Jako, że nasz pobyt letnią porą w Polsce, w sytuacji kiedy po Ameryce Północnej również przypada nam poruszać się z przyczyn klimatycznych w tym samym okresie, jest mocno ograniczony, już 28czerwca wracamy na ten kontynent, postanowiliśmy zrobić mały rekonesans po północnych terenach naszego, jakże pięknego kraju, odwiedzić starych znajomych i uczestniczyć w kilku imprezach i spotkaniach. Natomiast mocno naciskani przez odbiorców naszych wiadomości, szczególnie tych którzy z przyczyn losowych przebywają poza naszą ojczyzną, aby pokazywać nie tylko świat, ale również zakątki Polski, tak więc czynimy to tym skromnym reportażem. Ponadto chcemy zainspirować malkontentów i tych którzy siedzą przed TV, że aby coś zaistniało, coś wydarzyło się, a życie miało ponad przeciętny obraz, należy dać mu szansę, choćby na chwilę oderwać się od codzienności, bo tylko wtedy poznamy wymiar piękna naszego kraju, jak i świata który nas otacza, zakiełkują nowe sytuacje, poznamy nowych ludzi, a scenariusz jaki będzie pisać życie, niejednokrotnie będzie zaskakujący, a czasem nawet niesamowity.

Często znajomi pytają nas: macie taki wspaniały dom, ogród, mieszkacie na wsi, żyjecie jakby na ,,wczasach pod gruszą” i dlaczego tak często opuszczacie to sielskie miejsce? Odpowiadamy: ano z bardzo prozaicznych przyczyn, czyli…aby coś przytrafiło się nam…aby poznawać i doznawać tego, o czym pisaliśmy w powyższym tekście…oraz zespół chorobowy, nowoczesność nazywa go ADHD…z wyłączeniem deficytu uwagi:-)

…a gdyby tak posłużyć się słowami Wincentego Pola… ,,Piękna nasza Polska cała… piękna, żyzna i wspaniała… wiele krain, wiele ludów… wiele stolic, wiele cudów…” wiem… faktem jest, iż świat nasz cały jest dość piękny i wspaniały, lecz nie rozumiem z jakiej to przyczyny tego co mamy tak blisko, docenić nie potrafimy…

24.maja

Ruszamy z naszej Chałupy na Górce wokół Polski, a pierwszym celem są Mazury. Nadrzędną inspiracją do tego wyjazdu jest memoriał naszego kolegi ś.p Andrzeja Barwińskiego, wspaniałego kolegi motocyklisty, który w tragiczny sposób odszedł od nas wszystkich. Spotkanie to organizują w Borach Tucholskich jego żona Krysia oraz Andrzej i Celina z Okonin Nadjeziornych. Pokonujemy 600km w poprzek Polski i po 12godz. docieramy do miejscowości Srokowa. Zakwaterowanie w ogródku, obok agroturystyki do której przybędą jutro motocykliści z tzw. grupy ,,Pana Marka”, czyli Marka Harasimiuka.

25.maja

Zrzucamy motocykl i ruszamy na trasę północną częścią Mazur. Naszym celem jest dotarcie do Ściborek, dość intrygującego miejsca, jakim jest „Republika Ściborska”. Mieszka tam Darek Morsztyn ze swoją żoną Justyną i synem, realizując wspólnie program ochrony północnych Mazur, by zachowały się w jak najbardziej dziewiczym stanie. Ponieważ Darek ,,Biegnący Wilk” profesjonalnie powozi psie zaprzęgi, tak w Polsce jak i poza granicami naszego kraju, można zobaczyć jak wygląda jego gromadka bohaterów wyścigów, a są to malamuty, alaskany, syberiany i husky. Tam też spotykamy się z Wojtkiem Haponikiem i Kasią, którzy z Sokółki również jadą nowo zakupioną Hondą Varadero na spotkanie motocyklowe w Srokowej. Po zwiedzeniu starego gospodarstwa, już razem przez Sztynort, jedziemy do naszej bazy. Tam czekamy na grupę ,,Pana Marka”, gdzie po ich przyjeździe rozpoczęliśmy biesiadę ogrodową, która trwała do nocy.

