Otwarcie Sezonu Podróżników Motocyklowych „Kalety-Zielona 2015” już za nami. Odbyło się w dniach 24 ÷ 26 kwietnia 2015r. Za bazę naszego spotkania wybraliśmy małą miejscowość Kalety-Zielona, położoną na północ od Tarnowskich, gdzie pośród sosnowych lasów nad zalewem utworzonym na rzece Mała Panew, znajduje się Ośrodek Wypoczynkowy„Zielona”

Dojazd: miejscowość Kalety-Zielona położona jest przy drodze nr 908 łączącej Tarnowskie Góry (15km) z Częstochową (32km). Natomiast ośrodek Zielona znajduje się na południowej stronie zalewu 1,2km na wschód od głównej trasy - mapa

Przyjazd uczestników rozpoczął się już w dzień poprzedzający zlot, natomiast w piątkowe popołudnie, zwyczajowo witaliśmy naszych gości gorącą strawą i piwem. Biesiada trwała do rozsądnych godzin, gdyż w perspektywie mieliśmy sobotnią wycieczkę.

Podzieleni na dwie grupy, zwiedzanie rozpoczęliśmy od dwóch największych atrakcji Tarnowskich Gór, „Zabytkowej kopalni srebra” z szybem „Anioł” i „Sztolni czarnego pstrąga”.

Historia miasta jest mocno związana z wydobyciem rud srebra, ołowiu i cynku. Według legendy, pierwszą bryłę kruszcu srebronośnego wyorał chłop Rybka ok. 1490r., co w 1612r. w swoim dziele „Officina ferraria” zanotował Walenty Roździeński następującymi słowami „…śrebrny kruszec w Bytomiu, na gorach wnet nastał… Iny zasię od kruszca w mili zalanego… Naleziony przez chłopa Rybkę niejakiego….”. Od tego czasu, na teren dzisiejszego miasta zaczęli przybywać osadnicy, powstawały pierwsze osady górnicze. Tarnowskie Góry były największym ośrodkiem górnictwa kruszcowego na Górnym Śląsku. Po dawnym górnictwie tarnogórskim, pozostał ogromny podziemny labirynt w postaci wyrobisk, korytarzy, komór i chodników o łącznej długości około 150 km. Podziemia te zawsze budziły podziw i fascynacje ludzi, dlatego też usilnie starano się, by udostępnić je szerszej społeczności w formie kopalni pokazowej. W okresie międzywojennym magistrat tarnogórski powołał grupę ludzi, których celem było utworzenie podziemnego muzeum górniczego. W 1938r. miasto otrzymało nadanie górnicze na budowę kopalni pokazowej, która po uruchomieniu miała ściągnąć liczne rzesze zainteresowanych i stać się atrakcją turystyczną miasta. Wybuch wojny 1939r. przerywa jednak plany budowy muzeum. Po wojnie inicjatywę udostępnienia podziemnego świata tarnogórskiego podjęto ponownie. W 1954r powstało Stowarzyszenie Miłośników Historii i Zabytków Ziemi Tarnogórskiej, które postawiło sobie jako cel, odbudowę kopalni zabytkowej. Rozpoczęto bardzo intensywne badanie podziemi tarnogórskich. Wykupiono i zagospodarowano teren pod nadszybie szybu „Anioł” dzisiejszej kopalni, wiele ekip górniczych przygotowywało podziemia do zwiedzania. Tempo prac zostało gwałtownie zatrzymane w wyniku nagłego wypływu kurzawki (mieszanina wody z iłami), która z wielką siłą uderzyła w pracujących górników, gdzie w wyniku tego wypadku zmarł jeden z budowniczych. Po długich latach odbudowy kopalni zabytkowej, przy ogromnym zaangażowaniu społecznym, 5 września 1976r. – w 450 rocznicę nadania praw miejskich Tarnowskim Górom – przekazano społeczeństwu do użytku „Zabytkową Kopalnię Rud Srebronośnych” – unikalny zabytek górnictwa kruszcowego w Europie. Po kopalni poruszaliśmy się w lekkim skłonie, niczym krety krążyliśmy pod ziemią, tylko od czasu do czasu ktoś zaszurał kaskiem o skałę, zapominając o swej wysokości.

