24.07.2015r – piątek

Tak jak sygnalizowaliśmy wcześniej, przygoda z Azją się jeszcze nie skończyła, bo przecież musimy w komplecie powrócić do kraju. Jak wiecie nasz pojazd w ciągu ostatnich trzech tygodni podróżował Koleją Transsyberyjską, na trasie Władywostok – Moskwa. Aby go odebrać musieliśmy ponownie wyrobić rosyjskie wizy, powrócić do Moskwy i odbyć końcowy etap podróży, który wyznaczyliśmy sobie na trasie „Złoty Pierścień Moskwy”, wokół stolicy i to co będzie po drodze, Petersburg i kraje nadbałtyckie. Rozpoczynamy więc „przerzutowy” dzień. Już o 5.00 pobudka, gdyż o 6.32 jedziemy pociągiem Pendolino z Katowic do Warszawy, aby na dworcu głównym przesiąść się do ekspresu jadącego 30 minut na Lotnisko Chopina (doskonała wersja, o której dowiedzieliśmy się dopiero dzisiaj). O 12.40 mamy lot Aerofłotem do Moskwy. Po zmianie czasu o jedną godzinę do przodu, punktualnie zgodnie z rozkładem o 15.30, jesteśmy na Lotnisku Szeremietiewo. Następnie, po pół godzinie oczekiwania, szybką koleją „Areoexpress” do moskiewskiego metra, by zieloną linią z dworca Białoruskiego, dotrzeć do dworca Carycyno, na południowe przedmieścia stolicy Rosji. Jesteśmy tam o 17.30 i właśnie o tej porze zamykają magazyny, gdzie po dotarciu Koleją Transsyberyjską z Władywostoku, mamy odebrać nasze auto. Już wcześniej przewidzieliśmy taką sytuację, toteż uczynni Rosjanie, pracownicy firmy przewozowej, obiecali nam telefonicznie, że na nas poczekają. Tymczasem jedziemy dalej, gdzie po godzinie oczekiwania w upale, pociągiem podmiejskim, w okrutnym ścisku, dotarliśmy wreszcie do Podolska, oddalonego o 55 km od Moskwy. Dalej już na piechotę (brak taksówek) pół godzinnym szybkim marszem, dobrnęliśmy do magazynów firmy transportowej, pod adres Podolsk ul.Vishnevaya 5B (ул. Вишневая 5б Тел.: 8 (495) 646-81-52 lub tel: 8-926-603-2531 (Alexander). Podajemy jeszcze raz wszystkie namiary, gdyż firma jest warta polecenia i bardzo solidna! (Odprawka Awtomobilej, Władywostok, ul.Wierchnieportowaja 76, tel: +7 974 0691266, e-mail:gs.vl@mail.ru , http://www.gs25.ru/ ). W Moskwie Управляющий директор, ООО Гранд-Сервис – Евгениий Желонкин тел. (423) 299-27-21, 259-85-00 сот. 8-914-069-1266. Przypominamy również iż koszt przesłania naszego auta, zajmującego objętość kontenera 20′ na trasie Władywostok – Moskwa wyniósł około 5tys. zł, jest to cena nad wyraz uczciwa. Aleksander czekał już na nas i po krótkim sprawdzeniu pojazdu (10min.) i jego stanu (nienaganny, nic nie zginęło i nic nie zostało uszkodzone), o 20.00 opuszczamy rejon magazynu i z Podolska, wschodnią stroną stolicy, w okropnym ruchu, kierujemy się na Vladimir (Włodzimierz), na wylotową trasę M7, prowadzącą na wschód w kierunku Kazania. Po trzech godzinach drogowej mordęgi, udało nam się pokonać zaledwie 100km, zdeterminowani i zmęczeni dzisiejszymi perypetiami transportowymi, zjechaliśmy z trasy do miejscowości Pavlovskij Posad (Pawłowski Posad) i tam na parkingu stacji paliw, pozostaliśmy na nocleg. Mieliśmy nadzieję, że jeszcze tego dnia dojedziemy do Suzdala, jednak było to niestety niewykonalne.

25.07.2015r – sobota

Nadal wspaniała letnia pogoda, jednak bez upałów 26ºC. Pokonujemy 135 km, które dzieli nas od od Vladimira (Włodzimierza), zbaczamy na trasę A83 i po następnych 35km docieramy do Suzdala, jednego z 10 zabytkowych staroruskich miast, leżących na słynnym „Złotym Pierścieniu” otaczającym Moskwę, zwane jego perłą. Jestem tu już po raz trzeci w ciągu minionych prawie 14 lat i 8lat po ostatnim motocyklowym pobycie. Nie tyle więc pamiętam poszczególne obiekty, może poza Kremlem – ruską średniowieczną twierdzą, a raczej grodem warownym oraz znajdującym się na jego terenie soborem Pokrowskim, gdyż były jeszcze wtedy w fazie renowacji. Otoczony wysokim, sześciometrowym czerwonym murem „Spaso Jewfimijewa Monastyria”, czyli monaster Spaso – Jewfimijewski (wstęp 400 rubli od os.). Budowę rozpoczęto w połowie wieku XIV, kiedyś miał tu siedzibę najbogatszy zbór klasztorny w okolicy, posiadał we władaniu 100 tysięcy poddanych chłopów. W dawnych celach, mieści się obecnie Muzeum Sztuki i Rzemiosła. Na terenie klasztoru można posłuchać gry na kościelnych dzwonach, obserwując muzyka na wieży, poruszającego za pomocą sznurów rękami i nogami większe i mniejsze dzwony. Odwiedziliśmy również „Muzeum Djerjewiannogo Zodciestwa i Kriestianskogo Byto”, czyli „Muzeum Architektury Drewnianej” (wstęp 250 rubli od os.). Spacerujemy od monastyrów do cerkwi, od targu do kolejnych zabytków, Są dorożki i śluby, są bary, stragany, restauracje, są kobiety które sprzedają owoce i warzywa, te z ogródka i te z lasu, nawet Indianie są, ubrani w narodowe stroje, a nad wszystkim niezłomnie czuwa… towarzysz Lenin. Całość, sprawia ogólne wrażenie baśniowego, zatrzymanego w ruchu świata sprzed wieków. W tym niewielkim miasteczku typu wiejskiego, znajdują się 52 świątynie, 5 klasztorów (najwięcej obiektów sakralnych w Rosji poza stolicą) i ponad 100 zabytkowych domów kupieckich. Wśród nich cztery najcenniejsze budowle i ich zespoły, znajdują się na Liście Dziedzictwa UNESCO. Miasteczko z niską zabudową z wieloma drewnianymi chatami, położone wśród zakoli rzeczki Nerli oraz łąk i pól podchodzących aż pod centrum, wśród prowincjonalnej ciszy, tchnie spokojem i przypomina dawne czasy, ale także pokazuje ich upływ i wprowadza w zadumę.

Dużo budowli sakralnych i świeckich jest nadal w kiepskim stanie, pilnie potrzebuje remontu. I chociaż cały Suzdal ma status żywego skansenu, stanowiąc fragment Państwowego Włodzimiersko – Suzdalskiego Muzeum – Rezerwatu, a równocześnie jednego z najważniejszych w Rosji centrów turystyki, także zagranicznej, to widocznie środki na renowację zabytków są zdecydowanie zbyt skąpe lub źle wydawane. Oglądając te sypiące się ze starości mury niektórych cerkwi, chylące się ku ziemi zabytkowe drewniane domy, przypominamy sobie skandal o którym tu opowiadano. Do Suzdala miał przyjechać ktoś wysoko postawiony. Chyba nawet najwyżej w kraju. Walące się zabytki przy trasie planowanego przejazdu gościa zasłonięto więc płótnami, na których namalowano jak będą one wyglądać po rewaloryzacji. Na tyle realistycznie, że z oddali wyglądały one „jak żywe”. Mistyfikację w stylu „potiomkinowskich wsi” wywąchały jednak media i wyszedł z tego skandal. Życie brutalnie zweryfikowało te zamierzenia. Rozpadł się ZSRR, Rosja pogrążyła w chaosie i zapaści gospodarczej. Były ważniejsze potrzeby niż troska o stare cerkiewki i chaty.

Jako oficjalną datę powstania przyjęto rok 1024, tak więc za 9 lat, będzie on obchodzić swoje Millenium. Klasztory fundowali m.in. carowie: Wasyl III i Iwan Groźny, zaś cerkwie… bogaci kupcy. Tylko w XVIII w. wzniesiono 30 cerkwi parafialnych. Suzdal stał się jednym z religijnych centrów Rosji. Poza tym był głuchą prowincją położoną na uboczu linii kolejowych i ważnych dróg.

