Wyjazd na targi „Abenteuer & Allrad 2016 – Messe Bad Kissingen” – 26.05.2016 – 29.05.2016:

Już kilka miesięcy temu, otrzymaliśmy propozycję od Tomka, właściciela firmy “Team Concept” do wspólnego wyjazdu na targi do Bad Kissingen. To w tej właśnie firmie, realizowaliśmy przebudowę naszej Toyoty Hilux, którą podróżujemy od ponad dwóch lat po Afryce i Azji (95tys. km). Jako pomysłodawca i twórca koncepcji naszej zabudowy, pojechaliśmy reklamować jej walory na wynajętym na te potrzeby stoisku targowym https://team-concept.pl/en/work/toyota-hilux/ . Firma z Bielska Białej wystawiała nasz pojazd, jako przykład przebudowy auta terenowego dla potrzeb wyprawowych i dalekich, wymagających podróży. Firma, zaprezentowała również inną zabudowę, przystosowaną do bardziej uniwersalnego wykorzystania.

Zdejmowana zabudowa pickup-camper – możliwa jest do zastosowania z każdym typem „europejskiego” pickupa (Toyota Hilux, Mitsubishi L200, Nissan Navara, Isuzu D-Max, Volkswagen Amarok), a jej zalety to komfort i niezależność:

- w krótkim czasie gotowy do drogi, szybkość montażu / demontażu z pickupa

- możliwość całorocznego użytkowania

- nie jest potrzebna rejestracja, przeglądy, ubezpieczenie – niskie koszty użytkowania

- kemping pasuje na każdy model pickup-a, można zmienić auto, a kemping będzie pasował

- z kempingiem i pickup-em 4×4 dotrzesz w najtrudniejsze tereny

- możliwość ciągnięcia lawety lub przyczepy za samochodem

- kemping mało traci na wartości w czasie użytkowania

Poniżej przedstawiamy przegląd wizualny najciekawszych konstrukcji, z nastawieniem na te lekkie i wg nas jak najbardziej przydatne w podróżowaniu po świecie… ciężarówki niczym wieżowce, pokazaliśmy jedynie jako przerost formy nad treścią.

Wykorzystując pobyt na największych na świecie targach, prezentujących sprzęt off-roadowy do realizacji wypraw, nie sposób było przeglądnąć najciekawszych koncepcji i rozwiązań jakie proponują w tym względzie wiodące firmy, zajmujące się tym tematem. Po szczegółowym wywiadzie wydaje się, że prym wiedzie „Tom’s Construction”, jednak ceny podobnego nam sprzętu, zaczynają się od 100 tys.€. Ponadto konstrukcje te, nie wnoszą nic nowego i więcej, co dawałoby nam pole do podpatrzenia i wykorzystania nowych pomysłów w przyszłości, a raczej zdawało się, że wśród odwiedzających, to nasze stoisko było podglądane przez tych, którzy chcą wykorzystać nasze pomysły, w szczególności dotyczące podnoszonego dachu o stałych rozkładanych oknach.

O dobrodziejstwach targów w Bad Kissingen, można by napisać dość długi artykuł, tyle tu możliwości do wdrożenia się w każdą podróż, czy wyprawę.. Po kilku godzinach rozglądania się wokół, różnorodność bodźców na wystawie, powoduje niezłe vertigo, co nie znaczy, że zaprzestajemy oglądactwa. Przytłoczyła nas ta mnogość ciekawych rzeczy, nowych lub innych pomysłów, wspaniałych maszyn i przede wszystkim… pasji w powietrzu. Pobyt na targach był dla nas doskonale wykorzystanym czasem, bo dodał skrzydeł naszym marzeniom, ale i sprawił, że… nie doświadczyliśmy kompleksów, bo przecież weszliśmy w rewiry doświadczonych podróżników, jakimi są Niemcy.