26.maja

Po śniadaniu ruszyliśmy na wycieczkę po pięknej ziemi mazurskiej, wokół jeziora Mamry. Rozpoczynamy od śluzy Leśniewo Górne, na budowanym jeszcze przez Niemców po I Wojnie Światowej i nigdy nie oddanym do eksploatacji Kanale Mazurskim. Jest on jedną z unikalnych budowli z oryginalnymi rozwiązaniami technicznymi, wspaniale wkomponowany w środowisko naturalne. Celem budowy było odprowadzenie w kierunku północnym wód z Wielkich Jezior Mazurskich do rzeki Pregoły w celu uzyskania drogi wodnej do Bałtyku, oraz wykorzystania energii wodnej do poruszania siłowni wodnych i osuszenia około l7 tysięcy hektarów łąk. Po II wojnie światowej straciła ta nieukończona inwestycja znaczenie gospodarcze i nigdy nie została jego budowa kontynuowana i co za tym idzie ukończona . Następnie odwiedzamy Sztynort, aby rzucić okiem na  folwark z pałacem rodziny Lehndorff. Zwiedzamy również położone opodal w Mamerkach, bunkry z okresu II Wojny Światowej, gdzie znajdowała się Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych. Później przejazd przez Parcz, gdzie zwiedzamy skansen militarny oraz Park Miniatur Warmii i Mazur, docieramy do Giżycka, tam obiad przy kanale. Następnie przez Węgorzewo, zaglądając jeszcze po drodze w Pozezdrzu na bunkry Himlera powracamy do naszej bazy w Srokowej. O Gierłoży słyszeli wszyscy, o bunkrach w Mamerkach niewielu, a o kwaterze Himmlera w Pozezdrzu chyba tylko pasjonaci historii. Wieczorem jak zwykle biesiada przy grillu.

27.maja

Pożegnanie z grupą Marka Harasimiuka. Natomiast my na motocykle i jedziemy z Wojtkiem i Kasią do Stańczyków, gdzie znajdują się najwyższe kolejowe mosty z 1912r. Potężne wiadukty nieczynnej linii kolejowej Gołdap – Żytkiejmy (31km). Mosty w Stańczykach są najwyższymi na linii i jednymi z najwyższych w Polsce. Długość – 200m i wysokość 36m. Konstrukcja żelbetowa, pięcioprzęsłowa o równych 15m łukach . Odwiedzamy jeszcze trójstyk granic: Polski, Rosji i Litwy, a następnie w Puńsku, stolicy polskich Litwinów w restauracji ,,Sodas”, razem spożywamy regionalne potrawy (cepeliny, bliny itp.). Pożegnanie, my powracamy do Srokowa, nasi przyjaciele do Sokółki. Omijając skrupulatnie burzowe chmury, bocznymi drogami w krajobrazie cudownych pagórków mazurskich, przez Giżycko włóczymy się po tym pięknym terenie. Po dotarciu na miejsce pakujemy nasze BMW na przyczepę i przemieszczamy się na południe Mazur w rejon Rucianego-Nida. Po drodze wykonujemy telefon do naszego motocyklowego przyjaciela, uwielbiającego klasykę motocyklową, Piotrka Domańskiego, który w tym rejonie, a dokładnie w Onufryjewie posiada swój letniskowy domek, adoptowany z czasów kiedy jeszcze w okresie międzywojennym pracowali tu niemieccy robotnicy leśni. Okazuje się, że Piotrek jest aktualnie na miejscu, dostajemy zaproszenie na postawienie na dzisiejszą noc naszego domku na kółkach w jego ogrodzie. Później to już tylko grillowana wspaniała karkówka, którą przygotowała jego żona, nawiasem mówiąc wyżarliśmy ja całą na jednym posiedzeniu. Nie obyło się również od odrobiny okowitki, a później nie tylko motocyklowe pogawędki trwały do nocy.

28.maja

Śniadanie w ogrodzie, wsiadamy wszyscy na rowery i jedziemy do portu Piaski nad jeziorem Bełdany. Później nad śluzę Guzianka, gdzie spotykamy entuzjastę starych samochodów ze swoją IFĄ F8 z 1950r  . Miałem taką w przeszłości, w latach mojej nauki w szkole średniej, więc na taki widok serce ściska, a na ciele pojawia się gęsia skórka. Jedziemy dalej razem z Piotrkiem wzdłuż brzegów jeziora Nidzkiego, poprzez wszystkie bindugi aż do Dębowa. Zamotaliśmy się trochę w tej puszczy Piskiej i przeżyliśmy ciekawe zdarzenie z powodu braku wody pitnej na trasie. I jak to bywa z harcerzami, Wojtek nawet w środku lasu znajdzie butelkowaną wodę, kiedy ja z Piotrem jechaliśmy spokojnym tempem, Wojtek kręcił kółka i wyjeżdżał dużo do przodu, a kiedy napotkał grupę leśników jadącą przez las autobusem, wyżebrał wodę i uratował nas od wyschnięcia. Obiad w Rucianym i po 40km jesteśmy ponownie w Onufryjewie na posesji Piotrka. Pakujemy rowery i przemieszczamy całą naszą bazę na polankę Wysoka I, nad brzeg jeziora Nidzkiego, gdzie w ciszy i spokoju, jako jedyni mieszkańcy pięknej polanki, spędzamy wieczór przy ognisku i pieczonych kiełbaskach.