Był również polski epizod, w okresie Wielkiej Smuty, na przełomie XVI i XVII wieku, miasto odmówiło posłuszeństwa carowi Wasylowi Szujskiemu i poparło „tuszyńców” tj. zwolenników Dymitra Samozwańca. Otwarto miasto dla nich oraz dla polskich oddziałów płk. Lisowskiego. Ten, miasto umocnił i utrzymał przez osiem miesięcy, odpierając ataki wojsk moskiewskich, co spowodowało w mieście znaczne zniszczenia. W 1610 r. ocalało w nim tylko 78 domów. Los i później nie szczędził Suzdala, gdyż w 1634 r. najechali go krymscy Tatarzy, grabiąc co się dało. W 1644 wielki pożar zniszczył część miasta przylegającą do Kremla. Zaś zaraza, w latach 1654-1655 zredukowała liczbę mieszkańców o połowę. Rewolucja i czasy komuny całkowicie pogrążyły miasto, a działalność religijna przestała istnieć. Obiekty popadały w totalną ruinę. Na terenach klasztornych powstało więzienie i obóz jeniecki. W 1967 r. przyjęto generalny plan rozwoju Suzdala, przekształcając go w miasto-muzeum. Otwarto pierwsze ekspozycje muzealne, rozpoczęto rewaloryzację zabytków, czego efektem było wpisanie w 1978 r. na listę UNESCO.

Cały dzień spędzamy w tym klimatycznym miejscu, gdzie oferta historyczna jest ogromna, aby późnym popołudniem przemieścić się następne 130km na północ do miasta Yaroslavl (Jarosław). Jedziemy tam bocznymi drogami, co powoduje, że niejednokrotnie są to gruntówki, dukty leśne, a nawet… poligony z betonowymi płytami, kompletnie bez żadnych oznaczeń. Błądzimy, kluczymy, a bez pomocy i wskazówek miejscowej ludności, z pewnością byśmy nie przejechali. Pomimo iż rejon ten, leży niezbyt daleko od stolicy, to i tak polecamy jeździć jedynie głównymi drogami, które są w bardzo dobrym stanie i bardzo dobrze oznakowane. Pod wieczór, docieramy do Jarosława i przy murach Kremla, na parkingu, nad rzeką Wołgą, pozostajemy na nocleg.

25-26-07-2015-map

26.07.2015r – niedziela

Noc z przygodami, miejsce jakim jest parking, położone jest również obok pomnika i drzewek szczęścia nowożeńców z wieloma kłódkami. Jest również miejscem schadzek i nocnej zabawy, co spowodowało iż nasz sen był nieco przerywany i wzbogacony o wrażenia artystyczne, z tańcami i śpiewami włącznie. Od rana aż do godzin południowych zwiedzamy to historyczne, ciekawe i sympatyczne miasto ulokowane również na trasie Złotego Pierścienia. Obszar ten pokrywa się częściowo z regionem historycznym zwanym Rusią Zaleską, który wraz z Rusią Nowogrodzką stanowi kolebkę państwowości rosyjskiej. W miastach tych zachowały się unikatowe zabytki historii i kultury ruskiej, są one także centrami ludowego rzemiosła. Jarosław, założony został ok. 1010 r. przez Jarosława Mądrego. Zwany jest również rosyjską Florencją ze względu na piękno i liczbę zabytków. W latach 1027-1463 stolica niezależnego Księstwa Jarosławskiego, potem włączony do Księstwa Moskiewskiego. W XVI w. rozkwita dzięki handlowi, powstaje pierwszy port na Wołdze, a w czasie Wielkiej Smuty był siedzibą rządu rosyjskiego.

Do najstarszych obiektów klasztornych zalicza się bramę wjazdową (Święte Wrota) oraz sobór Przemienienia Pańskiego zbudowany w XII wieku (wstęp płatny, w zależności co chce się zobaczyć, sobór (70rubli od os.), dzwonnicę (200rubli), a może symbol prawie narodowy… misia Maszę (60rubli). Jarosław, jak mało które z rosyjskich miasta, charakteryzuje się typową architekturą z okrągłymi kopułami wieńczącymi wieże budynków świeckich i sakralnych. Do najważniejszych zabytków miasta należą: Baszta Wołżańska i Znamieńska, Pałac metropolity z XVII wieku, Cerkiew Objawienia Pańskiego oraz Fiodorowskiej Ikony Matki Bożej. Cały obszar Starego Miasta został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, gdyż zachował swój oryginalny klimat oraz wygląd sprzed kilku wieków.

Jak pisał Apołłon Grigorjew “… Jarosław to miasto niezrównanej urody, wszędzie jest Wołga i wszędzie jest historia”. Miasto robi na nas bardzo pozytywne wrażenie, tchnie spokojem, kolorami, zabytki misternie zrekonstruowane, dużo zielonej przestrzeni i terenów rekreacyjno-parkowych, a wszystko to z myślą o mieszkańcach, ale jest coś jeszcze… jedna z największych fabryk produkujących… walonki! – tradycyjne obuwie narodów Eurazji – robione z wojłoku, czyli grubego wełnianego filcu. Na tereny Rosji przywędrowały wraz z wojskami tureckimi i mongolskimi w czasie Złotej Ordy. Miejscowi mówią na nie „pimy”. Jedyne co zastanawia spacerując po mieście, to nad wyraz rozbudzana pamięć o zwycięstwie nad faszyzmem, z zupełnym brakiem negacji stalinizmu i pamięci jego ofiar. Co za dziwna sytuacja i… ta mentalność, przecież było tych zbrodni wiele więcej, niż tych związanych z II Wojną Światową… mistrzowie od propagandy pana Putina, misternie tkają sieć dostępnej i jedynie pożądanej wiedzy w społeczeństwie, wiedzą jakimi sposobami pobudzić patriotyzm w narodzie. Tak na marginesie… można napić się antyamerykańskiej kawy… hm… Jeszcze tego dnia pokonujemy 820km trasy w kierunku Petersburga i w okolicy Jeziora Ładoga, pozostajemy na skraju lasu w naszym hoteliku Toyota Inn. Do Petersburga mamy około 50km.

27-07-2015-map

27.07.2015r – poniedziałek

Wczorajszą piękną, letnią aurę, dzisiejszego poranka zastąpiła mżawka i ponura, pochmurna pogoda. Trochę kiepsko, gdyż mamy w planie odwiedzić dwie najciekawsze atrakcje okolic Sankt Petersburga (Petersburg), Carskoje Sieło (Carskie Sioło), czyli obecny Puszkin i Pietiergof (Peterhof), zwany w latach 1944÷1997 Pietrodworiec, niegdysiejsze carskie, letnie rezydencje. Rozpoczynamy od tej pierwszej, gdyż od strony którą wjeżdżamy, dogodniej dotrzeć. Jesteśmy na miejscu, a oczom naszym ukazuje się niewyobrażalna… kolejka do kas biletowych. Po ponad pół godzinnym oczekiwaniu, mamy bilety na 13.30 do zwiedzenia wnętrza wielkiego pałacu (wstęp 720rubli od os.). Potężny kompleks założony został przez Katarzynę I na nierównych i bagiennych terenach 25km na południe od Petersburga, które to otrzymała w 1708 r. od swego przyszłego męża, cara Piotra I. W 1722 Katarzynie zbudowano tam niewielki pałacyk, a trzy lata później całą posiadłość oficjalnie nazwano Carskim Siołem. Dopiero za rządów carycy Elżbiety (panującej w latach 1740-1762) pałac gruntownie przebudowano. Największą rolę w rozbudowie rezydencji należy przypisać Francisco Bartolomeo Rastrelliemu, włoskiemu architektowi będącemu na carskim etacie . Pałac otrzymał 300 metrową fasadę, której lekkości nadaje nieprzerwany rząd okien oraz liczne elementy wertykalne, kolumny, atlanty i pilastry. Rastrelli zastosował także grę intensywnych kolorów, błękitu, bieli i matowego złota posągów. Katarzyna II, która zasiadła na tronie Rosji w roku 1762, postanowiła jeszcze bardziej upiększyć Carskie Sioło. Za jej panowania zapanowała moda na styl klasyczny, zatrudniła więc szkockiego architekta klasycystycznego, Charlesa Camerona, który spełniał jej każdy architektoniczny kaprys. Pałac, a właściwie zespół pałacowo-parkowy, jest jedną z najznakomitszych rezydencji w stylu rosyjskiego baroku.