Wyprawowa przebudowa i tuning Toyoty Hilux 4×4 –  1,5 kabiny 2500 D

img_8879

img_8663

Program i założenia przebudowy:

Czas szybko płynie i już niebawem, jesienią 2013 r planujemy kontynuować podróż w naszej wyprawie wokół świata poprzez kontynenty Afryki, Azji i Australii. Po zakończeniu przejazdu po terenach obu Ameryk, które planujemy na koniec lata 2013r ( północno-wschodnia Kanada, wschodnie tereny USA), nasza poprzednia Toyota nieco wyeksploatowana, niezbyt nadaje się do podróży po wymienionych powyżej kontynentach. Potrzebny jest nam pojazd, w którym można w minimalnej, spartańskiej formie żyć od środka, czyli możliwość odpoczynku, spania, siedzenia w razie niemożliwości kontynuowania dalszej jazdy oraz przygotowywania posiłków odbywała się wewnątrz, w kabinie mieszkalnej, połączonej z szoferką. Nasza poprzednia Toyota nie daje takich możliwości, całe życie obozowe musi odbywać się na zewnątrz, co w wielu wypadkach jest dużą uciążliwością (wejście do spania po drabince na dach, brak intymności wobec przypadkowych gapiów, zmienne warunki klimatyczne – wiatry, długotrwałe deszcze, względy bezpieczeństwa, itp.). Po wielu analizach wykorzystując dotychczasowe doświadczenia, postanowiłem zaprojektować zabudowę naszej nowej Toyoty Hilux pod kątem przejazdu po Afryce, Azji centralnej i południowej oraz Australii, a co za tym idzie pod kątem sytuacji, gdzie będziemy w większości przypadków znajdować się w ciepłym lub nawet gorącym klimacie, a podróż będzie w systemie ciągłym i bardzo rzadko będziemy w jednym miejscu stacjonować wiele dni. W związku z tym zaplanowałem i zaprojektowałem pewne funkcje oraz wyposażenie, które powinny znajdować się w pojeździe.

Założenia koncepcyjne:

1. Zabudowa będzie wykonana na podwoziu Toyota Hilux 1,5 kabiny

2. Kabina mieszkalna połączona z szoferką 3 okna + właz zewnętrzny na butle i bagaż

3. Wejście od tyłu z drzwiami dzielonymi – górna część podnoszona do góry, dolna po opuszczeniu będzie schodkami do wejścia.

4. Podnoszony dach na wys.60 cm o składanej konstrukcji ze stałych elementów.

5. Spanie dla 2 osób z wejściem od wewnątrz

6. Miejsce dla dwóch osób do siedzenia przy stoliku

7. Bojler ok.10 l na gorącą wodę podgrzewany z obiegu cieczowego silnika lub Webasta

8. Kuchenka gazowa + mini zlewozmywak z wylewką prysznicową

9. Zbiornik na wodę 60 l z pompą wody +  zbiornik na zużytą wodę ok.30 l

10. Lodówka sprężarkowa + przetwornica 12 na 230V

11. Ogrzewanie Webasto na ropę cieczowe z nadmuchem wymuszonym

12. Wentylator do przewietrzania wnętrza

13. Dodatkowy zbiornik paliwa na ok.100 litrów

14. Miejsce na dwa koła zapasowe + lift do podnoszenia auta

15. Prysznic od zewnątrz oraz zewnętrzne podłączenie gazu z zaworem

16. Zderzak metal z wyciągarką + dodatkowe światła

17. Wzmocnione zawieszenie

a.Sprężyny przednie Old Man Emu model OME 884.

b.Resory wzmocnione + 300 kg

c.Amortyzatory przednie Old Man Emu model N167S

d. Amortyzatory tylne Old Man Emu

18. Progi pod lift, + zaczepy do podnoszenia liftem – miejsce na zamocowanie liftu, na bagażniku dachowym

19. Osłony pod silnik i skrzynię biegów

20. Trapy piaskowo – błotne i ich zamontowanie na zewnątrz auta, na bagażniku dachowym

21. Oświetlenie wewnętrzne i zewnętrzne z dodatkowym akumulatorem i zestawem prostowniczym 230/12V oraz konsolą informacyjno-sterowniczą

22. Zewnętrzny pobór powietrza – snooker

23. Wykorzystanie dodatkowych dwóch siedzeń do krótkich przejazdów – pojazd 4 osobowy

24. Wewnątrz zabudowa regałowa pod plastikowe skrzynki typ Euro 600×400x 220

25. Monokrystaliczny panel słoneczny MH130 130W – do przemyślenia?

Oczywiście hołdując zasadzie, że nie zdobywamy zdobytych szczytów, posiłkowałem się na pewnych wzorach stosowanych przez firmy tuningowe, które wykonują podobne wyprawowe zabudowy.

