca nawet 190 m!

Po południu docieramy do Salsburga. Z pewnością żadne miasto na świecie, nie jest tak dumne ze swojego obywatela, jak Salzburg z urodzonego tu Wolfganga Amadeusza Mozarta. Na cześć kompozytora nazwano już wszystko, co się dało – lotnisko, uczelnię i… czekoladki! Słynna salzburska czekoladka znana pod nazwą „Mozartkugel” powstała w czasie, kiedy w Salzburgu (zepchniętym na długie dziesięciolecia do rangi prowincjonalnego miasteczka), zaczęło kiełkować poczucie lokalnej tożsamości. W 1842r. odsłonięto pomnik Mozarta, a kilkanaście lat później miasto obchodziło setną rocznicę urodzin kompozytora. Wydarzenia te położyły fundament, pod świadome pielęgnowanie jego kultu. W tamtych czasach czekoladowa pralina była jednak wyłącznie wyrobem cukierniczym i nikt nie traktował jej na równi z… dewocjonaliami. Sam pomysł nazywania rozmaitych artykułów spożywczych czy przemysłowych imieniem Mozarta… nie był nowy. W połowie XIXw. w Salzburgu, zjeść można było „Mozart Torte” z masy czekoladowej, a w 1911r. wypastować buty „najlepszą pastą do butów w całym mieście“ o nazwie „Mozart-Creme”, firmy Hladik z siedzibą na Getreidegasse. Około 1900r. cukiernia Schatz sprzedawała praliny, które też na początku nosiły nazwę „Mozartkugel”. Gdyby tylko było to możliwe, zamiast do Salzburga, jeździlibyśmy zapewne do Mozartburga… jego wizerunek jest wszędzie, starannie uczesany, ubrany w czerwony atłasowy frak i białe pończochy i ta koszula wiązana pod szyją na kokardę… takie słodkie rokoko… czekoladki! A samo miasto? Założone w VIIw. i liczące obecnie 150 tys. mieszkańców, swoją nazwę zawdzięcza soli, czyli „białemu złotu”, które przed laty stanowiło jeden z największych skarbów, jakimi natura obdarzyła ten region. W roku 696 św. Rupert założył klasztor św. Piotra, został pierwszym biskupem Salzburga oraz nadał miastu nazwę „Salzburg”, co oznacza „Zamek Solny”, doceniając rolę i wartość soli. Natomiast Wolfgang Amadeus Mozart ur. 27 stycznia 1756r. w Salzburgu, był wychowany również w tym mieście. Później, już jako kompozytor i klawesynista pracował tutaj dla arcybiskupa w latach 1769-1781, zanim został przez niego wyrzucony i wyjechał do Wiednia. Na szczęście, w całym tym mozartowskim szale, miasto na północnym zachodzie Austrii ma do zaoferowania swoim gościom o wiele więcej. Starówka z dwudziestoma barokowymi kościołami, domem Mozarta i zasłużonym miejscem na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO, należy do jednych z najbardziej charakterystycznych w Europie. Obowiązkowo należy wjechać kolejką szynową na dominującą nad Starówką Twierdzę Hohensalzburg (Forteca Wysokiego Salzburga), skąd roztacza się piękna panorama na miasto i góry.

Nocleg: Meinger hostel Salzburg City Center, Fuerbergstrasse 18-20, Salzburg, Austria tel: + 43 (0)720 883 414

14 września 2015r – Salzburg > Berstesgaden > Rai um Vinkel > Kitzbuhel > Zell a. See > Kaprun – 20km

Dzisiejszego dnia włóczymy się pomiędzy urzekającą przyrodą i jeszcze bardziej urzekającymi domami, które to przyozdobione malunkami bądź zmasowaną ilością kwiatów, prezentują się jak wyjęte z bajeczki i uwodzą wzrok bez końca.

15 września 2015r - Kaprun > Bruck > Grossglockner > Lienz > Pso Cristallo > Cortina d’Ampezzo – 300km

Dzisiejszym clou programu, jest jedna z najpiękniejszych tras w Europie, , to nie lada gratka dla miłośników górskich krajobrazów oraz fanów agrafek, czyli coś dla motocyklistów.