29.maja

Śniadanie na polance, wyjazd do Krutyni i spływ po rzece od wioski Ukta. Wszystko byłoby pięknie, ale nagle prosto z chmur rozpętała się burza, a płynięcie kajakiem kiedy pada deszcz to dość ochładzające przeżycie. Kolację i zakwaterowanie mamy w ośrodku Mazur-Syrenka. Piękne miejsce, ośrodek położony nad samym brzegiem, ciekawa architektur drewniana budynku restauracji wkomponowanej w nabrzeże  . Wykupiliśmy tu ofertę promocyjną Groupon, gdzie za 239zł mamy trzydniowy pobyt z pełnym wyżywieniem i spływem po Krutyni dla dwóch osób. Jedzenie wspaniałe i obfite – polecamy zupę z młodych pokrzyw, specjalność tego rejonu. Zakwaterowanie w czyściutkich i schludnych pokojach. Oferta ta jest godna zarekomendowania.

30.maja

Dzień rozpoczynamy rowerową wycieczka wokół jeziora Bełdany. Po drodze w miejscowości Gołkowo napotykamy na drewniany dwór. Okazuje się, że został on przeniesiony ze Sztynortu, gdzie prawdopodobnie pełnił rolę gasthausu. Tu ponownie przejął podobną rolę i nowi właściciele Aleksander i Dorota Potoccy, entuzjaści koni i Ameryki Południowej, prowadzą działalność hotelowo-gastronomiczną, a tuż obok funkcjonuje stadnina koni. Lata wojen i zniszczeń doprowadziły ten budynek do ruiny. W 2004 roku Aleksander Potocki uzyskał zgodę miejscowych władz i konserwatora zabytków na przeniesienie Dworu do swojej posiadłości w Gałkowie. Z ocalałych elementów i uzupełnień został odtworzony cały budynek tak, jak wyglądał pierwotnie. W 2007 roku został otworzony dla gości. Po obejrzeniu pomieszczeń wdaliśmy się w dyskusję z właścicielami na temat indywidualnych odczuć z pobytu na kontynencie Ameryki Południowej, oraz padło wiele pytań z ich strony na temat wyjazdu na Syberię w okolice Bajkału, gdzie planują najbliższą podróż, nasi nowo poznani podróżnicy. Natomiast co do dzisiejszej wyprawy rowerowej, to spotkało nas rozczarowanie, gdyż w miejscowości Wierzba, prom przez przesmyk na jeziorze Bełdany funkcjonuje dopiero od…1czerwca, tak więc po godzinie oczekiwania, gdyż brak było informacji po zachodniej jego stronie… odjechaliśmy pionowo w las(jedyna opcja, by nie powtarzać tej samej ścieżki). Powrót musiał nastąpić tą samą stroną, po 40km ponownie dotarliśmy do miejscowości Krutyń.

31.maja

Rano idziemy na miejscowe targowisko, gdzie można zakupić fajansowe wyroby z Bolesławca, w tak wielu wzorach i kolorach, że kompletowanie zestawu mogłoby zająć pół dnia, na co Niemieccy emeryci przystali bez mrugnięcia okiem. Proponowano nam jeszcze miód, serwetki, obrusy i bursztyn, ale wszystko to w języku niemieckim…dziękowaliśmy za złożoną ofertę w języku polskim. W programie nie mogło zabraknąć marynowanych ryb w galarecie od Mirka Gworka z Głodowa nad jeziorem Śniardwy. Wszystko zaczęło się od założonego na początku lat dziewięćdziesiątych sklepu i gospodarstwa agroturystycznego. Jeżeli agroturystyka, to również i obiady domowe, które natychmiast zaczęły robić wśród przyjezdnych prawdziwą furorę. Dziś sklepu już nie ma, ale ryby można nadal nabyć w detalu . Jest za to słynna na cały region restauracja i przetwórnia ryb. Polecamy, zawsze kiedy jesteśmy w tym rejonie uzupełniamy zapasy, bo smaki tych marynatów to tylko te z najwyższej półki. Następnie przejazd do Nidzicy, gdzie zwiedzamy krzyżacki zamek . Na nocleg zatrzymujemy się na Pojezierzu Brodnickim nad jeziorem Zbiczno.