toyota-hilux-tuning

Poniżej linki do wybranych producentów u których posiłkowałem się w moich przemyśleniach konstruktorskich – zachęcam do przeglądnięcia:

www.maltec.org

www.wohni.com

http://www.atlas-diffusion.com/CellulesTouareg/CellulesDakarPlus.html

www.azalai.co.uk

http://www.exkab.de/

www.desert-tec.de/index.html

www.expedition-cabin.de

www.explorermagazin.de

www.geocamper.com

www.globecamper.com

www.innovation-campers.de

www.modulidea.it

www.offroadtechnik.de/produkte/alutops

www.psi-azalai.com

www.special-mobils.com

http://www.toms-fahrzeugtechnik.de/

http://www.das-fernweh-mobil.de/

Wykonanie zabudowy powierzyłem firmie Concept w Bielsku Białej reprezentowanej przez kolegę, motocyklistę, zapalonego konstruktora i entuzjastę off-roadu 4×4, Tomasza Kłeczka http://www.team-concept.pl/ofirmie.html e-mail: produkcja@team-concept.pl, handlowy@team-concept.pl

Wizualnie (w wielkim uproszczeni dla wyobraźni o temacie) auto po przebudowie będzie miało kształty zbliżone do poniżej prezentowanych zdjęć:

Konsultacje przeprowadzałem również z właścicielem polskiej firmy budującej zabudowy aut terenowych Wacławem Beliną www.camper4×4.pl 34-654 Męcina Pomiędzy Limanową a Nowym Sączem e-mail: biuro@camper4×4.pl tel: 183375724 fax: 183375724 kom: 503 051 094

Większość wyposażenia zakupiłem w firmie z Nowego Sącza: www.duni.pl Włodzimierz Dunikowski tel.kom: 601 877515 ul. Pienińska 11 GSM (+48) 693611655 e-mail: serwis@duni.pl

Poniżej relacja zdjęciowa z postępu prac, która będzie uzupełniana w trakcie tworzenia:

A teraz nadszedł czas na lakierowanie. Konstrukcja nadbudowy jest tak pomyślana aby była możliwość rozdzielenia pojazdu od kabiny mieszkalnej w razie przyszłych sytuacji zamiany podwozia na nowszy egzemplarz, poprzez rozcięcie powierzchni sklejenia.

Dalszy montaż podzespołów:

Ostatni etap montażu, zajmuje najwięcej czasu:

Końcowy etap montażu.

Toyota Hilux 4×4 – Ostatnia prezentacja po odebraniu z produkcji i przed testami.

Wreszcie po siedmiu miesiącach od rozpoczęcia przebudowy, nastąpił etap prób i pierwszego przejazdu. Po doposażeniu pojazdu w niezbędne wyposażenie turystyczne, postanowiliśmy pojechać na spotkanie Bractwa Podróżniczego www.karawanier.pl , na zaproszenie organizatora Piotra Płużyczki, gdzie intencją naszą, jako honorowych gości było zainspirowanie i zainicjowanie w tym nowo powstałym gronie myśli podróżniczej. Działałem w podobnej grupie wiele lat, ale niestety nie było za wiele chęci w organizowaniu choćby skromnych podroży, wszystko kończyło się  kiełbaską z ogniska i biesiadowaniem. Życzymy organizatorom, zapaleńcom w tym temacie wielu sukcesów, będziemy ich duchowo wspierać, ale słysząc komentarze podczas prelekcji z pokazem slajdów o wyprawie po Ameryce Południowej: „choć idziemy bo i tak tam nie pojedziemy”, to wydaje się, że wielu z przybyłych jednak nadal myśli o tym jak opisałem powyżej, czyli że spotkania karawaningowe będą traktować jak piknik.