Natomiast sztolnie były nierozłącznym elementem kopalni, odprowadzały wody do pobliskiej rzeki Dramy. Duża liczba sztolni odwadniających, ich znaczna długość, a także nadanie im właściwego – przy budowie kierunku i spadku w niesprzyjających warunkach geologicznych, budzi dzisiaj zrozumiały podziw dla ówczesnych umiejętności technicznych tarnogórskich górników. Wspaniałym przykładem tego kunsztu budowlanego dokonanego na przestrzeni lat 1547 do 1834 jest sztolnia „Głęboka – Fryderyk”. Drążenie jej rozpoczęto w 1821r. i trwało 14 lat do roku 1834. Początkowa długość sztolni wynosiła 4600m i udostępniła złoże na głębokości 56,5 m. Do roku 1880 przedłużono bieg sztolni o dwa chodniki podstawowe o długości 10180 m. Była to więc najdłuższa sztolnia o łącznej długości około 15 km. Sztolnia położona jest na terenie Parku Repeckiego. Obiekt wpisany został na Listę Pomników Historii . Sztolnia znana jest jako „Sztolnia Czarnego Pstrąga”, ale próżno szukać tam tych właśnie ryb. Trasę 600 m wodnego chodnika pokonaliśmy łodziami, które są odpychane od ścian przez przewodnika, na przodzie łodzi tliła się górnicza lampka karbidowa, tak więc oświetlenie było raczej znikome. Przewodnik opowiadał, odpychacz od ściany do ściany, slalomem utrzymywał kurs do przodu, a my… dostaliśmy propozycję by coś zaśpiewać… jedyny utwór, łączący krótkie przyśpiewki, który popisowo znaliśmy wszyscy to… sto lat!… a teraz idziemy na jednego!… itp.

Na koniec zwiedzania w restauracji „Pod Aniołem”, obok „Zabytkowej Kopalni Srebra” ugościliśmy naszych uczestników śląskim regionalnym obiadem (rolada, kluski śląskie, modra kapusta, miał być kompot, a był sok).

Nadal podzieleni na dwie podgrupy, kontynuowaliśmy zwiedzanie ciekawostek śląskiego regionu. Pierwsza grupa pojechała do Radzionkowa do „Muzeum chleba, szkoły i ciekawostek”. Właściciel i jego założyciel, Piotr Mankiewicz podkreśla iż placówka powstała z szacunku do historii i potrzeby serca, lecz również z zamiłowania do wiekowych, interesujących przedmiotów. Był on stałym gościem na targach staroci, a niejedno cudeńko, udało się też znaleźć na radzionkowskich strychach. Tym, co naprawdę wyróżnia radzionkowski obiekt, jest autentyczny zapach świeżego chleba, nie tego z przemysłowej piekarni, lecz prawdziwego, wykonanego rękami człowieka. Niemal wszystkiego można tu dotknąć, ekspozycję zaprojektowano tak, by stworzyć wiele miejsc różniących się nastrojem i klimatem. Zadbano o detale w postaci starych gazet, figurek na meblach, pozostawionych tu i ówdzie drobiazgów stwarzających wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Wydawać by się mogło, że są także przedmioty przypadkowe – nie pasujące do podstawowego profilu muzeum, jednak wspólnym mianownikiem wszystkiego co znajduje się w obiekcie, jest zupełnie inne kryterium – wszystko musi być i stare… i ciekawe. Swoje miejsce znajdzie tu zarówno święty obrazek z kolędy, jak i łącznica telefoniczna sprzed ponad stu lat. Ponownie ugoszczeni zostaliśmy śląskimi przysmakami w postaci krupnioków, a to co sobie upiekliśmy (warkocze w formie dowolnej), przyszło nam zjeść z regionalnymi dodatkami (żurek, chleb ze smalcem i ogórek kiszony). W pierwszym zamiarze mieliśmy plan zjechać do kopalni węgla kamiennego „Guido” w Zabrzu, niestety czas nie jest z gumy i musieliśmy z czegoś zrezygnować, co nie znaczy, że nie zostanie to ujęte w następnych edycjach naszych imprez. Dla tak ogromnej grupy, liczącej ponad sto osób, należy temu tematowi poświęcić co najmniej 5 godzin, łącznie z dojazdem. Tak więc, ciekawe zastąpione zostało interesującym…