1 czerwca

Całą noc leje, rano jedziemy w kierunku Grudziądza, po drodze docieramy do Jabłonowa Pomorskiego, aby zwiedzić XIXw, neogotycki zespół pałacowy w stylu wiktoriańskim, obecnie będący siedzibą Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej . Podobny obiekt znajduje się w Miramare koło Triestu. Następnie w Radzyniu Chełmińskim, udajemy się na mury XIIIw zamku krzyżackiego, będącego obecnie w stanie dobrze zachowanych ruin . Po ruinach oprowadzała nas pijana załoga dzierżawcy zamku, a ukojenie zadziwienia znaleźliśmy w pobliskiej knajpie ,,Czar PRL-u”. Jako ciekawostkę należy wspomnieć serial ,,Pan Samochodzik i Templariusze”, który to właśnie po części na tym zamku był kręcony w 1971r, aż się nie chce wierzyć, że minęło tyle lat, a magia Zbigniewa Nienackiego wciąż działa. Później docieramy do Mełna, gdzie na terenie wielkiego folwarku znajduje się mocno zaniedbany pałac w stylu gotyku angielskiego  . Kiedy dojechaliśmy do Grudziądza, przypomniałam sobie film ,,Tatarak”. To tu w 2008 r. Krystyna Janda i Andrzej Wajda po latach spotkali się w filmie fabularnym na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Dlaczego Grudziądz? Ano świetnie pasuje by zagrać miasto z lat 50. Zwiedzamy stare centrum miasta położone na skarpie nad Wisłą i obowiązkowo cała sesja fotograficzna na unikatowy zespół obronnych spichrzów, pięknie oświetlonych popołudniowym słońcem, co z brzegu rzeki prezentuje się oszałamiająco. Później dojazd do Golubia-Dobrzynia i zwiedzanie warowni krzyżackiej, która każdego roku jest siedzibą słynnych turniejów rycerskich  . Promem w Nieszawie przeprawiamy się przez Wisłę na jej zachodni brzeg i docieramy do Ciechocinka. Tam kolacja na dancingu w Europejskiej i pod Domem Zdrojowym spędzamy noc w naszej budce na kółkach.

2 czerwca

Rano zrzucamy motocykl z przyczepy, całą resztę pozostawiamy w Ciechocinku na parkingu i przez Płock jedziemy do Magdalenki pod Warszawę na parapetówkę naszych przyjaciół Eli i Andrzeja, którzy właśnie niedawno ukończyli tam budowę drewnianego domu. W Płocku zwiedzamy stare miasto ulokowane na skarpie nad Wisłą, akurat tego dnia odbywają się Dni Historii Płocka, tak więc atrakcji , pokazów i przeróżnych straganów jest wystarczająco. Nam najbardziej przypadł do gustu pokaz grupy cyklistów wiernie odzwierciedlających dzieje i historię powstania i używania roweru, od tych odpychanych, drewnianych poprzez te z wielkim przednim kołem do czasów obecnych. Wszystko w strojach z epoki i w teatralnej oprawie, można było nawet dosiąść tych dziwnych pojazdów napędzanych siłą mięśni. Natomiast biesiada parapetowa wypadła wspaniale.

3 czerwca

W południe zasiadamy na motocykl i wracamy do Ciechocinka. Po drodze w Żelazowej Woli zwiedzamy dworek rodziny Fryderyka Chopina  . Drogie bilety(23 zł od osoby), muzeum to raczej nazbyt wielkie słowo, brak zabytków dotyczących kompozytora i pianisty, natomiast park pięknie utrzymany. Dla przypomnienia Fryderyk Franciszek Chopin ur. 22 lutego lub 1 marca 1810 r. w Żelazowej Woli, zm. 17 października 1849 r. w Paryżu. Późnym popołudniem docieramy ponownie do Ciechocinka i już z motocykla widzimy, że zostaliśmy okradzeni, na naszym kamperze widoczny brak rowerów. Od tego momentu zaczęła się akcja niczym z filmu science fiction. Na początek spisywanie protokołów z trzema policjantami, następnie przyjechał czwarty i też dużo pisał, jeszcze tylko kilkanaście podpisów i już procedury formalne mieliśmy za sobą…przy kolacji obmyśliliśmy chytry plan. Ponieważ tuż za rogiem rozciągała się szemrana dzielnica, postanowiliśmy grzecznie podpytać…czy ktoś coś widział… czy ktoś coś wie…na temat rowerów, a my proponujemy 1.000 zł nagrody za ich zwrot. Po obejściu mrocznej dzielnicy udaliśmy się do hotelu w nadziei, że coś drgnie w temacie.