Po drodze odwiedziliśmy dworek Mikołaja Reja w Nagłowicach, w którym chyba od czasów komuny nic się nie zmieniło, tchnie tam totalną nudą, a tyle można ciekawego zdziałać mając takie historyczne zaplecze. Spotkanie miało swoją bazę na łące opodal historycznego klasztoru cystersów. Oczywiście zwiedziliśmy go kompleksowo. Przypuszczalnie rezydencja i kościół mogły być siedzibą kanonika krakowskiego Janika Jaksy-Gryfity, który, wraz ze swym bratem Klemensem z Klimontowa, palatynem krakowskim, ufundował pierwszy klasztor cystersów na ziemiach polskich. Klasztor w Brzeźnicy (pierwsza nazwa wioski) założono w 1140 r. jako 21 filię Morimondu. Cystersi zorganizowali osadę dla ludności, którą później nazwano Jędrzejowem. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od imienia patrona wschodu św. Andrzeja Apostoła, gdzie cystersi prowadzili misję. Zwiedziliśmy również bardzo ciekawe muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie. Powstało w wyniku przekazania Państwu kolekcji zegarów słonecznych, przyrządów astronomicznych oraz biblioteki starodruków przez rodzinę Przypkowskich. Historia tej rodziny sięga głęboko w czasy średniowiecza, a jej herb Radwan, obecnie znak muzeum, należy do najstarszych polskich znaków rodowych. Twórcą zbiorów astronomiczno-gnomonicznych, stanowiących podstawę Muzeum, był Feliks Przypkowski (1872-1951), który od wczesnej młodości interesował się astronomią i gnomoniką (nauka o budowie zegarów słonecznych). Ukończył studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim, które uzupełnił specjalizacją w Pradze. Przez blisko 50 lat praktykował w Jędrzejowie jako lekarz, pozostając jednak wierny swym zamiłowaniom astronomicznym. Zapoczątkowaną w 1895 roku kolekcję zegarów słonecznych systematycznie uzupełniał, kompletując zarazem księgozbiór dotyczący tych zagadnień – naprawdę warte zwiedzenia!

Mile spędziliśmy czas, przeszliśmy pierwszy test użytkowy, czyli spania i ogrzewania, który wypadł nadzwyczaj pozytywnie.

Następne testy i próby odbyły się już w naszej okolicy na obrzeżach Międzyrzecza, w obrębie starych po austriackich magazynów amunicji.

Parę refleksji po odbytej podróżny po Afryce w miesiącach styszeń, do marzec 2014

Witaj przygodo, jak to kiedyś śpiewał Czesław Niemen. Ruszamy na podbój Afryki. Po przebyciu obu Ameryk przygotowujemy się do dalszej części naszej podróży wokół świata i na drodze stanął nam właśnie ten kontynent. Nasza przygotowywana na tę trasę Toyota Hilux 4×4, którą prezentowaliśmy w fazie tworzenia, przeszła pomyślne testy na rumuńskich drogach, a teraz przyszedł czas na sprawdzenie tej konstrukcji na afrykańskich trasach. Pierwszym etapem tej podróży było wysłanie z Gdyni naszej Toyoty do Cape Town w RPA. Przypominamy konstruktorom podobnych pojazdów aby zachować jego zewnętrzne wymiary, czyli 2,29m wys. i 5,86m długości.(kontener 20′ ma wysokość 2,34m, ale w świetle drzwi jedynie 2,29m. Piszę to dlatego, ponieważ po zastosowaniu wszystkich zmian w zawieszeniach, musiałem spuścić powietrze w kołach do jednej atmosfery, gdyż nasza Toyota mająca 3,31m wysokości, przez drzwi kontenera nie przeszła.

Tym razem minęło dziewięć tygodni naszej podroży po Afryce, przebyliśmy w tym czasie dystans 20 600km, przejeżdżając przez dziesięć krajów tego kontynentu. Chciałbym nieco podsumować ten przejazd pod względem sprzętu, który używaliśmy do tej podróży, czyli naszej specjalnie skonstruowanej przeze mnie i wyprodukowanej wspólnie z Team Concept Bielsko Biała, Toyoty Hilux 4×4, 2500 turbo diesel.