Alpejska Droga Wysokogórska wiedzie przez jeden z najbardziej malowniczych zakątków Starego Kontynentu, dając możliwość zobaczenia jęzora lodowca oraz najwyższego szczytu Austrii wprost z siodełka motocykla. Łączy dwa kraje związkowe – Salzburg i Karyntię. Trasa nadaje się jednak wyłącznie dla odważnych kierowców… podczas gdy zachwycony pasażer, czyli ja z aparatem, podziwia niezwykłe widoki, osoba za kierownicą musi zmagać się z 36 ostrymi zakrętami! To najbardziej malownicza droga w Austrii. Droga ta pnie się serpentynami do krainy wiecznego śniegu, przecinając kolejne strefy geograficzne i klimatyczne. Na odcinku niespełna 50 km, pokonuje się różnicę poziomów wynoszącą 1766 metrów! Po drodze można podziwiać zmieniającą się szatę roślinną oraz poczuć malejące ciśnienie atmosferyczne. Wzdłuż całej trasy znajduje się wiele punktów widokowych i restauracji. Tą malowniczą „wiją” można dojechać do Franz Josefs Höhe skąd roztacza się imponujący widok na najwyższy szczyt Alp Austriackich – Grossglockner (3798m npm) oraz na najdłuższy (prawie 10 km długości !) we wschodnich Alpach lodowiec Pasterze.

Gdy emocje już opadły, malowniczą drogą dotarliśmy we włoskie Dolomity do Cortina d’Ampezzo.

Nocleg: Villa Pocol Stayincortina Località Pocol 42, 32043 Cortina dʼAmpezzo, Włochy tel +393925290273

16 września 2015r - Cortina d.Ampezzo > Pso della Mauria > Tolmezzo > Pontebba > Pso di Pramollo > Hermagor > Katschberg Pas > Mautendorf – 300km

Cortina d’Ampezzo położona w samym sercu Dolomitów, w regionie Veneto, określana mianem „Perły Dolomitów” jest z całą pewnością jedną z najbardziej znanych na świecie stacji narciarskich. To jeden z najważniejszych i najsłynniejszych kurortów narciarskich we Włoszech, w którym nakręcono niektóre części filmu o Jamesie Bondzie. Każdego roku odbywają się tu igrzyska o puchar narciarski, w wyścigu na stokach Stratofane. Toteż objechaliśmy „Królową Dolomitów” wzdłuż i wszerz, a że akurat aura była dość smętna… to i lśnienie „Perły” zdawało się być matowe. Potem wjechaliśmy w rejon zużytych domów, by znów wjechać do Austrii.

17 września 2015r – Mautendorf > Tauern Pas > Obertauern > Schladming > Admont > Melk > Spitz nad Dunajem – 250km

Prócz krajobrazów które wciąż wdzięczą się do nas, przyszedł czas na kolejny „gwóźdź” programu… na Opactwo Benedyktynów w Melku. Powstało w średniowieczu w miejscu wcześniejszej fortyfikacji. Niewielką część tych budowli obronnych wkomponowano w zespół klasztorny. W XV w. tutejsi zakonnicy zainicjowali reformy w obrębie zakonu benedyktyńskiego, głosząc powrót do pierwotnej doktryny św. Benedykta. Wrócili na ścieżki ascetyzmu, cnoty i nauki, czego wyrazem było m.in. uznanie organizacji wspólnoty w Melku, za wzorcową przez papieża Urbana VIII. W XVIIIw. z inicjatywy opata Berhotda Dietmayera klasztor i kościół pw. św. Piotra i św. Pawła, poddano gruntownej przebudowie na styl barokowy. W konsekwencji powstał jeden z największych barokowych zespołów sakralnych w Europie, uznawany za najpiękniejszy przykład baroku w Austrii. Zatrzymując się na rynku, warto usiąść i zadrzeć głowę do góry, by zobaczyć jak opactwo dumnie patrzy na miasto z góry.

18 września 2015r – Spitz nad Dunajem > Krems > Wzgórze Kahlenberg > Wiedeń – 150km