4 czerwca

Bezsenna noc, kiepski nastrój i przygnębienie po stracie rowerów, które nie były tylko wartością materialną, ale wspomnieniem wielu sytuacji będących historią naszego życia i podróżowania. No cóż, skoro już jesteśmy w Ciechocinku to idziemy popatrzeć na to jedno z najbardziej znanych i odwiedzanych polskich uzdrowisk, nierozerwalnie kojarzonego z solą i tężniami. Ciechocińskie tężnie są unikalną tego typu budowlą w Europie, a swą leczniczą i produkcyjną funkcję spełniają już ponad 170 lat. Ktoś…kiedyś napisał: ,,Tężnie są tym dla Ciechocinka, czym wieża Eiffla dla Paryża. Jedyne, niepowtarzalne i piękne w swej subtelnej acz monumentalnej architekturze.” Gigantyczne budowle z drewna i krzewów faszyny cierniowej(tarniny), po których z wysokości 15m spływa solanka. Trzy obiekty długie na 700m każdy budzą konstrukcyjny zachwyt.

Wracamy głównym deptakiem do hotelu, alejki ukwiecone jak na uzdrowisko przystało…a tu niespodzianka…dwóch mężczyzn czeka na nas twierdząc, że za kilka chwil złodziej osobiście przyprowadzi nasze rowery. Jeden to miejscowy przedsiębiorca, drugi to jego pracownik, akcja nabiera tempa…wykonują jakieś połączenia telefoniczne…dużo niezgrabnych akrobacji umysłowych…my przyglądamy się temu w milczeniu…pojawia się człowiek z naszymi rowerami i przedstawia się: ,,to ja…złodziej…nie wiem co mi odbiło…byłem pijany”. Kiedy zaczął wszystkich przepraszać z podaniem ręki…akt pierwszy przedstawienia dobiegł końca… nagroda za zwrot stanęła na 500zł (wspaniałomyślność godna podziwu). A tymczasem zgodnie z procedurami zobowiązani jesteśmy powiadomić policję, że rowery cudownie się odnalazły…czyli protokołów ciąg dalszy. Jeszcze tego dnia pojechaliśmy na moto do Torunia i zwiedziliśmy stare miasto, niestety pogoda nie nastrajała do podziwiania w pełnej krasie tego urokliwego miejsca .Toruń jest jednym z najstarszych miast polskich. Od 1992 jest siedzibą kurii diecezji toruńskiej. W 1997 toruński zespół staromiejski został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, a od 2004 jest ogólnopolską siedzibą Ligi Polskich Miast UNESCO. Toruńska starówka w 2007 r. w plebiscycie Rzeczpospolitej została uznana za jeden z siedmiu cudów Polski. Toruński Rynek i Ratusz Staromiejski zajęły 3. miejsce w plebiscycie czytelników polskiej edycji National Geographic Polska na 30 najpiękniejszych miejsc na świecie…to tyle jeśli idzie o statystyki. Tymczasem rozpoczyna się akt drugi sztuki pt.,,kto ukradł rowery?”.Spacerując szlakiem pierników…dzwoni telefon…to policja prosi o wstawienie się na komisariat w celu uzupełnienia pisaniny…dzwoni telefon…,,to ja, prawdziwy złodziej”…mówi, że chcą go zabić za tą stówkę, za którą sprzedał nasze rowery, a ci co je kupili, musieli je oddać, gdyż nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. KONSTERNACJA.!!! Pomyśleliśmy…ktoś nas wkręca…albo po prostu nieświadomie bierzemy udział w nowych odcinkach ,,Nie do wiary”. Po powrocie akt trzeci sztuki to najpierw posterunkowe labirynty myślowe, a następnie dzwonimy do prawdziwego złodzieja, bo skoro to on ukradł rowery, to ma wszystkie zabezpieczenia, uchwyty i mocowania do kampera (fałszywy złodziej nic o nich nie wiedział), my je od niego odkupimy za kwotę ratującą mu życie i liczba ludności w Ciechocinku pozostanie na starym poziomie. Ponieważ prawdziwy złodziej bardzo chciał porozmawiać z nami w cztery oczy (raczej byłoby to sześć) sprawa stała się na tyle śmieszna i ponad nasze siły, a więcej nagród nie przewidzieliśmy, że wybraliśmy dancing w głównej zabytkowej, drewnianej restauracji Bristol, by podglądnąć sanatoryjne życie wieczorową porą. Ze zdumienia przecieraliśmy oczy, kiedy ci schorowani pensjonariusze tego uzdrowiska na parkiecie zamieniali się w lwy z kwiatami we włosach. Szarmanccy panowie…kolorowe sukienki pań…gdzieś w tle…,,Nic nie może przecież wiecznie trwać” Anny Jantar…zaczyna się wielki podryw. O 22.00, bo o tej porze kończy się oficjalne dancingowe życie, wracamy rowerową rykszą do naszego hotelu…a w myślach zakwitają przedziwne myśli z tego wszystkiego co przytrafiło się nam.