Żadnej awarii, gdyż jednego przebitego koła nie będziemy liczyć. Pojazd i jego walory podróżniczo-użytkowe sprawdziły się w 100%. Komfort podróżowania wspaniały, nawet uciążliwe „pralki”, które dominują na afrykańskich, gruntowych drogach, po osiągnięciu 70km/h, objawiały się tylko wzmożonym hukiem pracy zawieszeń. Komunikacja poprzez przednie drzwi po uchyleniu siedzeń (fabryczna opcja w wersji półtorej kabiny, a drzwi są dłuższe o 11cm), sprawdzała się znakomicie, na trasie Wiola jedynie tą drogą dostawała się do wnętrza kabiny mieszkalnej. Połączona fabryczna kabina z kabina mieszkalną ma również świetną zaletę kiedy wjedziemy do wnętrza kontenera, gdyż możemy z pojazdu wyjść tylnymi drzwiami. Natomiast obawy co do dźwięków wydobywających się z niedoskonale ulokowanych i przymocowanych elementów wyposażenia, nie potwierdziły się, auto jest wyjątkowo ciche od środka -wydaje się być cichsze od fabrycznej wersji. Podczas krótkich postojów i przygotowywania posiłków, wystarczało unosić dach jedynie od tyłu (15sek.) – zapewniało to wspaniały przewiew, cień i wystarczającą ilość miejsca – nie ma potrzeby szykać cienia! Wentylatory świetnie załatwiały sprawę klimatyzowania podczas odpoczynku i snu, dodatkowo nie pozwalając na swobodne latanie komarom, których wbrew naszym wcześniejszym obawom było bardzo mało – ja naliczyłem za ten okres może trzy ugryzienia, Wiola, która jest lepem na wszelakiego rodzaju insekty i owady, nie więcej niż dziesięć. Toaleta chemiczna sprawdzała się podczas nocnego leniuchowania, co powodowało brak potrzeby opuszczania pojazdu nocą. Lodówka kompresorowa firmy Mobicol zasilana z dodatkowego akumulatora poprzez przetwornice 12/230V, dostarczała nam zmrożonych napoi i produktów, a na postoju energii starczało na dalszy jeden dzień jej pracy. Nasz pojazd i jednocześnie nasz dom, na te ponad dwa miesiące, gwarantował nam komfortowy sposób podróżowania, spędzania wolnego czasu wcześnie nadchodzącej, wieczornej pory (strefa przyrównikowa) i nocnego wypoczynku. Spalanie kształtowało się na poziomie 11÷13 litrów na 100km, w zależności od terenu i stanu dróg.

Teraz z perspektywy codziennego używania naszego pojazdu przez ponad dwa miesiące, mam nieco refleksji konstrukcyjnych. I tak gdyby było mi dane ponownie skonstruować i wybudować taki pojazd, zmieniłbym jedynie szerokość pojazdu nie wychodząc na boki poza gabaryty kabiny, a przestrzeń do spania utworzyłbym tylko wzdłużnie, z wybiegiem na nogi do wnętrza fabrycznej kabiny. Siedziska i boczne szafki byłyby o 8cm węższe od obecnych, ale nadal w zupełności wystarczająco komfortowe, a na wyposażenie wyprawowe będzie nadal aż za dużo miejsca – w naszym wypadku, przyzwyczajeni do wyprawowych, motocyklowych standardów połowa przestrzeni bagażowej nie była wykorzystana.

Dotarliśmy do Nairobi i gościmy w klasztorze Ojców Franciszkanów, gdzie niezwykle serdecznie przywitał nas brat Kazimierz. Tu też zakończyliśmy pierwszy etap przejazdu po kontynencie afrykańskim i udamy się na przerwę w podróżny do kraju, która będzie trwała do października.

Zapraszamy do przeglądnięcia reportażu z tej wyprawy: (kliknij tutaj)

Dla interesujących się przebudową i tuningiem aut wyprawowych mam informację iż w firmie „Concept” 43-300 Bielsko-Biała Al. gen. Władysława Andersa 593, Tel: 33/ 4983200 www.team-concept.pl w której przebudowaliśmy nasza Toyotę Hilux 4×4, powstają nowe ciekawe konstrukcje przystosowane do wypraw. Szczególnie warta uwagi jest lekka (ok. 400kg) nadstawka mieszkalna z podnoszonym dachem, dostosowana do typowych pick-upów, którą przedstawiamy poniżej:

Jeśli ktoś lubi ciekawostki, to zapraszamy do przeglądnięcia krótkiego filmiku z testów australijskiej przyczepy wyprawowej (kliknij tutaj)

Rewelacja, tylko ja bym to nadwozie umieścił na aucie – po co to ciągnąć. Nie pokazali jak się tym pokonuje teren na wstecznym, a to bardzo ważne!!! – czasem trzeba zawrócić lub cofać z braku milkliwości dalszej jazdy, przeszkody – osobiście cofaliśmy 2km w Peru na półkach skalnych. Wspaniałe na Australię, gdzie równo, słonecznie, można biwakować na zewnątrz pojazdu i oczywiście brak drapieżników, które mogą Cię zjeść!

Natomiast patenty i pomysły genialne, do wykorzystania i do podpatrzenia przy tworzeniu następnej konstrukcji.

