Kresy Wschodnie 2010 i coś więcej

Wyjazd ten rozpoczęliśmy 22 maja , czyli jedenaście dni przed rozpoczęciem zlotu „Kresy Wschodnie 2010” na który to zostaliśmy zaproszeni przez Wojtka Haponika do Sokółki. Trasę zaplanowaliśmy w taki sposób, by przede wszystkim przygotować miejsce i trasę przejazdu podczas jesiennego spotkania zamykającego podróżniczy sezon motocyklowy 2010 oraz wyszukanie podczas dalszej drogi interesujących miejsc, by w przyszłości zorganizować tam następne edycje naszych imprez. Wyjechaliśmy więc w kierunku wschodnich Sudetów, gdzie w miejscowości Pokrzywna nieopodal Prudnika wyszukaliśmy kameralny kompleks Ośrodka Wypoczynkowego „Złoty Potok” www.hotel-chrobry.pl i tam też odbędzie się 19 edycja tych zlotów tym razem pt. „Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych Pokrzywna 2010”. Osobiście przetestowaliśmy warunki noclegowe w nowo wybudowanych drewnianych domkach i degustowaliśmy strawy w karczmie wchodzącej w skład kompleksu. Następnego dnia przemierzaliśmy sudeckie trasy na zachód z Pokrzywnej > Zlote Hory(CZ )> Jesenik uzdrowisko(CZ) > Branna(CZ) > Stare Mesto(CZ) > Bolesławów > Stronie Śląskie > Międzylesie > Leśnica > Niemojów (przejazd wzdłuż Dzikiej Orlicy) > Karłów > Radków > Wolibórz. Będąc w tych stronach warto odwiedzić takie miejsca jak: Willa Sandra, Bolesławów 42, 57-550 Stronie Śląskie, tel: +48 74 814 08 14, fax: +48 74 814 08 78, http://www.willa-sandra.pl (dobre miejsce do zorganizowanie następnej imprezy), oraz Zajazd „Gościniec” Danuta Ptasińska, 57-530 Niemojów 9, tel 74 8119190, www.niemojow.info ( u Danusi organizowaliśmy przed laty nasze spotkanie, a obecnie wiele się tam zmieniło na plus). W obu tych miejscach można liczyć na strawę i zakwaterowanie podczas buszowania po Sudetach. Wolibórz , gdzie nocowaliśmy to również godne polecenia miejsce, jeśli ktoś lubi spokój, jak również jest to dobra baza wypadowa do zwiedzania Gór Sowich, oraz budowanych tam pod koniec II wojny światowej dziwnych sztolni i podziemnych fabryk, których przeznaczenie do tej pory nie jest wyjaśnione (Gierłoż, Walim, Głuszyca) http://www.gorysowie.org.pl/pl/noclegi/lesny_dwor.html . Następnego dnia Wolibórz > Jugów > Rybnica Leśna > Mieroszów > Krzeszów (opactwo Cystersów – perełka!) > ChełmskoŚląskie (Domy Tkaczy) > Lubawka > Karpacz > Łomnica i kilka innych pałaców nad Bobrem usytuowanych w tym rejonie) > Kowary > Piechowice > Bolesławiec – tam też z powodu załamania pogody zmuszeni zostaliśmy do wynajęcia pokoju w przydrożnym motelu z czasów gierkowskich – lekki koszmar, czas zatrzymał się w tym miejscu od 20lat. Warty natomiast po tej trasie jest odwiedzenia prywatny teatr w Michałowicach: Teatr Nasz – kraina dobrego humoru, Tadeusz i Jadwiga Kuta, 58-573 Piechowice – Michałowice, www.teatrnasz.pl , tel: 75 7554744, 7554831 (spektakle w każdy czwartek), z Tadeuszem mieliśmy okazję i tym razem spotkać się osobiście, a spektakle w pełni polecamy, byliśmy i widzieliśmy wcześniej – na terenie również możliwość zakwaterowania w domkach. Dalej to włóczęga wzdłuż zachodniej granicy przez następne trzy dni: Bolesławiec > Kliczków (zespół zamkowo-parkowy) > Iłowa (renesansowy pałac) > Park Murżakowski ( po polskiej i niemieckiej stronie Nysy Łużyckiej z pięknym kompleksem pałacowym od niedawna wpisany na światową listę UNESCO) > Chocianów (pałac barokowy) > Witków (renesansowy dwór) > Chatków (barokowy pałac) > Broniszów (pałac renesansowo-barokowy) > Drągowina (młyn wodny) > Kosierz (pałac barok, oranżeria) > Dychów (elektrownia wodna) > Bytnica (stadnina) > Grażyna (stadnina) > Glisno (pałac eklektyczny) > jezioro Niesłysz > Mostki (fortyfikacje międzyrzeckiego rejonu umocnień > Łagów (zamek joannitów) > Gościkowo ( klasztor cystersów) > Nietoperek ( tu z terenu kameralnego gospodarstwa agroturystycznego podziwialiśmy na niebie przegraną walkę jastrzębia ze stadem gołębi, a nie jakby wynikało z nazwy nietoperze > Lubniewice (pałac neorenesansowy) > Kłopot (muzeum bociana białego) > Ośno Lubuskie ( obwarowania miejskie) > Kostrzyn nad Odrą > Mieszkowice (mury miejskie gotyk) > Siekierki (cmentarz II wojna światową) > Osinów Dolny (najdalej na pn. wys. miejscowość w Polsce) > Cedynia (wieża widokowa) > Szczecin > przejazd zachodnią stroną Zalewu Szczecińskiego stroną niemiecką > Świnoujście. Za Szczecinem polecamy nocleg w Gospodarstwie Agroturystycznym „Stary Folwark”, www.stary-folwark.com .