I przyszedł czas na Wiedeń… cesarski i dostojny… secesyjny i muzyczny… zaprosiliśmy się do odwiedzenia lub przynajmniej spojrzenia w czasie przechadzki śladami dawnej monarchii Habsburgów, wspaniałych pałaców barokowych Schönbrunn i Belvedere, do rzucenia okiem w Hofburgu na „mostek kapitański“ byłego potężnego mocarstwa i na spacer po przepięknym bulwarze Ringstraße. Wiedeńska secesja błyszczy. Architektura inkrustowana jest biżuteryjnym detalem. Podobna jest do przedmiotów codziennego użytku projektowanych przez Kolomana Mosera – jednego z założycieli Warsztatów Wiedeńskich (Wiener Werkstätte). Skojarzenie to jak najbardziej uzasadnione, bo Koloman Moser jest autorem także architektonicznych dekoracji. Zaglądamy do Katedry św. Szczepana, znajduje się na byłym terenie dwóch kościołów, jej budowa została zakończona w roku 1160 i należy do największych świątyń europejskich. Świątynia kryje liczne dzieła sztuki gotyckiej oraz barokowej m.in. gotycki ołtarz z Wiener Neustadt, monumentalny grobowiec Fryderyka III – dzieło Mikołaja z Lejdy, późnogotycką kazalnicę wykonaną prawdopodobnie przez Antona Pilgrama oraz kilkanaście barokowych ołtarzy, w tym główny z obrazem przedstawiającym męczeńską śmierć Świętego Szczepana, pierwszego męczennika w dziejach chrześcijaństwa. W podziemiach znajdują się groby książąt z austriackiej linii Habsburgów i ważnych osobistości Austrii. Chodzimy tak i chodzimy, napatrzeć się nie sposób i zdecydowanie jeden dzień na Wiedeń to za mało… ten szykowny nastrój i atmosferę torciku Sachera, nie zapominając o kawie, należy dawkować przekraczając wszystkie normy czasowe… na nas czas nie poczekał, więc i wiele nas ominęło, lecz nic to, zawsze przecież możemy tu powrócić. Pisząc kawa… którą teraz można już wypić w połowie Europy, ponoć nigdzie nie smakuje tak doskonale, jak na austriackim bruku. Co ciekawe początkiem tych tradycji była pierwsza kawiarenka otwarta w Wiedniu, znana jako „Dom Pod Błękitną Butelką” (Hof zur Blauen Flasche), której właścicielem był Polak, Jerzy Franciszek Kulczycki. Dzięki łaskawości króla Jana III Sobieskiego znalazł się on w posiadaniu ziaren kawowych, jakie były w ekwipunku tureckiej armii podczas najazdu w XVII w. Mieszkańcy Wiednia uczcili jego pamięć niewielkim pomnikiem i pamiątkową tablicą na starówce

Na koniec, choć zwiedzaliśmy go na początku, zostawiliśmy Wzgórze Kalenberg (po polsku Łysa Góra), które odegrało bardzo ważną rolę w dziejach XVII-wiecznej Austrii, Turcji i Polski. Miejsce to bowiem związane jest z jedną z największych bitew ówczesnej Europy, która była jednocześnie olbrzymim sukcesem polskiego oręża, polskiej husarii, dowodzonej przez króla Jana III Sobieskiego. To z tym wzgórzem kojarzona jest słynna Odsiecz Wiedeńska 1683 roku. Na szczycie góry znajduje się kościół pw. św. Józefa prowadzony od 1906 roku przez polskich księży zmartwychwstańców, a w nim izba upamiętniająca zwycięstwo polskie w Odsieczy Wiedeńskiej. Z Kahlenbergu roztacza się panorama Wiednia oraz 165-metrowej wysokości maszt radiowo-telewizyjny. Znajduje się tu również tablica upamiętniająca wizytę papieża Jana Pawła II w 1983 roku, złożoną w ramach obchodów 300. rocznicy zwycięskiej bitwy. Patrząc historycznie… Sobieski nie doznał uznania swoich zasług ze strony cesarza Leopolda I Habsburga. Król pisał do swojej żony: „Stoimy tu, nad brzegami Dunaju, jak kiedyś lud izraelski nad babilońską wodą, płacząc nad końmi naszymi. Nad niewdzięcznością tak nigdy niesłychaną”. Na czyny króla z podziwem patrzał świat chrześcijańskiej Europy, słusznie uznając go za tego, który uratował kontynent od ekspansji świata islamu. W liście do papieża Innocentego XI, Sobieski jako człowiek głębokiej wiary, napisał jakże ważne słowa: „Venimus, vidimus, Deus vicit” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył)”. Tym samym zwycięstwa pod Wiedniem nie przypisywał tylko własnym zasługom, lecz przede wszystkim opatrzności Bożej. Pamięć Polaków o Odsieczy i Wiktorii Wiedeńskiej przetrwała wieki… lecz cóż za chichot historii, czy jak kto woli losu się przytrafił w tym miejscu… Sobieski uratował kontynent od ekspansji świata islamu… a teraz tenże właśnie „świat” ma na tutejszym wzgórzu restauracje, żyje w Austrii i ma się nieźle, reszta kontynentu również chętnie przyjmuje islam w swoje progi, a żyjąc chwilą obecną, mamy teraz „najazd” uchodźców… hidżra to czy wizja wizja lepszego świata?… a może obopólny ratunek?…

19 września 2015r – Wiedeń > Breclav > Ostrokovice > Novy Jicin > Bielsko-Białą – 350km

Na przestrzeni tych 11 dni, pokonaliśmy odległość około 2500km.