26 listopada 2014r - Witamy, już z domu i choć ciut zmęczeni, to chcielibyśmy zaprosić do przejrzenia ostatniego etapu wyprawy po Afryce, jak i do poprzednich, tych bardziej czarnych, ciekawych, egzotycznych i ciepłych - (kliknij tutaj)

afryka_trasa-map

Informacje końcowe po przebyciu afrykańskiej trasy:

Zakończyła się nasza podróż, której dystans wyniósł 34 840km. Wszystkie etniczno-kulturowe, polityczno-społeczne oraz historyczne podsumowania, ujmowaliśmy w trakcie pisania bieżących relacji. Teraz przyszedł czas na bardziej techniczne sprawy. Można by powiedzieć niezwykły wyczyn, my mówimy nie, to logistycznie trudna sprawa do ogarnięcia i zorganizowania, a później już same przyjemności… No może trzeba do tego dodać trochę konsekwencji i wytrwałości w dążeniu do celu…

Zaczniemy od pojazdu i całej konstrukcji, która przecież nie była seryjnym wydaniem Toyoty Hilux 4×4 2500 turbo diesel, lecz całkowicie przebudowaną, wyprawową wersją nadwozia, stworzoną praktycznie od podstaw na bazie obciętej kabiny, użytej jako baza do dalszego kształtowania. Konstrukcja ta przeszła test afrykańskiej podróży na 100% – żadnej poważnej usterki, nie licząc kilku kołków mocujących nadkola i popuszczenie się kilku śrub dolnych osłon, które musiałem dokręcić ponownie, używając innych typów śrub samohamownych. Na najwyższe uznanie, zasługuje sztywność i szczelność konstrukcji oraz całego pojazdu, żadnych problemów z wszechobecnym kurzem wdzierających się do środka, czego niezwykle zazdrościli nam napotkani inni podróżnicy, jadący Land Roverami i innym terenowymi pojazdami.

Zasługą naszej konstrukcji jest również posiadanie klimatyzacji z filtrem i jazda z zamkniętymi bocznymi szybami, ci co jej nie mieli w swoich autach i używali otwartych okien jako wentylacji, wyglądali niejednokrotnie, jak po szychcie w kopalni. Jedyna techniczna strata, to całkowita awaria akumulatora (zwykły akumulator kwasowy), zasilającego wewnętrzne urządzenia (lodówka, wentylatory, oświetlenie wewnętrzne, przetwornica – urządzenia te działały, tylko podczas pracy silnika). Strzepały się płyty akumulatorowe, podczas jazdy w Sudanie, nasypem, po torach kolejowych poprzez Pustynię Nubijską. Jest to usterka, którą wyeliminuję poprzez zastosowanie akumulatorów żelowych, których to należało użyć już w trakcie budowy tej konstrukcji. Średnie spalanie kształtowało się na poziomie 12÷13l na 100km (z włączoną klimą), w zależności od terenu i typu nawierzchni. W wyższych partiach górskich w Etiopii, naszemu dieslowi sterowanemu komputerowo, brakowało mocy na obrotach poniżej poziomu 2000ob/min, co przy ruszaniu pod górę, powodowało użycie reduktora, aby nie spalić sprzęgła – niestety silniki turbo diesla tracą sporo mocy na wysokości i to już po przekroczeniu poziomu 2000m.n.p.m., czego doświadczyliśmy również w poprzedniej 3l Toyocie Hilux, napędzanej turbo dieslem, którą przemierzaliśmy obie Ameryki. Komputer obcina dawkę paliwa do wartości możliwej, do całkowitego spalenia, przy ograniczonej ilości tlenu, spowodowanej wysokością.