Dalej to przejazd wzdłuż Bałtyku w przedsezonowej atmosferze ciszy i spokoju. Wygląda to tak trochę jakbyśmy odbierali nadmorskie kurorty od strony przygotowania ich do nadchodzącego sezonu. Taka zabawa połączona z filozoficznymi przemyśleniami widząc jak wiele nowych, wypasionych obiektów powstaje z sezonu na sezon, aż dziw bierze czy tak wielka baza noclegowa usytuowana czasem w tak koszmarnych i beznadziejnych miejscach zostanie wykorzystana i przyniesie podczas tak krótkiego sezonu zyski, czy wielki kapitał pierze tylko pieniądze, patrząc na te „cuda” pcha się samo na usta? Polecamy natomiast w Pogorzelicy fajnie usytuowany pensjonat „U Alicji”, Magdalena i Rafał Micewicz, 72-351 Pogorzelica, ul.Sztormowa 3, tel:91 3863214, kom:506 152892, www.ualicji.ta.pl e-mail: ualicji@ta.pl Tam też spędziliśmy wspaniały wieczór z gospodarzami, którzy równie jak my nie wyobrażają sobie życia bez podróży i cały swój dochód przeznaczają na te cele. Właśnie przygotowują wyjazd do Wietnamu, Laosu i Kambodży. Z Pogorzelicy odbijamy od morza na południe w Kierunku Drawieńskiego Parku Narodowego jadąc przez: Świerzno (barokowy pałac) > Stuchowo (pałac) > Trzygłów (pałac) > Płoty (zamek) > Świdwin (gotycki zamek) > Połczyn Zdrój > Stare Drawsko (ruiny zamku Drahim z jarmarkiem na dziedzińcu). Nieopodal w Prosinie znajdujemy nocleg w niezwykłym Gospodarstwie Agroturystycznym „Oaza u Strusi”, A&A Harasimiuk, Prosino 4 , 78552 Kluczewo, tel:94 3758981, kom; 604 154424, 500 626393, e-mail: arekh@poczta.fm , www.prosino.prv.pl . Serdeczni gospodarze ugościli nas swojskimi wyrobami i świeżo wypieczonym przez nich chlebem. Polecamy to miejsce będąc w tym rejonie. Dalej przez Czaplinek > Recz Bierzwnik (klasztor cystersów) docieramy do Przesiek, do naszych przyjaciół Joli i Mirka prowadzących motel „Drawa” – 64-761 Krzyż Wielkopolski; Przesieki 23, tel.: (90) 647 206; fax: (90) 515 481, http://www.neonoclegi.pl/mcprzesiek . Tam wyznaczyliśmy sobie również spotkanie z innymi przyjaciółmi z Argentyny, a z którymi to wielokrotnie spotykaliśmy się w podróżach po tym odległym kraju. Teraz oni przybywają do kraju swoich ojców których zawierucha wojenna zagnała w tak odległe strony, a teraz ich dzieci pragną poznać swoje rodowe korzenie. Jeszcze przed dotarciem na miejsce spotkania, po drodze będąc w Reczu zostajemy zaproszeni na smażone pstrągi przez niezwykłego człowieka, tak jak my „dziwaka”, lub „normalnego inaczej”. Bo któż mogąc leniuchować włóczy się na motocyklu przez tyle dni po Polsce jadąc do Sokółki na zlot, mając już na liczniku prawie 2000km, znosząc niewygody i nieciekawą aurę panującą tej wiosny. Rysio, bo tak ma na imię nasz nowo poznany przyjaciel, mianujący się hodowcą kur, któremu lis zagryzł całe stado liczące osiem sztuk prowadzi nieopodal Recza w miejscowości Rybaki na posesji przyległej do starego młyna niezwykłe gospodarstwo. Markiz, Klemens, Klara II i Bin laden to domownicy. I tak w kolejności baran o stylu bycia psa, para gęsi i kot, a Rysio w towarzystwie tej menażerii oprowadza nas po niezwykle normalnych zakątkach swojego gospodarstwa. Jesteśmy tak zafascynowani normalnością tego miejsca ,że pozostajemy tam pięć godzin nie czując jak mija ten czas, konsumując w międzyczasie wspaniale przyrządzone pstrągi, które to musieliśmy sobie sami wyłowić w grobli zasilającej w wodę stary młyn. Trudno było nam wyjechać z tego miejsca słuchając wielu normalnych opowieści naszego gospodarza. Młyn w Rybakach, Ryszard Walczak, 73-210 Recz, Rybaki 1 Młyn, kom: 695 818884, www.rybaki.com.pl e-mail: rywal-2@o2.pl . Z tegoż powodu dopiero późnym wieczorem dotarliśmy do planowanego celu dzisiejszej podróży, do Przesiek.