Ponieważ tematy alpejskich wypraw i pokonywania motocyklem otwartych tylko latem alpejskich przełęczy zawsze wiążą się ze sobą, mamy jeszcze do zaprezentowania jakby zaległą relację z podobnego przejazdu odbytą kilka lat temu, a dokładnie w 2009r.. W owym czasie, w natłoku spraw, nie było okazji jej przedstawić i zaprezentować, a jakby uzupełnia nasz ostatni wyjazd, dodając jeszcze tydzień podróży, tym samym łącząc go w nasyconą całość, otrzymujemy program na świetną wyprawę po całych Alpach, tych austriackich, niemieckich, włoskich, szwajcarskich i francuskich.

Tak więc w owym czasie z Grzesiem, Romkiem i Laurą, pojechaliśmy z włoskich Dolomitów z Cortina d’Ampezzo poprzez przełęcze: Pso di Giau (2299m n.p.m), Pso Falzarego (2105m n.p.m) i Pso d Erbe (2004m n.p.m) dotarliśmy do Bressanone i dolej do Bolzano, Merano i Silandro. Tam skierowaliśmy się na słynną dla motocyklistów przełęcz Pso d. Stelvio (2759m n.p.m) i zjechaliśmy do Bormio. Stamtąd poprzez Pso di Fraele Col de I’Iseran (2208m.n.p.m) i Pso Forcola di Livigno (2315m n.p.m) przejechaliśmy do Szwajcarii. Noclegi realizowaliśmy na trasie korzystając z w miarę tanich pensjonatów i gasthausów. Trasę nie rozdzielamy obecnie na odcinki dzienne, jest tylko szablonem, do ewentualnego wykorzystania w podobnej podróży.

Na terenie Szwajcarii przez Beninapass (2323m n.p.m) dojechaliśmy do St. Moritz i poprzez Malojapass (1817m n.p.m) powróciliśmy do Włoch, zjeżdżając nad jezioro Como. Teraz podalpejskimi drogami musieliśmy się przedostać ponad Mediolanem aż za Turyn, pod granicę z Francją do Sausa i poprzez przełęcz Col du Mt.Cenis (2083m n.p.m) dotarliśmy w rejon wysokich francuskich szczytów alpejskich do Va’l d’ Iser. Tam pokonaliśmy najwyższą przełęcz Col de I’Iseran (2770 m n.p.m) i przez przełęcz St. Picc. S.Bernardo (2188m n.p.m) powróciliśmy do Włoch do Courmayer.

Dalej przez Aosta i Col d. Gran S.Bernardo (2469m n.p.m) ponownie wjechaliśmy do Szwajcarii. Teraz centralnymi rejonami tego kraju, krajobrazowymi i podrzędnymi drogami, pokonując pomniejsze alpejskie przełęcze, unikając jak ognia autostrad dotarliśmy do Vaduz, stolicy Księstwa Liechtensteinu. To małe górskie państwo w Europie Zachodniej, leżące pomiędzy Austrią i Szwajcarią. Położone jest nad górnym Renem i nie należy do Unii Europejskiej. Cała granica zachodnia państwa przebiega wzdłuż biegu tej rzeki, wschodnia zaś wyznaczana jest przez łańcuchy alpejskie. W Feldkirch wjechaliśmy do Austrii i drogą nr 188 Silvretta Hochalpenstr. przez Bielerhöhe (2032m n.p.m) kierowaliśmy się w stronę Insbrucka. Stamtąd pojechaliśmy jeszcze do alpejskiego kurortu Mayerchofen i dalej przez Gerlospass (2759m n.p.m) dotarliśmy do Mittersill i Kaprun, gdzie oba nasze przejazdy, ten obecny i sprzed kilku lat połączyły swe drogi.

Aby odbyć taką podróż, należy na to zarezerwować sobie co najmniej dwa do trzech tygodni, najlepiej letnich i mieć dużo szczęścia, aby pogoda dopisała. Nam, w obydwu tych przejazdach zaświadczyła poprawność, jedynie przełęcz Col de I’Iseran (2770 m n.p.m), na naszym GPS-ie było 2782m, pokonywaliśmy przy padającym śniegu. Niestety, największym utrapieniem, są ceny noclegów, które obecnie kształtują się na poziomie min. 25€ od os. Cenę, którą należy na to przeznaczyć, z nawiązką zrekompensują… piękno krajobrazów, magiczne miejsca, ludzkie osiągnięcia, kulinaria z akompaniamentem i wspaniałe, motocyklowe przeżycia, których nikt nam nie odbierze… nawet komornik :-)

alpy1