Mamy sporo czasu, więc zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejścia rozległego parku i ogrodów. Składają się one z trzech części. Ogród francuski o formach geometrycznych, 70 hektarowy park krajobrazowy (ogród angielski), gdzie założono Wielki Staw z Salą na Wyspie oraz Kolumną Czesmeńską, ustawioną na pamiątkę zwycięstwa Rosji nad flotą turecką w 1771 r. W ogrodzie wzniesiono także łaźnię turecką w formie meczetu oraz Most Marmurowy z różnych marmurów syberyjskich. W jego pobliżu ustawiono rzeźbę Dziewczyna z rozbitym dzbanem, o której wiersz napisał Puszkin. Trzeci park rozciąga się w pobliżu klasycystycznego Pałacu Aleksandrowskiego. Na jego terenie znajduje się lesisty Zwierzyniec, miejsce polowań, chińska wioska i chińskie mosty oraz park pejzażowy. Aby zwiedzić turecką łaźnię należy wykupić dodatkowy bilet (200rubli od os.)… warto zobaczyć. Myśleliśmy, że mamy sporo czasu na obejście tego rozległego kompleksu, jednak okazało się, że te dwie godziny ledwo starczyły i nadeszła nasza pora zwiedzania pałacu. Zwiedzającym udostępniono 20 sal reprezentacyjnych, w tym Bursztynową Komnatę wyłożoną kryształowymi lustrami, Salę Wielką ze złoconymi rzeźbami , wystawę pałacowych mebli i przedmiotów artystycznych. Imponujące wnętrza – Sala Balowa o powierzchni około 900 m², której ściany pokryte są niemal w całości lustrami i kinkietami (696 lamp). Na suficie, po niebie nad kolumnadą spacerują alegoryczne postaci i bóstwa. Sala została ozdobiona wyjątkowo rozrzutnie i tam, gdzie nie ma luster i kinkietów, umieszczone są małe złote ornamenty i rzeźby. Bursztynowa Komnata – rekonstrukcja stworzona na trzechsetną rocznicę założenia Petersburga, rosyjskim konserwatorom wierne odtworzenie komnaty i zdobycie pojedynczych oryginalnych detali zajęło 24 lata. Jantarowa wykładzina Bursztynowej Komnaty w Carskim Siole zajmuje 86 m² i waży 1104 kg. Oryginalna zaginęła w czasie II wojny światowej, do dziś symbol wielkości rodziny Romanowów. A było to tak… w 1701 roku wielbiciel sztuki Fryderyk I Hohenzollern rozkazał skonstruować komnatę, której ściany miały być w całości pokryte bursztynem. Zadania tego podjął się architekt Andreas Schluter z Gdańska. Sala ta miała zdobić Pałac Charlottenburg, jednak ukończono ją tuż przed śmiercią Fryderyka I. Jego następca, król pruski Fryderyk Wilhelm I niewiele miał wspólnego ze sztuką. Władca nakazał wysłać komnatę w prezencie carowi Piotrowi I, jako dar dyplomatyczny (uznał ją za bezużyteczną). Dopiero caryca Elżbieta wykorzystała prezent i umieściła komnatę w Pałacu Zimowym, a następnie przeniesiono ją do Carskiego Sioła, gdzie pozostała do II wojny światowej. W 1941 roku Niemcy wywieźli komnatę, która po wojnie zaginęła. Nasze wrażenia?… ponadprzeciętne widzenia… nie tylko amberowy zawrót głowy.

Z ciekawostek… należy wymienić iż miejsce to, nieco odmiennie wiąże się z ostatnim carem Mikołajem II, został w nim umieszczony po aresztowaniu przez Rząd Tymczasowy. Natomiast w 1944 r. w czasie odwrotu Niemców Carskie Sioło uległo zniszczeniu, a pałace legły w gruzach. Winę częściowo ponosiła Armia Czerwona, która nie zdołała rozbroić pozostawionych przez Niemców ładunków wybuchowych z opóźnionym zapłonem. Jeden z nich wybuchł 3 lutego 1944 r., a więc tydzień po wycofaniu się Niemców.

Po zwiedzeniu Carskiego Sioła przemieszczamy się około 50km na zachodnie przedmieścia Petersburga, położone nad Zatoką Fińską, aby podziwiać następne architektoniczne cacko okolic Petersburga, pałac i ogrody Peterhof. Zespół pałacowo-ogrodowy założony został przez cara Piotra I (1714-1721). Wielki Pałac stoi pośrodku parku, którego górna część stanowi park francuski z m.in. fontanną Neptuna wykonaną w 1658 r. w Norymberdze dla uczczenia końca wojny trzydziestoletniej. W 1782 r. została sprzedana carewiczowi Pawłowi. Park dolny wstęp 500rubli od os.), w stylu angielskim, dzieli Wielka Kaskada, upamiętniająca triumf Rosji nad Szwecją ukończona w 1724 r. Zdobi ją 37 złoconych posągów z brązu, 64 fontanny i 142 wodotryski. Interesującym przykładem sztuki wodnej są niektóre fontanny mechaniczne. Należy do nich fontanna Słońce, w postaci wysokiej kolumny ze złoconymi tarczami, z których wystrzeliwują 72 strumienie wodne na kształt promieni słonecznych. Woda do parku doprowadzana jest z oddalonych o 22 km Wzgórz Ropszyńskich, spływa ona potem do Kanału Morskiego i dalej do Zatoki Fińskiej. Wszystkie fontanny zużywają dziennie do 100 tys. m³ wody.

Niestety dziś poniedziałek, dzień techniczny i wnętrza pałacu są niedostępne dla zwiedzających. Kaskada fontann i przepiękne parki (o łącznej powierzchni 600 hektarów!) rekompensują ten brak, do tego wspaniała pogoda diametralnie inna od porannej. W czasie II wojny światowej w Peterhofie siedzibę miał sztab niemieckiej armii, która przez blisko 900 dni oblegała Leningrad. W czasie odwrotu Niemcy zniszczyli budynki, podkładając w nich ogień, który spowodował wypalenie wnętrz pałacowych. Zniszczone zostały również ujęcia wodne. Po wojnie obiekty te odbudowano i odrestaurowano, a na trzechsetlecie Petersburga, doprowadzono do pierwotnej świetności. Byłem tu 12lat temu w maju, na motocyklu, na miesiąc przed uroczystościami, wszystko było jeszcze w rekonstrukcji, pozbawiane obecnego uroku. A dziś… rozległy widok na Bałtyk sprawia, że Peterhof stanowi doskonały symbol władczych aspiracji carów… do tego oszałamiająca Wielka Kaskada i podobno „godny najwyższego z monarchów”… pałac… który możemy sobie tylko wyobrazić (2 dni nieczynny)… lub zajrzeć do googlowego silosu po namiastkę odzwierciedlenia.

Wieczorem docieramy do centrum, gdzie nad rzeką Newą, kilometr od Pałacu Zimowego, mamy lokum na następne dwie noce w „Mini Hotel Atlas” (3.840rubli). Мини-отель “Атлас”, +7 (960) 249-42-92, Kadetskaya Liniya, 31 apt 11 – tanio, schludnie, czysto, wart polecenia!

28.07.2015r – wtorek

Na początek, przed wyruszeniem w miasto, ciut historii – sprawą prestiżową dla władców Rosji z dynastii Romanowów było uzyskanie dostępu do Morza Bałtyckiego. Przez ponad sto lat kolejni carowie bezskutecznie starali się ten cel zrealizować. Dopiero w okresie rządów Piotra I Rosjanie znaleźli się nad Bałtykiem, dzięki wojnie, którą toczył ze Szwedami w latach 1701÷1721 oraz zwycięstwie w bitwie pod Połtawą w 1709. Głównym marzeniem cara było zbudowanie od podstaw miasta, które miało świadczyć o narodzinach potęgi państwa rosyjskiego. Prace budowlane, w których brali udział najwybitniejsi architekci ówczesnej Europy, rozpoczęły się już w 1703 na zdobytej rok wcześniej od Szwecji Wyspie Zajęczej, położonej w Ingrii u ujścia Newy. Był to obszar podmokły, toteż osuszenie tych terenów było podstawowym wyzwaniem dla budowniczych. Pierwszą budowlą wzniesioną na tym obszarze była Twierdza Pietropawłowska, którą rozpoczęto wznosić na mocy rozkazu Piotra I z dnia 16 maja (27 maja według kalendarza gregoriańskiego) 1703 r. Dzień ten jest uznawany za datę założenia miasta, a na płycie kamiennej wyryto następujący napis:

Roku pańskiego 1703, 16 maja założone zostało przez cara i wielkiego księcia Piotra Aleksiejewicza miasto Sankt-Petersburg.