No cóż następnego dnia tłumacząc to normalne spotkanie z dnia poprzedniego już całą ekipą zebraną do busa ponownie odwiedzamy posiadłość Ryśka. Oczywiści powtórka dnia poprzedniego, czyli jest nadzwyczaj normalnie! Będąc w tym rejonie polecamy również odwiedzenie Drawieński Parku Narodowego, oraz ciekawej galerii w Płoszkowie, 73-240 Bierzwnik, Płoszkowo 33, tel: 95 7680761, kom: 504 187168, www.galeria.wchoszcznie.pl . Każdy znajdzie tu coś niezwykłego dla siebie w bardzo przystępnych cenach. Następne dwa dni to przejazd z zachodu na wschód do Sokółki i już po przebyciu 2600km w ciągu dwunastu dni jesteśmy na złocie motocyklowym u Wojtka Haponika pt: „Kresy Wschodnie 2010” i wypełniamy zaplanowany program łącznie z pozostałą trzydziestoosobową ekipą naszych przyjaciół motocyklistów. I tak: miejsce imprezy – Zajazd SOSNA przed miejscowością Kuźnica, przy drodze krajowej nr 19 pomiędzy Sokółką a Kuźnicą. Program wypełnialiśmy w następujący sposób:

3.06 – czwartek

Boże Ciało, więc  o 1000 Msza oraz procesja do 1300. Później przejazd do gospodarstwa agroturystycznego „Młynareczka” i obiad w plenerze, pokazy wypieku chleba i  dojenie kozy.  Gospodarstwo Agroturystyczne „Młynareczka”, Grażyna Zaniewska, Maławicze Górne gm. Sokółka, kom:608 015368. Totalne lenistwo do granic możliwości, więc po mojej sugestii Wojtek organizator, podrywa uczestników i mamy małą przejażdżkę do Krynek i Kruszynian. Ci co tam jeszcze nie byli mają okazję coś zwiedzić, reszta w karczmie „U Tatara” popija kawę z kardamonem. Po powrocie do miejsca zakwaterowania i wieczorne rozmowy przy pucharku piwa i nie tylko.