Dla drugiej grupy przypadł najpierw przejazd pod „Radiostację Gliwice”. Wieża ma wysokość 110,7 m, ma cztery podesty i paraboloidalny kształt. Rozmiar u podstawy 20 × 20 m i górnej platformy 213 × 213 cm, drabina wiodąca na szczyt ma 365 szczebli. Obiekt wybudowany jest z bali, z nieimpregnowanego drewna modrzewiowego, łączonego przy pomocy 16.100 mosiężnych śrub. W konstrukcji nie ma ani jednego stalowego gwoździa. Według aktualnego stanu wiedzy na temat metod konserwacji drewna, żywotność wieży ocenia się jeszcze na około 15–20 lat. Wysokość 111 m daje jej status najwyższej zbudowanej w całości z drewna konstrukcji na świecie, obecnie jednak drewniane monastyry rumuńskiego rejonu Maramuresz, prawdopodobnie odebrały jej palmę pierwszeństwa.

Cała dzisiejsza akcja „zwiedzanie”, przy wspaniałej iście letniej pogodzie, nieco się tym razem przeciągnęła, tak iż dopiero przed 20.00 przystąpiliśmy do biesiady zlotowej pt. „My…Obywatele Świata”… która prowokowała, by podokazywać w szafie… cel został osiągnięty… na biesiadę przybyli faraon, szejkowie, gejsze, gladiator, Tuareg, cyganie, Bawarczycy, tancerka flamenco, Indianie, górnik z małżonką, chłopi od Reymonta, dzwonnik z Notre Dame, Murzyni, Rastafarianie, drobny Albańczyk, hiszpańscy konkwistadorzy i wielu z innych rejonów świata… a na koniec wpadła nasza Magda Gessler i skontrolowała poprawność padania potraw i ich smak. Natomiast, jeśli idzie o czekolady w smakach świata, Gesslerowa odmówiła firmowania ich swoim nazwiskiem… dlaczego?… przecież środki z ich sprzedaży przeznaczono na cel charytatywny czyli… operację Quasimodo. Jak się później okazało nie wypadła pomyślnie… wrócił Murzyn z brzuchem głodowym ;-) Konkurs na najefektowniejszy strój wygrała afrykańska piękność w okularach, co nie znaczy, że wszyscy inni byli mniej intrygujący.

Zabawa trwała do pierwszej w nocy, czyli nieco za krótko, ale za to intensywnie.

Niedzielny poranek, po trudach wczorajszego dnia i wieczoru, był dla niektórych trudny do zaakceptowania, że to już i trzeba ustawić się do pionu… grawitacja nie pomaga. Przed rozjazdem do domów, zwyczajowo odbyło się poświęcenie naszych dwukołowych maszyn, przy miejscowym kościele połączone z mszą św. O12.00 pożegnaliśmy się i każdy odjechał w swoją stronę świata… my do Mezopotamii (Międzyrzecze).

Jako organizatorzy chcieliśmy podziękować wszystkim uczestnikom za tak liczne przybycie, szczególnie Józkowi Kapuście za pomoc i poprowadzenie drugiej grupy podczas sobotniego zwiedzania. Grupie z Konina i Prudnika za pomoc przy zabezpieczaniu trasy oraz Tinie za biurokratyczne zabiegi związane z meldunkiem. Impreza odbyła się w standardzie motocyklowo-harcerskim, pogoda i humory dopisały, przybyło nas 103 osoby na 74 motocyklach… i to by było na tyle… jak to mawiał Tadeusz Stanisławski.

Życzymy “Szerokości” na podróżniczych trasach sezonu 2015!

Organizatorzy: Wojtek i Wiola