W latach 1712–1918 miasto było stolicą rozrastającego się Imperium Rosyjskiego. W dwudziestym wieku przeżył trzy zmiany nazwy, trzy rewolucje i 900-dniową blokadę. Obecnie Petersburg jest największym po Moskwie ośrodkiem gospodarczym, kulturalnym i naukowym Rosji, jednak pod względem odwiedzin turystów przewyższa stolicę. Przez UNESCO został ogłoszony ósmym, najbardziej atrakcyjnym turystycznie miastem świata, m.in. w związku z opiniami, że jest jednym z najwspanialszych zespołów urbanistycznych świata. Kilkadziesiąt wysp, na których leży Petersburg, spiętych jest 396 mostami, z których 14 największych jest co noc otwieranych w celu umożliwienia statkom przedostania się na Jezioro Ładoga. Z tego względu nazywany bywa też „Wenecją Północy”.

Zwiedzamy Petersburg lub po prostu „Piter”. Opływamy kanałami ścisłe centrum (700rubli od os. czas 1 h), spacerujemy po starych zakamarkach miasta, zaglądamy do „Muzeum Figur Woskowych” (wstęp 300rubli od os.). Na początku mieliśmy plan rozpocząć dzisiejszy od zwiedzenia Ermitażu, jednak tłumy przy kasach rozwiały nasz zapał, postanowiliśmy wrócić później. Tymczasem idziemy do miejsca, gdzie w 1881r. zabito cara Aleksandra II, do Cerkwi Spas-na-Krowi (wstęp 250rubli od os.). Niezwykły efekt kolorystyczny, tak z zewnątrz, jak i wewnątrz, osiągnięto dzięki fantazyjnemu użyciu zróżnicowanych materiałów oraz 20 rodzai kamieni dekoracyjnych. Misterne detale, mozaiki, herby, obramowania okien, pięć kopuł… wszystko to sprawia, że cerkiew uosabia landrynkowy obiekt z bajki… cudo! Po wyjściu, nie sposób ominąć stragany, eh… czego tam nie ma… matrioszki, ale nie z wizerunkiem kobiety… lecz czołowych przedstawicieli tego świata… niekoniecznie pozytywnych i niekoniecznie żyjących… skąd takie zamiłowanie do zbrodniarzy?… skąd to uwielbienie do Putina?… skąd ta nieznajomość historii?… czyżby to ignorancję przygniótł patriotyzm?… a może prowadzają się razem z zewnątrzsterownością i propagandą?… sama nie wiem jak to tłumaczyć… jedno wiem… trzeba jak najdłużej żyć zwycięstwem nad Hitlerem, nawet widziałam takie naklejki na samochodach (jest ich wiele)… czołg, a pod spodem napis „Na Berlin”, albo ludzik z sierpem i młotem zamiast głowy, p……i ludzika ze swastyką zamiast głowy, obok data 1941-1945 i napis „Możemy to powtórzyć”, a na koniec coś ze Stalinem, gdzie pod jego wizerunkiem napisano „Dziękujemy dziadku za zwycięstwo”… nic do dodania.

Spacerując po mieście zobaczyliśmy wiele: pałace przy Newskim Prospekcie, Sobór św. Izaaka, wiele ciekaych mostów, Striełke z jej kolumnami rostralnymi, Pałac Zimowy oraz Plac Sienny – to tutaj Fiodor Dostojewski w swoim arcydziele „Zbrodnia i kara”, umiejscowił wiernie półświatek czynszowych kamienic, gdzie mieściły się piwiarnie, jaskinie hazardu i rozpusty. Dopiero po południu po wielokilometrowym spacerze po mieście, podjęliśmy następną próbę wejścia do Ermitażu. Po półgodzinnym oczekiwaniu udało się w automacie wykupić bilety i wejść do środka (wstęp 600rubli od os.). Mamy więc jedynie 3 godziny, a do obejścia jest 24km korytarzy i sal wystawowych położonych w pięciu pałacach nad brzegiem Newy, na trzech kondygnacjach. Głównym budynkiem Ermitażu jest barokowy Pałac Zimowy wzniesiony dla carycy Elżbiety w latach 1754-1762 według projektu Bartolomea Rastrellego. Pałac w galerię sztuki przemieniła cesarzowa Katarzyna II. W 1766r. poprosiła francuskiego filozofa Denisa Diderota by w jej imieniu kupował obrazy z kolekcji francuskich. W ten sposób do Sankt Petersburga trafiły płótna Poussina, Watteau, Rembrandta, Rubensa, Rafaela, Tycjana i wielu innych znakomitych malarzy. W 1852r. Mikołaj I udostępnił zbiory publiczności i w tym celu zbudował ostatni pałac zespołu zwany Nowym Ermitażem. Po rewolucji październikowej na własność państwa przeszły i znalazły się również w Ermitażu największe kolekcje prywatne: hrabiego Aleksandra Strogonowa, księcia Grigorija Potiomkina, księcia Mikołaja Jusupowa i braci Morozowów. W 1930r. Józef Stalin sprzedał amerykańskiemu milionerowi Andrew Mellonowi 31 obrazów z kolekcji Ermitażu, które trafiły do Galerii Narodowej w Waszyngtonie. W czasie II wojny światowej Ermitaż został bezpośrednio trafiony pociskami tylko dwukrotnie, pomimo tego, że na miasto spadło w tym czasie ponad 150 tysięcy tych ciężkich, artyleryjskich oraz ponad 10 tysięcy bomb burzących i zapalających.

Równo z zamknięciem muzeum o 18.00 opuszczamy Ermitaż. No cóż, pozostał tylko niedosyt, ale zaraem nazbyt wiele estetycznych wrażeń. Aby obejść spokojnym tempem jedno z najsłynniejszych muzeów świata, jego olbrzymie zbiory, należałoby poświęcić temu zagadnieniu z pewnością trzy dni… a nie trzy godziny, a do tego natłok turystów, w większości spod znaku samuraja, utrudnia zwiedzanie… eh te ich fotki wszystkiego w wielu sekwencjach… nie zapominając o selfie.

Wieczór kończymy w gruzińskiej knajpce, gdzie z sentymentem wspominamy nasze przejazdy po tamtejszych terenach, poprzez smaki chaczapuri, lawasz i smakowitych pierogów chinkali.

Pisząc o Petersburgu, nie można pominąć „Domu Faberge” (aktualnie już nie funkcjonuje)… ten światowej sławy zakład jubilerski założył w 1842r. Gustav Faberge, następnie jego synowie zainicjowali „jajcarnię”… fantazyjnie dekorowali jaja robione dla carów. Ale to nie koniec listy wybitnych Petersburżan oraz słynnych mieszkańców… Puszkin (wielki poeta), Gogol (bezlitosny krytyk), Dostojewski (mój ulubiony powieściopisarz), Achmatowa (pisarka strumieni świadomości), Brodski (przez władze uważany za czarną owcę literackiego świata), Czajkowski (kompozytor z doskonałym rzemiosłem), Łomonosow (prekursor chemii fizycznej), Mendelejew (stworzył układ okresowy pierwiastków), Pawłow (Nobel za teorię odruchów warunkowych) i wielu innych, dążyło do rozkwitu idei, twórczości oraz nauki i kultury. Ulice Petersburga nieustannie nasuwają literackie i artystyczne skojarzenia. Oj… zapomniałam o Władimirze Władimirowiczu Putinie… (rosyjski prawnik, działacz państwowy, polityk, funkcjonariusz KGB)… a obecnie… CAR?