Opony BFGoodrich All Terrain sprawdziły się znakomicie, tylko jeden defekt na całej trasie, a stan bieżnika po takim przebiegu, używając cały czas jednego kompletu opon oceniam, na przód 60% , tył 70% zużycia. Przy założeniu producenta pojazdu wykonywania obsługi co 20tys. km, dokonaliśmy jedynie raz wymiany oleju i smarowania przegubów krzyżakowych wału napędowego po 21tys. km. w Nairobi, a teraz przyjdzie dopiero czas na pełny obsługowy serwis. Z powodu używania złej jakości oleju napędowego na prawie całej, afrykańskiej trasie tuż przed dojazdem do Polski, zaświeciła się kontrolka zanieczyszczenia filtra paliwa. Ponadto, z powyższego problemu, zaobserwowaliśmy w pewnych okresach zwiększenie wydobywającego się z rury wydechowej niebieskiego dymu, już teraz po konsultacji z serwisem wiemy, że był za to odpowiedzialny system D-Cat, gdzie w nowoczesnych dieslach Toyoty, filtr cząstek stałych wytrąconych podczas spalania jest oczyszczany automatycznie, poprzez wtrysk paliwa do kolektora wydechowego, które spalając się, podnoszą temperaturę wydechu i umożliwiającą wypalenie zebranych w filtrze cząstek sadzy. My, myśleliśmy podjeżdżając pod długie wniesienie w Izraelu, że się nam auto zapaliło, a to włączył się system wypalania nagromadzonej sadzy w filtrze układu wydechowego i wszystko było OK! Takie kłęby dymu, wydobywające się z innych pojazdów jeżdżących po Afryce na kiepskim oleju napędowym, było nam dane obserwować każdego dnia. Walory użytkowe zabudowy mieszkalnej sprawdziły się znakomicie, a prosty, ręczny system podnoszenia dachu umożliwiał komfortowe warunki bytowania, odpoczynku i snu, na minimalnej powierzchni w maksymalnym luksusie. Podnoszony tylko jednostronnie dach, dawał możliwość szybkiego przygotowywania posiłków na trasie – wentylacja pod podniesionym w ten sposób dachem jest znakomita, kiedy owiewa nas wiatr, a sami znajdujemy się pod nim i w jego cieniu.

Co do przygotowywania posiłków, to sprawdził się używany przez nas od kilku lat, również na motocyklu, zestaw super oszczędnej i odpornej na wiatr kuchenki Jetboil www.jetboil.com , który to w połączeniu z 450gramową butlą (jak na zdjęciu) – (na motocyklu używamy butli 100g, która mieści się wewnątrz naczynia), przez całe dwa etapy (120dni) podróży po Afryce, zapewniały wrzątek do herbaty, kawy, zup i uzupełniania gorącą wodą, zestawów żywności liofilizowanej. Aż nam było trudno uwierzyć, że starczyła tak mała ilość gazu, na tak długi okres. Dostępne są również większe naczynia do gotowania wody, nasza 0,75l wystarczała na nasze dwuosobowe potrzeby. Kuchenki będącej na wyposażeniu zabudowy praktycznie nie używaliśmy!

Po sprawdzeniu wielu firm produkującchy wspomnianą wyżej żywność liofilizowaną, polecamy z własnych smakowych odczuć, wyroby polskiej firmy Lyo Food http://lyofood.pl/ , 25-345 Kielce, Mazurska 94, tel: +48 41 300 59 46, kom: +48 606 628 526. Całkowity brak konserwantów, smak prawie taki, jak świeżo przygotowanego posiłku. Inne firmy, bez rewelacji, zawsze czuć nutę czegoś, co jest z torebki i nieco sztuczne. Sam proces liofilizacji polega na kontrolowanym uwolnieniu w warunkach próżni wody zawartej w produkcie, czyli przejście bezpośrednio ze stanu stałego do stanu lotnego (parowanie lodu). Poprzez odwodnienie, posiłek traci ponad 90% swojej pierwotnej wagi, a zawartość wilgoci w końcowym produkcie jest zredukowana do 2%. Jeśli liofilizowany produkt jest szczelnie zapakowany, żywność może być przechowywana przez wiele lat. Trzeba taką żywność ze sobą mieć, gdyż pomimo tego, że dużo posiłków jedliśmy z miejscowych kuchni, bywa i tak, że ze względu przestrzegania podróżniczego BHP, należało z nich korzystać. Oczywiście lodówka i do tego sprężarkowa, jest nieodzownym elementem, który powinien znajdować się na pokładzie, poprawiał nasz komfort podróży i sprawdził się znakomicie. Nasze konserwy z Sokołowa, w wersji zimnej, bezwzględnie poprawiały smaki naszej diety (Gulasz Angielski i Golonka), o zimnych napojach, piwie i drinkach już nie wspomnę. Nawet po uszkodzeniu akumulatora, tylko podczas jazy pracująca lodówka Mobicool C40, dawała sobie z tematem schładzania radę – świetna izolacja termiczna.

Jako konstruktor zabudowy i tuningu, po przebyciu tej trasy, tak zastanawiam się, co należałoby dodać, co wyrzucić lub przekonstruować w naszym pojeździe i tak naprawdę niewiele i to drobiazgów, znajdzie się na tej liście.