Reasumując…skradziono nam rowery…odzyskaliśmy je…poznaliśmy wielu funkcjonariuszy miejscowego posterunku…odwiedziliśmy mieszkania w stylu alkoholowo-przestępczym…poznaliśmy fałszywego złodzieja, bo prawdziwy był tylko w telefonie…tymczasem po złożeniu faktów, gdyż wiele z nich nie trzymało się kupy, ta sztuka przebiegała z wyrafinowaną precyzją, ale o tym możemy mówić tylko na żywo…i pomyśleć, że wszystko to wydarzyło się w czasie dwudniowego turnusu w Ciechocinku.

5 czerwca

Rankiem zmierzamy do miejscowości Tur pod Bydgoszczą do naszych przyjaciół motocyklistów, Miry i Bena. Ponieważ Mira jest nieobecna, ruszamy z Benem na motocyklach zwiedzić zabytkowe centrum Bydgoszczy. Powrót wzdłuż kanału bydgoskiego przez Nakło n. Notecią. Wieczorem wspominki motocyklowych wypraw…przy odrobinie wina i doskonałych wyrobach kulinarnych gospodarzy.

6 czerwca

Przejazd do Okonin Nadjeziornych do zabudowań Celiny i Andrzeja, którzy to już po raz trzeci po śmierci naszego wspaniałego kolegi motocyklisty |Andrzeja Barwińskiego „Barwy”, wspólnie z jego żoną Krysią zorganizowali memoriał motocyklowy na jego cześć. Po drodze odwiedzamy ciekawy folwark z pięknie zachowanym pałacem w Komierowie.

Ponownie spotkanie w kameralnym gronie przyjaciół, dla których Andrzej „Barwa” był wzorem motocyklowego kolegi i zawsze duszą spotkań towarzyskich.

7 czerwca

Spływ 12km po rzece Brda na odcinku Rytel – Zapędowo. Wieczorem, podsumowanie spływu przy ognisku. Marek Harasimiuk przekazał nam dopiero co oddany do księgarń Przewodnik Motocyklowy po Polsce wydany przez Bezdroża, gdzie jest jednym ze współautorów, a nasz kolega Grzesiu Łabędź  opracował tam kilka południowych tras.

Polecamy również zakup ostatniego magazynu Świat Motocykli nr7 z lipca 2012r, gdzie jako wkładka znajduje się ciekawy przewodnik autorstwa Marka Harasimiuka, polecający wiele  tras po Polsce, a których sporo odbył jeszcze w towarzystwie Andrzeje Barwińskiego