… kiedyś Josif Brodski tak napisał:

…cieśla i nawigator, ten władca (Piotr I) zadowalał się przy projektowaniu swego miasta jednym instrumentem… linijką. Rozpościerała się przed nim płaska równina i miał wszelkie dane, by odnosić się do niej jak do mapy, gdzie linie proste są najkorzystniejsze. Jeżeli nawet są w tym mieście zakręty, to nie dlatego, że tak zostało zaplanowane, lecz dlatego, że był kreślarzem niestarannym… co rusz palec ześlizgiwał mu się z linijki i kreska wiła się pod paznokciem…

a Adam Mickiewicz pisał tak:

… u architektów sławne jest przysłowie…

… że ludzi ręką był Rzym budowany…

… a Wenecyją stawili bogowie…

… ale kto widział Petersburg, ten powie…

… że budowały go chyba szatany…

natomiast Fiodor Dostojewski pisał:

… wydaje mi się, że to najbardziej ponure miasto, jakie tylko może być na świecie…

…a dziś?…

… przez Rosjan bywa nazywany „północną stolicą”, „kulturalną stolicą kraju”, „Wenecją Północy”, „Palmirą Północy”… natomiast metro wybudowane na zlecenie Józefa Stalina, który silnie domagał się jego powstania… w myśl maksymy… „pałace dla ludu”… jest to jeden z najgłębiej położonych systemów metra na kuli ziemskiej…

29.07.2015r – środa

Wyjeżdżamy z aglomeracji wielkiego Petersburga w kierunku Estonii. Pogoda kiepska, jednak nie mamy planów na zwiedzanie, chcemy w miarę szybko dotrzeć do Tallina. Wczesnym popołudniem stajemy na granicy rosyjsko-estońskiej w Narvi. Odprawa po rosyjskiej stronie błyskawiczna, powracamy do Unii Europejskiej. Musimy zamknąć karnet CPD na naszą Toyotę… i tu zaczynają się schody, zupełnie na serio nikt nie wie jak tego należy dokonać. Odprawieni po stronie osobowo-turystycznej, nakazują nam przejechać na stanowiska dla tirów. Tam ponownie odprawiają nas osobowo (za jednym zamachem, powróciliśmy dwa razy do UE), a co do karnetu, to kompletna czarna magia – wzięli dokument, zamierzają gdzieś dzwonić, należy czekać. Po pół godzinie i nieprzyjemnym incydencie z obsługującym celny parking urzędaskiem (głośno wydawał sprzeczne polecenia), oddają podstemplowany dokument. Całość zachowań budzi w nas niesmak. Po tym zdarzeniu i krzykach, niezbyt przychylnie patrzymy na Estończyków, przynajmniej tymczasem, mając w pamięci sympatyczny pobyt w Rosji. Po następnych 160 km docieramy w deszczu do Tallina (Tallinn), gdzie w wynajętym wcześniej pensjonacie „The Knight House” (61,60€ za 4 os.), czekają już na nas nasi przyjaciele motocyklowi Tina i Arek, którzy wykorzystując fakt naszego tu przybycia, postanowili razem z nami zwiedzić kraje nadbałtyckie. W zeszłym roku byliśmy razem w trzytygodniowej podróży motocyklowej na Bałkanach, teraz nieco śmiesznie mieszanym transportem, będzie nam dane przemieszczać się na dystansie do Polski.

28-30-07-2015-map

Mamy wspaniałą lokalizację zakwaterowania, centrum Starego Miasta za murami (Górne i Dolne Miasto). Niestety deszcz nie odpuszcza, więc uskuteczniamy jedynie krótki spacer i w rynku inicjujemy rekonesans kulinarny. Może i byłoby przyjemnie, ale ceny są jakby oderwane od rzeczywistości, za piwo należy zapłacić 5-7,5€, a za niezbyt solidną pizzę… ponad 15€… porcja frytek 4€… dla kogo te ceny?… niby jak byłe posowieckie państwo przyrównać do Polski, a Tallin do Krakowa… no chyba, że to rzeczywiście przedmieście Helsinek… czyżby to Tallsinki?

30.07.2015r – czwartek

Rano na szczęście już piękna aura, więc można zwiedzać miasto. Stary Tallin za murami prezentuje się pięknie, domy schludnie odrestaurowane, przeszkadza jedynie nadmiar zwiedzających. To tutaj większość turystów rozpoczyna swoją podróż, tutaj koncentruje się życie biznesowe i kulturalne kraju. Mieszka tu ok. 430 tys. osób, co stanowi trzecią część populacji całej Estonii. Miasto jest jedną z mniejszych stolic europejskich. Ma to swoje zalety, gdyż wszystkie atrakcje położone są blisko siebie. Tallińska Starówka znana jest na całym świecie ze świetnie zachowanej średniowiecznej architektury. Szeregi pastelowych kamienic stojących wzdłuż wybrukowanych kocimi łbami uliczek, pamiętają czasy rycerzy i kupców hanzeatyckich. Tallinn był silnym ośrodkiem gospodarczym już w X w. Często osiedlali się w nim kupcy fińscy. Pod koniec XVI w., w rezultacie zmagań czterech mocarstw w wojnach o Inflanty – Polski, Rosji, Danii i Szwecji – Tallinn wraz z północną częścią dzisiejszej Estonii, przypadł tej ostatniej. Dopiero w trakcie III wojny północnej, w 1710 r., car Piotr I na czele zwycięskiego pochodu armii rosyjskiej zajął Estonię. Od tej pory nazwa miasta Rewal, nabrała rosyjskiego brzmienia i przekształciła się w Rewel. Rewel pozostał w rękach Rosji aż do 1918 r., gdy po ogłoszeniu niepodległości Republiki Estońskiej stolica oficjalnie zyskała nazwę Tallinn. W trakcie II wojny światowej miasto szczęśliwie uniknęło poważnych zniszczeń, a te, które miały miejsce, zostały dokonane przez lotnictwo sowieckie podczas odbijania miasta z rąk niemieckich w 1945 r. Tradycyjnym wyznaniem Estończyków jest protestantyzm (luteranizm), toteż większość obiektów sakralnych w Tallinnie, należy do tej parafii. Z mniejszością rosyjską w mieście związane są natomiast cerkwie prawosławne. Całe do południa spacerujemy plątaniną wąskich brukowanych uliczek, podziwiamy średniowieczny rynek z gotyckim ratuszem, rzędy mieszczańskich kamieniczek, kościoły i muzea, wreszcie potężne mury obronne z basztami „Grubą Małgorzatą” i „Długim Hermanem” na czele… a w powietrzu wyczuwa się dawną średniowieczną atmosferę, to prawie miasto-muzeum, przez wieki ulegające wpływom sąsiedniej Skandynawii.

Z ciekawostek – 15 września 1939 r. do Tallinna, jako neutralnego portu, za zgodą władz estońskich, zawinął ORP Orzeł w celu odstawienia do szpitala chorego dowódcy. Wskutek niemieckiej interwencji internowany, w nocy z 17/18 września 1939 r. ORP Orzeł wsławił się brawurową ucieczką z Tallinna i po miesiącu dotarł do Wielkiej Brytanii. Ucieczka Orła, stała się pretekstem utworzenia sowieckich baz wojskowych na terenie Estonii, a następnie aneksji Estonii w 1940 r. przez ZSRR. A z obecnych zdarzeń… od 1 stycznia 2013 r. dla mieszkańców Tallinna… nie ma opłat w autobusach i tramwajach. Ma to przyczynić się do ochrony środowiska, ograniczyć koszty, czyli wydatki na bilety, kontrole oraz zwiększyć mobilność biednych rodzin.

Niestety pogoda, jak to często bywa w tym kraju, załamuje się i już w deszczu opuszczamy nasze lokum. Kilka kilometrów na zachód od centrum Tallina znajduje się skansen „Estonian Open Air Museum” (wstęp 7€ od os.). Na 79 ha powierzchni, można obejrzeć jak wyglądało życie Estończyków w XVIII w. Podczas zwiedzania historycznych domów, przedstawiane są sceny z życia i codzienne czynności. Przemieszczając się dalej wzdłuż brzegów Bałtyku, docieramy do portowego miasteczka Parnawa (Parnu) i tam wynajmujemy pokoje w pensjonacie „ Hommiku Hostel- Kulalistemaja” (80€ dla 4 os.) w samym centrum starej, kameralnej starówki. Jakaś dziwna sprawa z tutejszą pogodą, jak tylko przerywamy jazdę… miast deszczu, nastaje piękna, wręcz słoneczna jej wersja. Śmiejemy się z faktu, gdyż to jakieś fatum, kiedy jedziemy, to Tina i Arek jadący motocyklem, jak dotąd cały czas podróżują w deszczu.