Teraz jeszcze trochę o naszym codziennym byciu w podróży. Środki ochrony anty-malarycznej, które my stosowaliśmy i to rzadko, to jedynie profesjonalny repelent na insekty jakim jest Mugga http://www.mugga.pl/ – wielokrotnie sprawdzona, na większość owadów skutecznie działa. Nie stosowaliśmy żadnych anty-malarycznych specyfików doustnie, typu Malarone, czy Lariam, W razie zainfekowania mieliśmy przygotowany specyfik pod nazwą Coartem 20/120. Inne nazwy handlowe to: Riamet, Artefan, Lumerax, Lumartem – (Światowa Organizacja Zdrowia zaleca tylko wymienione leki, które przeszły proces kwalifikacyjny). Dawkowanie – Coartem: (dla osób w wieku ponad 14 lat i masie ciała powyżej 50 kg) – Jedna dawka = 4 tabletki. Częstotliwość przyjmowania: 6 dawek w następującym cyklu; pierwsza natychmiast, druga po 8 godzinach, trzecia po 24 godzinach, czwarta po 36-ciu, piąta po 48-miu, szósta po 60-ciu godzinach od pierwszej dawki (w sumie 4 x 6 = 24 tabletki przez 3 dni). Uwagi: Należy poddać się pełnej opisanej powyżej kuracji, nawet gdy objawy ustąpią. Najlepsza absorpcja leku jest przy podawaniu z tłustą żywnością, np. z mlekiem i popiciem szklanką wody. Leki są dostępne na miejscowym rynku i kosztują w granicach 10$USD za opakowanie (24tabletki). Należy pamiętać, że Malarii nie należy lekceważyć, dlatego w przypadku podejrzenia pozytywnej diagnozy, trzeba szybko szukać pomocy lekarskiej. Opóźnienie leczenia malarii faliciparum o 24 godziny, może doprowadzić do zgonu. Po zarażeniu, możliwymi powikłaniami są: niedokrwistość, niewydolność nerek i malaria mózgowa (pozostałe rodzaje malarii rzadko prowadzą do śmierci). Aby nie było tak groźnie, to z wywiadów prowadzonych na trasie, przypadki zakażeń obecnie w pewnych rejonach uznawanych za malaryczne nie występują w ogóle, w innych jedynie na małą skalę – my na szczęście nie doświadczyliśmy zakażenia, jak również żadnej innej dolegliwości zdrowotnej, włącznie z zatruciami pokarmowymi i biegunkami.

Co do innych zagrożeń to stosując nadal nasze doświadczenie i zasady BHP , nie spotkaliśmy go w innych sferach podróży, mity o groźnej Afryce praktycznie nie zaistniały, a najtrudniejszymi i dającymi spory zastrzyk adrenaliny, było jedynie spotkanie z liczącym kilkaset szt. stadem słoni w Chobe National Park w Botswanie oraz samotne pokonanie wspomnianej wcześniej Pustyni Nubijskiej w Sudanie – tych rzeczy z pewnością nie zapomnimy.

Sprawdziła się nasza akcja pomocy dla dzieciaków (długopisy, ołówki, kredki, przybory edukacyjne, malowanki itp.) i rozdawania drobnych prezentów ( piłki, skakanki, ozdoby itp.), ale również żywność i słodycze, która to miała miejsce jedynie w Czarnej Afryce aż po Etiopię, dalej nie było już sposobności i warunków na takie działania. Warto o takie rzeczy również zadbać, jadąc na afrykańskie trasy. Uśmiech i radość dzieci obdarowanych to sceny, które niebywale utkwiły w naszej pamięci. W Sudanie Egipcie i dalej w Jordanii i Izraelu, przy drodze nie istnieje dziecięcy plac zabaw, jak było to do tej pory, więc trudno było prowadzić ten rozdawniczy proceder.

Warto w tłocznych i mało dostępnych miejscach wynajmować miejscowych przewodników, oni mają skromny zarobek, my mamy dostęp niejednokrotnie do zamkniętych miejsc dla turystów, a w szczególności białych turystów. Czyniliśmy to wielokrotnie i to z pozytywnym, godnym polecenia skutkiem. Nie zawsze „ja sobie sam ze wszystkim poradzę” się sprawdza. Można by powiedzieć, żyj i dawaj żyć innym.