Czas „koronawirusa”, który zastał nas w połowie marca, tuż po powrocie z wyprawy po Bliskim i Dalekim Wschodzie, jego konsekwencje i izolowanie, sprowokowało nas do rozpoczęcia prac nad kolejną i zarazem ostatnią edycją opisującą naszą podróż wokół świata. Finalnym efektem następnego etapu podróży jest edycja książkowa, zamykająca ponad 10letni objazd naszego globu, który to rozpoczęliśmy w Buenos Aires w 2009r., a kończymy na antypodach w Australii. Przez dwa miesiące przygotowywaliśmy wydanie będące kontynuacją czterech poprzednich publikacji, opisujących nasze przygody na kontynentach obu Ameryk „Drogami i bezdrożami Ameryki Południowej” i „Kurs… Ameryka Północna”, Afryki i Azji „Przez Afrykę i Azję…nad Bajkał” i „Na dwa krańce świata”.

Tym razem, już niebawem (książka w druku) zapraszamy do wspólnej podróży poprzez kontynenty Azji i Australii w edycji pt. „Z Polski na antypody”. Na 664 stronach, wzbogaconych o 1181zdjęć ujęliśmy podróż z Polski na antypody, poprzez 18państw (Słowacja > Węgry > Rumunia > Bułgaria > Turcja > Iran > Pakistan > Indie > Myanmar > Wietnam > Kambodża > Laos > Tajlandia > Malezja > Singapur > Indonezja > Nowa Zelandia > Australia ) i dwa kontynenty.

Założeniem tego projektu, było dotarcie na trasie przejazdu wokół naszego globu, do jak największej ilości państw, miejsc, społeczności i kultur, gdzie moglibyśmy dotrzeć naszym specjalnie przystosowanym pojazdem Toyotą Hilux 4×4. Okazało się, że aby to zrealizować na pokonanym dystansie 280tys. km, trzeba nam było użyć aż dwóch takich aut, nieco różniących się konstrukcyjnie. Książka ukaże się niebawem, teraz przekazujemy jedynie wizerunek okładki, rozkładówek oraz wstępów i zakończeń kolejnych rozdziałów.

podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży”

… świat jest sceną… gdzie za kryształową ścianą słów, za nieprzebytym lasem kłamstw, w gmatwaninie galopujących zdarzeń, w kolorowej maskaradzie… gramy spektakl… sztuka ta ma tytuł „człowiek”… i choć czasem role są źle obsadzone, a przedstawienie pozbawione dobrej woli, z wieku na wiek trwamy w chwiejnej moralności, w systemie zburzonych wartości, raz po raz toniemy w gąszczu miraży, a jednak trzymamy się dzielnie, choć czasem bez twarzy! Możemy w nieskończoność przeszukiwać tatuaże w swoich głowach i absurdem będzie pożądać tylko spektakularnych widzeń, oszałamiających sukcesów, czy też zbawczego człowieczeństwa… trzeba też będzie posłuchać pukania od spodu emocjonalnego dna, popatrzeć jak bieda przechadza się pod ramię z nędzą, rejestrując roztrzaskane marzenia. Zaczynając bieg po tęczy, rzucamy na wiatr wielobarwne obrazy oraz czarnych kruków liter bieg i nie wiemy, czy znajdą się aż tak pomiestne słowa, by spakować cały ten kolaż niepojętych dziwów… Składane co dnia fragmenty, prowadzą nas w korytarze nieskończoności zjawisk, pokusa jest tak silna, że bez wahania wiedziemy się na pokuszenie…

Oddając książkę do druku, nasze auto wyprawowe musieliśmy odstawić do garażu, gdyż planowany początkiem czerwca wyjazd do Gruzji i Rosji (łańcuch górski Kaukaz, Osetia, Inguszetia, Dagestan, góry Ural, Archangielsk, Wyspy Sołowieckie, Murmańsk), byliśmy zmuszeni na ten czas odroczyć.

Zapakowaliśmy więc rowery na naszą Toyotę z nadstawką Tischera i pojechaliśmy nad Bałtyk, aby przejechać nadmorskie rowerowe trasy z Rowów do Pucka. Przedstawiamy trasy i zdjęcia z kolejnych etapów tej trasy – Rowy > Kluki, Łeba > Lubiatów, Lubiatów > Karwia. Uwielbiamy ten rejon i każdy pobyt w tych stronach, to nagroda ładująca nasze akumulatory życiowe.

Ale nie tylko nasz Bałtyk, kolejno przemieściliśmy się na Pojezierze Iławskie i objechaliśmy rowerami jezioro Jeziorak, najdłuższe jezioro w Polsce liczące 27,5km, gdzie najkrótsza trasa wokół wynosi 69km – piękne widoki, super doznania… polecamy. No cóż kolejne wielkie wyprawy muszą nieco poczekać na realizację.

Po opuszczeniu Pojezierza Iławskiego przemieszczamy się całym zestawem na Mazury do Rucianego Nidy. Na trasie odwiedzamy pałace: w Mortęgach i w Myślętach. Starannie odrestaurowane mieszczą obecnie kompleksy Spa. Naszą eskapadę rowerową kończymy objazdem jeziora Nidzkiego. Trasa wokół liczy 56km. Jezioro jest najbardziej na południe wysuniętym zbiornikiem systemu Wielkich Jezior Mazurskich. Zbiornik o rozwiniętej linii brzegowej, z wieloma zatokami, cyplami i kilkunastoma wyspami, największe w części północnej wysokie i zalesione. Ma kształt silnie wydłużonej, wygiętej rynny o długości 23 km, maksymalnej szerokości 3800 m. Pogoda wyśmienita, widoki i poranne zapachy nie do opisania. Jedziemy wokół przeciwnie do przemieszczania się wskazówek zegara. Na trasie zaglądamy do leśniczówki Pranie, gdzie znajduje się muzeum Indefonsa Gałczyńskiego. Leśniczówka Pranie, przed wojną Seehorst, powstała około 1880r. Położona tuż nad jeziorem Nidzkim, przechodzi do historii dzięki pobytom w niej wybitnego polskiego poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który po raz pierwszy przybył do Prania w lipcu 1950r. Przyjeżdżał z Warszawy przez kolejne trzy lata, jako gość ówczesnego leśniczego Stanisława Popowskiego. W 1980r. w Praniu utworzono muzeum, niestety pomimo informacji, że ma być otwarte, jest zamknięte, a wokół żywej duszy. Dalej jedziemy przez Krzyże, Karwicę do Wiartla i dalej wzdłuż wschodniej strony, przez Czaplę, Zamordeje i kolejne nieistniejące już dzisiaj bindugi „Łysa”, „Wysoka I i II” docieramy do Rucianego Nidy. Później przejazd do Długosiodła do Basi i Przemka i kolejna inscenizacja przygotowana na nasze przybycie przez cudownych przyjaciół motocyklowych. Tym razem witają ns na rozpoczęciu budowy metra. Przemek załatwił w związku z tym zwyżkę, aby wzbogacić obraz tej inscenizacji.