4.06 – piątek

930 – wyjazd do Czarnej Wsi Kościelnej. Najpierw odwiedziny u kowala i jego długie opowieści, była możliwość dmuchania w piec kowalski. Później odwiedziny u garncarza i kręcenie kołem. Po tak wyczerpujących czynnościach obiad w „Karczmie za Płotem” w Czarnej Białostockiej – świetne żarcie! Po obiedzie zaplanowany wyjazd i zapoznanie się z linią produkcyjną „KERMITA”(wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) + prezent od producenta dla każdego!!! Wielka ciekawostka. A już o 1900 rozpoczęła się biesiada u SOSNY. Była gorąca strawa i zabawa do 3 nad ranem w rytmach muzyki z efektami dymno-świetlnymi w wykonani gospodarza lokalu Grześka

5.06 – sobota

Po śniadaniu wyjazd do Janowa i  wizyta w pracowni tkackiej, pokazy przędzenia wełny, pokazy tkania dywanów. Później powrót do Sokółki i obiad. Po obiedzie wyjazd do Izby Regionalnej w Janowszczyźnie i  zapoznanie się z dawnymi obrzędami,  oraz zapoznanie się technologią wyrobów swojskich serów.  O 1500 wyjazd do Wasilkowa na grób Tadzika, naszego wspaniałego kolegi motocyklisty i spotkanie z Grażynką jego żoną, wierną towarzyszką podróży przez życie i na motocyklowych trasach. W 2002 r razem przemierzaliśmy syberyjskie szlaki w drodze nad Bajkał. Powrót i wieczorne ognisko

6.06 – niedziela

Do domu !

My zmuszeni sytuacją spowodowaną zagrożeniem konfiskaty naszej Toyoty pozostawionej w Ekwadorze, musieliśmy niestety opuścić miejsce zlotu już w sobotę, bo nieodzownym było podpisanie osobiście, niebieskim długopisem, dla lepszej wiarygodności, poniedziałkowym rankiem jednego z dokumentów przesłanego przez ekwadorski Urząd Celny. To gwarantuje nam zachowanie własności naszego auta pozostawionego w konsulacie polskim w Quito. I tak przecinając Polskę z północy na południe unikając głównych dróg przez następne dwa dni kontynuujemy naszą wielodniową włóczęgę poprzez nasz niezwykle ciekawy kraj. W niedzielę wieczorem jesteśmy na miejscu w naszej „Chałupie na Górce” po przebyciu 3700km, a w poniedziałek odnajduję dokument zagubiony w siedzibie firmy kurierskiej TNT, podpisuję, odsyłam do Quito, skan do ekwadorskiego urzędu i nasze pozostawione tam auto do 25 sierpnia jest nadal naszą własnością. Hurra!

To była wspaniała włóczęga , która zaowocowała poznaniem wielu niezwykłych i ciekawych ludzi, oraz wspaniałych miejsc w Polsce, których tak wiele jeszcze nie jest w pełni odkrytych dla świata i gdzieś zagubionych na bocznych szlakach. A podróże to tak jak powiedział niegdyś Goethe: „Podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży!”. Więc:

…jak powstrzymać zegar raz wprawiony w ruch…więc znów horyzont gonimy nadaremnie…znów ziemia obiecana woła nas…bezpieczniej nie doświadczać piękna którego nie można mieć…czy świadomie poznać wiedząc…że pozostanie po nim tylko „chcieć”…pokonujemy zakładaną trasę do połowy i brniemy dalej…deklarując rozsądek…wykreślając zdrowy…podnosimy poprzeczkę podróżniczej zabawy…ciągle wypatrując słońca na pulpicie rzeczywistości…pamiętając…iż jesteśmy tylko chwilą w czasie…a życie w swych transakcjach z człowiekiem…nigdy na dobre nie zamyka rachunków…