8 czerwca

Wyjeżdżamy na Ziemię Zaborską. W Wielu  zwiedzamy kościół z ciekawą polichromią. Natomiast główną atrakcją tego miejsca jest Kalwaria Wielewska, powstała z inicjatywy miejscowego proboszcza – księdza Szydzika. Zamysł założenia Kalwarii narodził się najprawdopodobniej około roku 1905, choć pierwsze starania o pozwolenie na budowę datowane są dopiero na rok 1915. Grunty pod kalwarię uzyskane zostały od miejscowego gospodarza – pana Durajewskiego. Dzięki przemyślnemu, prusko-patriotycznemu listowi, ksiądz Szydzik bardzo szybko uzyskał od władz świeckich pozwolenie na budowę Kalwarii. Było to szczególnie dziwne ze względu na toczącą się wówczas wojnę. Ze względu na brak miejscowych wykonawców generalnym projektantem został monachijski architekt Theodor Mayr. Kalwarię wybudowano w latach 1915-1927. Drogą kalwaryjna nad jeziorem udajemy się na spacer. W Leśnie zwiedzamy zabytkowy kościół drewniany z modrzewia wybudowany w 1650r w miejsce spalonego, który powstał w 1584r. W Brusach-Jaglie, Chatę Kaszubską oraz dom-skansen, zapoznając się z twórczością artysty ludowego pana Józefa Chełmowskiego. Rzeźbiarz, malarz, pisarz, konstruktor to za mało, żeby określić szerokie zainteresowania i jego twórczość…to taki Kaszubski Leonardo da Vinci. Jego twórczość wymyka się wszelkim kanonom, a przez to jego ogród jest najbardziej oryginalnym ogrodem Zatopiony w gąszczu zieleni, jest magiczny pierwotną siłą natury. Rzeźby, niezwykłe ule…to miejsce poza regułami, poza czasem i jakby na innej planecie. Czas się tu zatrzymał, choć odczuwa się jego istnienie. I czas i świat, choć z dystansu, dosięgają i tego miejsca przez komentarze jakimi obrazy czy rzeźby są opatrywane. Komentarze zaskakujące, bo w wielu językach. Wszystko jest tu wymieszane: fakty, opowieści ludzkie, okres przed wojną i po niej, a jednak stanowi całość. Trwanie tego miejsca latami, bo od urodzenia się autora (1934) do dzisiaj, daje poczucie siły i wyjęcia poza zmieniający się świat, który znamy. Jego dom i ogród to tajemniczy świat, wypełniony magią, w którym ule w kształcie kaszubskich postaci i inne cuda wytworzone jego ręką, pozwalają na chwilę zadumy i oderwanie się od rzeczywistości. W malowniczym ogrodzie witają gości wielobarwne postaci starców, Kaszubów i Kaszubek, świętych oraz zwierząt. Są to ule figuralne i twarzowe wyrzeźbione przez pana Józefa. Artysta chętnie poświęca czas odwiedzającym go turystom. Oprowadzając po pracowni i dzieląc się swoimi przemyśleniami o życiu, zaskakuje rozległością zainteresowań i własną filozofią postrzegania świata. Tylko w Brusach-Jaglie można zobaczyć muzykonos, brzozoliść, werbotrep – instrumenty wymyślone i stworzone przez artystę.

Jak to co wieczór bywa, biesiada przy ognisku do nocy, oczywiście dziś początek Euro 2012, więc gospodarze stworzyli specjalna strefę kibica i przed „ogrodowym telebimem” zagrzewamy się do meczu Polska – Grecja, w ruch idą mazaki i…flagi na twarzach gotowe, oczywiście jako niezbędny atrybut kibica występuje piwo i…zaczynamy nierówną walkę… gospodarze kontra drachmat.

Jako że motocykl, jako pomnik i zarazem wspomnienie po Andrzeju stoi w obrębie Strefy Kibica pozwolimy sobie na małe wspominki.

Wyjazd na spotkanie z historią…

Wymysłowo – Agroturystyka Paradizo – muzeum indiańskie im. Sat-Okha tel: 52 3343219, kom:698 153058 . We wsi Piła zwiedzamy kopalnie węgla brunatnego. W Krąpiewie, we wsi  jakich wiele innych w Polsce, a jednak nie do końca, jest coś, co ukrywa się pod ziemią: były obiekt wojskowy o charakterze specjalnym z okresu komuny. W okresie zimnej wojny Dowództwo Układu Warszawskiego stwierdziło, że w razie konfliktu zbrojnego mogą zostać zniszczone systemy łączności. Postanowiono wybudować podziemne obiekty o dużej odporności na zniszczenia i zakłócenia. Miały przetrwać atak jądrowy. Na koniec w Koronowie zwiedziliśmy bazylikę – klasztor pocysterski

Później to już tylko szybki powrót do bazy w Okoninach Nadjeziornych, mecz w siatkówkę z miejscowym zespołem żeńskim, w którym to w wolnym czasie gra towarzysko nasza gospodyni Celinka. Tymczasem trwają przygotowania do specjalnej biesiady pt: „Nadchodzą kryzysowe czasy” – więc należy starannie zająć się sobą, by strój, make up i nastrój były adekwatne do stanowiska i czasów. Poszły w ruch stare ciuchy i wspomnienia czasów sprzed wielu laty – tak więc ja jako pani woźna z podstawówki, a Wojtek jako kierownik z Polmozbytu ruszyliśmy z flaszką do reszty przebierańców. Zabawa urozmaicona konkursami i gagami trwała do nocy. Wiem, że napiszę nieskromnie, ale wygrałam konkurs na najlepsze przebranie, a co za tym idzie nagrodę w postaci odkurzacza…Alfa K2 rok produkcji 1966…