31.07.2015r – piątek

Rankiem opuszczamy Parnu i szybkim przejazdem, po dwóch godzinach jesteśmy w stolicy Łotwy- Rydze (Riga). Zarezerwowaliśmy wcześniej miejsca noclegowe w hostelu motocyklowym „Two Wheels Hotel” (54,50€ za 4 os.). Mieści się w drewnianym budynku, usytuowanym w cichej, zielonej okolicy, 25 minut spacerem od Starego Miasta. Mamy wreszcie piękną letnią pogodę, więc do razu po zameldowaniu, idziemy zwiedzić miasto. Zabytkowe Stare Miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO, stanowi jedno z największych w Europie skupisk architektury secesyjnej. W przeszłości ludność miasta dochodziła nawet do 900 tys. mieszkańców, w 2014 liczba ludności Rygi wynosi około 700 tys. osób. Miasto leży u ujścia rzeki Dźwiny do Bałtyku, dzięki czemu Ryga jest ważnym węzłem komunikacyjnym, ze swoim portem morskim i rzecznym. Jak większość europejskich miast tak i to, powstało na początku drugiego tysiąclecia naszej ery. Początek tradycyjnie dała osada rybacka, a miasto w obecnej formie założył 1201 roku biskup Albert von Buxhovden. Położenie miasta oraz wcielenie do Hanzy warunkowały kierunek rozwoju i szybko Ryga stała się jednym z najważniejszych portów Bałtyku. Przez kilkaset lat pozostawała też pod wpływami niemieckimi i szwedzkimi, co sprawiło, że wiele tu pozostaje naleciałości kulturowych z tego okresu. Przez 60 lat należała nawet do I Rzeczypospolitej. W obrębie państwa polsko-litewskiego, Ryga otrzymała najpierw 20 lat autonomii (Freiheistsjahre) i po upływie tego okresu król Stefan Batory podpisał 15 stycznia 1581 r. akt poddania się Rygi jego władzy. W tym okresie prężnie rozwinęło się tu rzemiosło i powstała pierwsza drukarnia. Po pokonaniu Iwana Groźnego w 1582 r. król uroczyście wjechał do miasta przez bramę Marschallpforte, a następnie w tym samym roku założył w nim kolegium jezuickie. Po wojnach szwedzkich, Ryga znów przeszła pod szwedzkie panowanie. Następnie w 1710 r. została opanowana przez Rosję, a po II wojnie światowej wcielona do ZSRR. Dopiero w 1991 roku ponownie stała się stolicą wolnego państwa Łotewskiego.

Surowa i dostojna stolica Łotwy, robi nie lada wrażenie, Starówka jest stosunkowo niewielka, ale i tak należy do najpiękniejszych ze wszystkich nadbałtyckich krajów. Bez wahania można powiedzieć, że to największa atrakcja miasta. Z przyjemnością odkrywa się jej zaułki. Na każdym kroku spotykamy zabytkowe budowle, mieszczańskie kamienice, gmachy kupieckich gildii, pozostałości murów obronnych, stare spichlerze, placyki i dziedzińce. Nie bez powodu Ryga nazywana jest miastem secesji. Architektura historycznego centrum miasta jest majestatyczna i bogato dekorowana, a wzrok przyciągają przepiękne kamieniczki i ich bogate zdobienia. O niebo przyjemniejsza atmosfera niż w Tallinie. Odwiedzamy również Muzeum Okupacji (wstęp co łaska). O dziwo i zarazem paradoks, budynek muzeum wybudowano w 1971r., w stulecie urodzin Lenina i do 1991 prezentowano w nim ekspozycję poświęconą Czerwonym Strzelcom Łotewskim (pomnik tej formacji do dnia dzisiejszego stoi przed muzeum). W 1993 uruchomiono w nim Muzeum Okupacji, upamiętniające okupację sowiecką (1940-1941 i 1944-1991) oraz niemiecką (1941-1944). Ukazuje przeróżne sposoby zniewolenia społeczeństwa przez komunistów, walkę o wykorzenienie tożsamości narodowej, sowietyzację kultury. Wynikiem sowieckich czasów jest fakt, że Łotysze we własnym państwie są niewiele ponad połową społeczeństwa tego państwa, w wyniku włączenia Łotwy do ZSRR i przesiedlenia tam wielu Rosjan. Do dziś większość z nich, mieszkających na Łotwie nie zna języka łotewskiego, co powoduje, że Łotwa nie chce przyznać im obywatelstwa, a co za tym idzie prawa wyborczego. Przeżywając w związku z tym wiele frustracji… nie zamierzają wyjeżdżać.

… zjawisko to doskonale obrazuje Ryszard Kapuściński w swoim reportażu z podróży „Imperium”…

„(…) istnieje różnica między Portugalczykiem i Francuzem opuszczającym Afrykę, a Rosjaninem, który powinien wyjechać z pięknej, secesyjnej Rygi do takiego ponurego, przeraźliwie zimnego Norylska, czy przygnębiającego, brudnego i zadymionego Czelabińska. Że nie chcą wyjeżdżać z Łotwy i Estonii? Ja im się nie dziwię! Żeby się ratować, w swoich dawnych koloniach tworzą różnego typu związki i. partie, których hasłem jest – pozostać, nie ruszyć się na krok!”

Aż do wieczora, drepczemy po fascynującym Starym Mieście, racząc się miejscowym piwkiem.

…na koniec dwie ciekawostki…

Pomnik muzykantów z Bremy… jest to szczodrze macany pomnik, przedstawiający cztery zwierzęta (osła psa, kota i koguta) – bohaterów baśni o tym samym tytule. Zwierzęta te uciekły w baśni od swoich właścicieli i poszukiwały nowego domu. Dotarły do samotnej chaty, w której ucztowali zbójnicy. Ustawiły się jedno na drugim pod oknem. Osioł zaczął wyć, pies szczekać, kot miauczeć a kogut piać. Następnie wszyscy czworo wpadli do izby. Wystraszeni rozbójnicy uciekli, a zwierzęta zamieszkały w ich chacie. Jest w tym coś w rodzaju symbolu wolności i niezależności narodowej. Muzykanci z Bremy (bohaterowie jednej z baśni braci Grimm) przegnali włamywacza, który zakradł się do ich domu

Dom kotów… budynek z początku XX wieku stylizowany nieco na gotyk, ale też elementy Art Nouveau, co nawet fajnie się komponuje. Na dachu budynku znajdują się dwa wypięte koty z ogonami podniesionymi do góry. I tutaj mamy do czynienia z pewną miejską legendą, a właściwie jej dwiema wersjami. Budowniczy miał jakiś zatarg w jednej wersji z władzami miasta, w drugiej z Wielką Gildią. Gildia zgodnie z tą wersją legendy odmówiła mu członkostwa. Więc facet postanowił, że koty będą się tyłkami wypinać w wersji pierwszej w stronę niegdysiejszej siedziby rady miasta, a w drugiej wersji… w stronę budynku Wielkiej Gildii. Było nie było… sterczą wypięte.

1.08.2015r – sobota

Wyjeżdżamy z Rygi, opuszczamy Łotwę i wjeżdżamy na Litwę. Następny postój robimy w Kownie (Kaunas). Ponownie wynajmujemy pokoje hotelowe w „Metropolis Hotel” (78,60€ dla 4 os.), tuż obok starego centrum, a całe popołudnie spędzamy na kowieńskiej Starówce. Do 1918 Kowno było miastem granicznym, a współczesne lewobrzeżne dzielnice Aleksota i Poniemoń leżały w Królestwie Polskim. W okresie międzywojennym Kowno, od 1920 roku, pełniło rolę stolicy Litwy. Położone jest u zbiegu dwóch wielkich rzek: Niemna i Wilii, co nadaje mu dodatkowego znaczenia gospodarczego i turystycznego. Jak w każdym tego typu mieście centralny punkt Starego Miasta stanowi rynek z XVI-wiecznym smukłym ratuszem, zwanym Białym Łabędziem. Na uwagę zasługuje Dom Perkuna (Perkun to najważniejszy bóg pogańskich Litwinów) – kamienica kupiecka w stylu gotyckim na przełomie XV i XVI wieku. Fundatorami byli prawdopodobnie kupcy Hanzy. W drugiej połowie XVI w. kamienica została kupiona przez jezuitów, którzy urządzili w nim w 1643 roku kaplicę. Po kasacji klasztoru w 1773 r., budynek uległ dewastacji. W pierwszej połowie XIX w. wyremontowany, mieściła się w nim szkoła i teatr, do którego uczęszczał Adam Mickiewicz. Następnie ponownie zdewastowany, do czasu gdy (pod koniec XIX w.) przeznaczono go na szkołę cerkiewną. W tym też czasie nazwano go dzisiejszą nazwą. Od 1928 r. ponownie własność jezuitów, którzy umieścili w nim internat. Obecnie mieści się w nim muzeum Adama Mickiewicza. Jest też oryginalny pomnik rowerów, który umiejscowiony został na samym środku rynku. Wokół znajdują się liczne odrestaurowane kamieniczki z czerwonej cegły. W jednym z narożników rynku znajduje się też Katedra św. Piotra i Pawła – największa gotycka świątynia na Litwie. Przy rynku usytuowane są też dwa inne kościoły dawnych klasztorów Jezuitów i Bernardynek.