10 czerwca

Śniadanie i większość osób wyjeżdża na grób Andrzeja Barwińskiego do Gdańska-Łostowice, a następnie do Sobowidza, gdzie została odprawiona msza za jego duszę. My pakujemy całe nasze obozowisko i jedziemy nad morze. Wieczorem docieramy do położonej nad Bałtykiem Pogorzelicy i uskutecznialiśmy to, co kochamy nad morzem najbardziej…dłuuuuugie spacery po plaży. Tam też spotykamy się z naszymi przyjaciółmi, podróżnikami, którzy tu prowadzą nadmorski pensjonat ,,U Alicji”, a niedawno powrócili z kilkumiesięcznej wyprawy po Azji, gdzie odwiedzili Tajlandię, Malezję, Indonezję, Brunei i Singapur. Wszystkie relacje z tej podróży do przeglądnięcia na str. internetowej: www.beztroski.geoblog.pl , u nich można również zaciągnąć informacji z poprzedniej wyprawy do Laosu, Wietnamu i Kambodży. Tak więc jak Polacy się spotkali i o podróżach się zagadali to biesiada trwała do nocy.

11 czerwca

Przejeżdżamy do naszych przyjaciół Joli i Mirka, do małej miejscowości Przesieki, położonej w obrębie Drawieńskiego Parku Narodowego, tu wyznaczyliśmy sobie miejsce na spotkanie również z naszymi wspólnymi przyjaciółmi z Doliny Baryczy, Bogusią i Piotrem, których to opisywaliśmy i polecaliśmy, by ich odwiedzić, gdyż prowadzą w tamtym rejonie a dokładnie w Niesułowicach koło Milicza, restaurację i pensjonat ,,Stary Młyn” . Specjalnościami ich lokalu są potrawy z karpia i wiele innych pyszności. Nie może również zabraknąć naszych przyjaciół motocyklistów Miry i Bena z Turu koło Bydgoszczy, gdzie byliśmy kilka dni temu. Motel Drawa w którym się znajdujemy, oferuje ponadto wypożyczenie kajaków z dowozem nad Drawę, pole kempingowe z basenem i sanitariatami oraz ciekawą i smaczną gamę dań w restauracji, całości uzupełnia przyjemny nastrój tworzony przez gospodarzy obiektu. Warto się tu również wybrać się na grzyby, późnym latem bo urodzaj na te „owoce runa leśnego” jest wielki, co sprawdzaliśmy już wielokrotnie poprzednimi laty.

12 czerwca

W ramach spotkania zorganizowaliśmy przejazd rowerowy z przesiek do Krzyża Wielkopolskiego. Trasa biegła piaszczystymi duktami leśnymi w pięknej puszczy. Nagrodą za 42km trud były…piętrowe gofry napakowane dodatkami…spalone kalorie wróciły jak weksel…

13 czerwca

Tego dnia urządziliśmy spływ kajakowy po Drawie na dystansie Stare Osieczno – Przeborowo. Trasa biegnie już poza Parkiem Narodowym, gdyż w tym terminie z powodu lęgu ptaków na jego terenie, nie ma możliwości organizowania spływów. Jednak i tu Drawa pięknie meandruje w puszczy i jest na trasie wiele przeszkód i powalonych drzew. Była więc wywrotka i potrzeba przenoszenia kajaków w ciut ekstremalnych warunkach. Dodatkowo pogoda zawirowała i rzuciła na nas falę deszczu, co spowodowało niewielkie skrócenie trasy . Po trudach spływu wszystkim opadły siły i po kilku piwkach dopiero sjesta ratowała witalność.

Jak co dzień całości uzupełnia strefa kibica i wspólne oglądanie Euro.

14 czerwca

Wszystko co piękne kiedyś się kończy i nastał czas powrotu do naszej Chałupy na Górce w Międzyrzeczu k. Bielska Białej. Dzień bez większej historii, pogoda też się dostosowała i leje całą drogę na dystansie 550km. Jedynie po drodze zawitaliśmy w Częstochowie w progi naszych przyjaciół Mirki i Jacka Warzyszyńskich, z którymi będziemy podróżować po Ameryce Północnej na dystansie z Vancouver przez Kanadę i Alaskę, aby ustalić kilka szczegółów tej wyprawy. Przecież już niebawem 28 czerwca powracamy do Teksasu, aby kontynuować naszą podróż Toyotą Hilux 4×4 wokół świata.