Najstarszy na Litwie jest również kowieński zamek, którego ruiny można podziwiać na Starówce. Zostało już z niego niewiele, ale wciąż przyciąga uwagę, jako symbol krzyżackiej przeszłości. Trzeba powiedzieć, że jest to najbardziej litewskie z litewskich miast, a zarazem najmniej polskim z dużych miast Litwy. Miasto zajmuje urozmaicony krajobrazowo teren, pełen… aż chciałoby się rzec… pagórków leśnych (…) łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych. Tak na marginesie… jedliśmy pyszne cepeliny z farszem mięsnym i chłodnik litewski…

2.08.2015r – niedziela

Rankiem opuszczamy Kowno i po 100km jazdy, jesteśmy w stolicy Litwy- Wilnie (Vilnius). Aby nie marnować czasu, gdyż jeszcze za wcześnie na zakwaterowanie prosto z drogi podjeżdżamy na Górę Trzykrzyską, jeden z symboli miasta, z którego rozciąga się panoramiczny obraz na miasto. Przemieszczamy się pod Kościół św. Piotra i Pawła oraz Cmentarz na Rossie – zabytkowy cmentarz, na którym spoczywa wielu wybitnych Polaków. Przybywający tu ludzie, zatrzymują się na dłużej, przy najsłynniejszym grobie cmentarza z krótkim napisem na płycie z czarnego granitu „MATKA I SERCE SYNA”, spoczywa tu serce marszałka Józefa Piłsudskiego złożone u stóp jego matki Marii z Billewiczów Piłsudskiej. Miły młodzieniec z pochodzenia Polak, o imieniu Artur, oprowadził nas bardo skrupulatnie po rozległym cmentarzu, racząc wieloma ciekawostkami. Po zakwaterowaniu w „Stay Express Hotel” (47€ za 4 os.) Vingrių g.14, Vilnius (polecamy – czysto, tanio i 300m od Ostrej Bramy) już spacerkiem ruszyliśmy do ścisłego starego centrum miasta. Starówka Wileńska jest wizytówką stolicy, a najstarsza część miasta na lewym brzegu Wilii jest żywą historią Litwy. Ze względu na swą unikatową wartość kulturową dla ludzkości w 1994 r. została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, jako przykład kształtowania się miasta.

Zaczynamy od Ostrej Bramy – jedynej zachowanej bramy z 9 istniejących kiedyś w murach obronnych Wilna, z cudownym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Miejsce święte dla każdego katolika i Polaka. … Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie!.. (tak napisał Adam Miskiewicz w Panu Tadeuszu). Według legendy, miasto miało powstać w wyniku snu proroczego lokalnego władcy Giedymina, w rzeczywistości legenda nieco odbiega od prawdy, gdyż Giedymin jedynie w Wilnie ustanowił stolicę swoich ziem. Gród powstał już w XI w. na Górze Zamkowej. W XIV wieku miasto ustanowiono stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po śmierci Giedymina ziemie zostały podzielone pomiędzy jego synów, a niepokoje trwały aż do czasu bitwy pod Grunwaldem, pokonania Krzyżaków i zawarcia unii Litwy i Polski. Od tego czasu trwał nieprzerwanie rozwój miasta, powstawały nowe uczelnie, rozwijała się też kultura. Upadek miasta spowodowała wojna północna. Potem, w okresie rozbiorów, Wilno zostało włączone do Rosji i stało się miastem gubernialnym. Ponownie stolicą Litwy zostało w 1990 roku. Natomiast nam, Polakom, Wilno kojarzy się z miastem znanym głównie ze szczególnych związków z Polską i jej historią, ma szczególne znaczenie. Nierozerwalnie związanych jest z nim wiele wybitnych postaci: Adam Mickiewicz – napisał i wydał w Wilnie wiele ze swoich pierwszych utworów, Juliusz Słowacki- przez kilka lat mieszkał, a potem studiował w Wilnie, Józef Ignacy Kraszewski – w Wilnie ukazały się jego pierwsze powieści, mieszkali tu i pracowali poeta Ludwik Kondratowicz (ps. Władysław Syrokomla) oraz kompozytor Stanisław Moniuszko, Eliza Orzeszkowa- powieściopisarka, aktywnie działającą na rzecz rozwoju czytelnictwa, była współzałożycielką wypożyczalni i wydawnictwa wileńskiego.

Przemaszerowaliśmy całe Stare Miasto wzdłuż i w szerz, centrum Starówki stanowi Ratusz Wileński z ulicą Wielką. Ulica pełna uroku, tradycji i energii tętni życiem. Pełna wąskich i krętych uliczek, domów krytych czerwoną dachówką, dziedzińców, bezcennych kościołów, rezydencji magnackich i pamiątkowych budowli jest jednym z ulubionych miejsc wilnian i turystów. Każda z uliczek kryje w sobie jakąś niebywałą historię, czaruje niesamowitą atmosferą. Mimo wielu pożarów, dzielnica zachowała średniowieczny układ urbanistyczny. Stare Miasto – to Plac Katedralny z niezbyt udanym pomnikiem Gedymina, dzwonnica i Katedra Wileńska, Pałac Prezydencki z siedzibą głowy państwa oraz znany na całym świecie Uniwersytet Wileński. Dzisiejsze Stare Miasto pozostaje kolebką wielu wydarzeń kulturalnych. Ono kocha artystów, malarzy i muzyków ulicznych, grających stare przeboje na akordeonie i popularne utwory na gitarze. Na starówce jest zawsze gwarno i tłoczno, liczne maleńkie kawiarenki i restauracje, przypominające ciepło domowej atmosfery, oferują dania kuchni litewskiej i światowej, a uroczy klimat i atmosfera wnętrz przyciągają tłumy turystów. Magia Starego Miasta sprawia, że jest to miejsce, do którego chce się wracać. Posmakowaliśmy miejscowych smakołyków, takich jak chłodnik litewski, cepeliny, żmudzkie bliny, kiszkę popijając zimnym miejscowym piwem „Senojo Vilniaus” („Stare Wilno”).

…miłe miasto… mawiał Józef Piłsudski… nie wszystkie miasta przemawiają do duszy turysty jednakowo… bywają miasta banalne, bez żadnego zgoła wyrazu, bywają też inne, które trzeba dopiero z mozołem niczym trudny rebus odgadywać, bywają zaś i takie, które od razu za serce chwytają, bo gdzieś w zacisznych zakątkach, życie przycichło w zadumie… miasta takie o bogatej w przeżycia wielkiej przeszłości, szlachetne w swym nieraz sponiewieranym dostojeństwie, posiadają atmosferę przedziwną, nieuchwytną, a jednak przemawiającą dość wyraźnie… to nie tylko zbiorowisko dzieł, nie tylko ekran wspomnień wypadków historycznych, lecz przede wszystkim skarbnica ducha zamierzchłej przeszłości, oczyszczonego w fali czasu ze wszystkich trosk i kłopotów powszednich… jak w soczewce… idealne streszczenie… artystyczna synteza… WILNO…

… na koniec coś o skarbie narodowym Litwinów…

Na Litwie bursztyn… gintaras… jest wręcz symbolem narodowym. Wybitny litewski poeta i publicysta, tłumacz m.in. Adama Mickiewicza, Eduardas Miezelaitis (1919-97) napisał: „Jesteśmy Bałtami i w naszych żyłach płynie bursztyn…”.

W wileńskim muzeum znajdują się zarówno stare piece garncarskie i ceramika, jak i zbiory bursztynu. Wielkie jego „kęsy”, różne odmiany, także kolorystyczne, pochodzące z wykopalisk amulety i ozdoby oraz współczesna biżuteria. Kawałki bursztynu uważane są tu za odłamki rozbitego podwodnego zamku. Według starej legendy bowiem, przed wiekami głęboko na dnie Bałtyku, we wspaniałym bursztynowym pałacu mieszkała nieśmiertelna bogini Jurata. Zakochała się jednak w prostym rybaku, co wywołało gniew najważniejszego boga w ich pogańskim areopagu, Perkuna (Perkunasa). Miotane przez niego pioruny rozbiły pałac Juraty i od tamtej pory jego kawałeczki wyrzucają fale Bałtyku… z jednej strony żal Juraty… z drugiej, Perkun zapewnił wielu kobietom słoneczną biżuterię…

3.08.2015r – poniedziałek

Opuszczamy Wilno i jedziemy do oddalonych o 30km od stolicy Trok (Trakai). W średniowieczu Troki były stolicą państwa litewskiego oraz jednym z jego najważniejszych centrów obronnych i politycznych. Po przeniesieniu w 1323 r. stolicy do Wilna, przez długi czas pełniły jeszcze funkcję rezydencji Wielkich Książąt Litewskich. Stojąc nad brzegiem Jeziora Galve w Trokach, ukazał nam się naprawdę bajkowy widok. Na niewielkiej wyspie widzimy jak na pocztówkowym zdjęciu, okazały zamek z ceglanymi murami i basztami. Wokół niego w pełnym słońcu bieliły się żagle pływających leniwie jachtów. Warowne zabudowania wykonane z czerwonej cegły, przyozdobione zielenią drzew, odbijają się w krystalicznej, niezmąconej toni jeziora, a nad nim góruje błękitne niebo. Podziwiamy zamek, który został wzniesiony w XIV–XV w. przez wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda. Zamek został bardzo poważnie zniszczony podczas wojny z Moskwą w 1655 r. i przez ponad 300 lat popadał w ruinę. Przed II wojną światową polscy historycy sztuki rozpoczęli zabezpieczanie obiektu, a w latach 1951–1961 zostały w nim podjęte prace rekonstrukcyjne, które nadały mu obecny kształt. Obecnie jest ważną atrakcją turystyczną Litwy i najbardziej fotogenicznym zamkiem krajów bałtyckich. Zamek należy do Trockiego Muzeum Historycznego (wstęp 6€ od os.). Po zwiedzeniu jedziemy na drugą stronę jeziora do pałacu Tyszkiewiczów. Zespół pałacowy-parkowy w Zatroczu założył w latach 1898-1901 hrabia Józef Tyszkiewicz. Od parkingu przy zabudowaniach gospodarczych przemieszczamy się po terenie prawie 20-hektarowego parku. W oddali ukazuje się Biały, dwukondygnacyjny pałac na skarpie, nad brzegiem Jeziora Galve, z widokiem na średniowieczny zamek w Trokach. Do II wojny światowej był letnią rezydencją Tyszkiewiczów. Bulwersuje nas nieco fakt iż brak jest informacji o byłych właścicielach.

Dzisiejsza dalsza trasa, biegła jeszcze do największego i najsłynniejszego kurortu na Litwie, do leśnego miasta Druskienniki (Druskininkai), gdzie zarezerwowaliśmy nocleg w pensjonacie bez nazwy (65€ za 4 os.). Już w 1794r., na mocy dekretu króla Polski i Wielkiego Księcia Litewskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego Druskienniki zyskały status miejscowości leczniczej. Po I wojnie światowej miasto powróciło na terytorium Polski, a popularność uzdrowiska wzrosła znacznie dzięki Józefowi Piłsudskiemu, który wielokrotnie w nim wypoczywał. W 1928 r. Druskienniki zostały uznane za uzdrowisko posiadające charakter użyteczności publicznej. Początkowo elitarne, potem proletariackie leczyło, czyniąc cuda przy zaburzeniach trawienia. W latach 1929-1932 polscy architekci poczynili wielkie starania w kwestii rozbudowania kurortu. Po agresji sowieckiej na Polskę w 1939r. miasto zostało wcielone do Białoruskiej SRR, w roku 1940 znalazło się na terenie Litewskiej SRR, a od 1991 r. Druskienniki należą do Litwy. Cały wieczór spacerujemy po urokliwych zielonych terenach, podziwiając perełki starej drewnianej zabudowy. Oczywiście nie pominęliśmy specjałów i kulinariów miejscowej kuchni.

4-5.08.2015r – wtorek,środa

Opuszczamy Litwę i przemieszczamy się w nasz, mazurski rejon. Za bazę wyznaczyliśmy sobie kemping PTTK w Rucianym-Nida. Przyszedł czas na labę i odpoczynek nad Jeziorem Nidzkim, w blasku słońca i w afrykańskich upałach.

6.08.2015r – czwartek

Kończymy plażowanie, mamy zaproszenie do naszych motocyklowych przyjaciół, Basi i Przemka mieszkających na Mazowszu w miejscowości Długosiodło nad rzeką Wymakracz. Żartowniś i kawalarz Przemek, przywitał nas czerwonym dywanem z oryginalnymi śladami Lenina z kurzajkami oraz chlebem i wódką, bo zabrakło mu soli, natomiast Basia przyjęła nas wspaniałym miejscowym, regionalnym daniem-kugiel (babka ziemniaczana z żeberkami). Spacer po wiosce, to chwile zadziwienia i same pozytywne odczucia. Pomimo iż jest jedynie wsią, dzisiejsze Długosiodło zachowało małomiasteczkowy charakter. Wiele schludnych wymalowanych mazowieckimi i kurpiowskimi wzorami domów. Estetycznie, dużo kwiatów, czuć działania gminnych rajców – pięknie. Jak na tak małą miejscowość ma aż dwa pomniki poświęcone T. Kościuszce. Pierwszy to skromny kamienny obelisk postawiony w 1917r., drugi, znacznie okazalszy przy rynku wzniesiono na 22 lipca 1977r.. Najbardziej zachwyca jednak pomysł malarskich dożynek i tworzących się od lat sielskich obrazów. Podróżując po Polsce, coraz częściej spotykamy tak zadbane wioski. Ale wróćmy do wieczornego posiedzenia na tarasie… dzięki wesołkowi Przemkowi… zachowaliśmy na długo uśmiechy dookoła głowy.

7.08.2015r – piątek

Rano, pożegnanie z gospodarzami Basią i Przemkiem, pożegnanie z naszym motocyklowymi kompanami podróży przez kraje nadbałtyckie i w drogę do domu. 450km i stajemy w progach naszej „Chałupy na Górce”. Powróciliśmy z następnej wielkiej wyprawy, a nasza Toyota bezpiecznie, bezawaryjnie, obwiozła nas na dystansie 27,5 tys. km przemierzając tereny 17 państw, pokonując przestrzeń od Bałtyku po Morze Czarne, Śródziemne, Kaspijskie aż po Japońskie.

azja-2015_trasa

Wypadałoby napisać parę słów podsumowania tej podroży. Wiemy na pewno iż była ona najciekawszą z odbytych dotychczas, rozpatrując takie pojęcia jak historia dziejów i byt społeczeństw tworzących naszą, obecną, ziemską cywilizację. Jej burzliwy rozwój obserwowaliśmy jak na dłoni na przestrzeni mijanych po drodze państw i regionów. Patrzyliśmy na to wszystko oczywiście w historycznym ujęciu, obejmującym wiele tysiącleci, rozkwit i przemijanie kolejnych wielkich potęg, dominację jednych nad drugimi i zakres przemieszczania się kultur religijnych, ich wpływu na byt społeczeństw, który tak praktycznie trwa do dziś. Jedno jest pewne, że nie ma recepty na wieczność i potęgę, niegdyś ci wielcy, stali się malutkimi i z pewnością w dalszej historii tych ziem i naszej ziemskiej cywilizacji, nadal będzie podobnie. To by było na tyle, gdyż w trakcie podróży, opisywaliśmy dokładnie poszczególne zagadnienia.

Co Dalej?

Jak już pisaliśmy wczesnej, z powodu iż nasze auto nie zostało wysłane z Władywostoku do Australii (techniczno-celne problemy), nasze plany związane z dalszą podróżą wokół świata uległy zasadniczej korekcie. Australię i Azję Południową zostawiamy na później, a okres nadchodzącej zim,y chcemy wykorzystać na zaległą dalszą podróż po Afryce. Zachodni objazd tego kontynentu, wcześniej zasadniczo wykluczała epidemia eboli. Teraz jest już po problemie i planujemy przejazd wzdłuż atlantyckiej części, rozpoczynając od Maroka, aż po RPA i Cape Town. Trasa będzie biegła przez Maroko > Saharę Zachodnią > Mauretanię > Senegal > Gambię >Senegal > Mali > Niger > Burkina Faso > Wybrzeże Kości Słoniowej > Ghanę > Togo > Benin > Nigerię > Kamerun > Gabon > Republikę Konga > Demokratyczną Republikę Konga > Angolę > Namibię > RPA. Aby się nie zamęczyć trudami tej podróży i sprostać wymogom wizowym, na przestrzeni grudnia i stycznia będąc w Kamerunie, chcemy zrobić miesięczną przerwę w podróży. Zakończenie tego etapu planujemy końcem marca, tak aby mieć czas na przygotowanie naszej jubileuszowej, już 30-stej imprezy rozpoczynającej motocyklowy, podróżniczy sezon 2016.

afryka_mapa_2014-2016

<<<< POPRZEDNIA