Poprzez Święta Wielkanocne na Roztoczu, na spotkanie motocyklowe doliną Bugu do Serpelic,  ślub zaprzyjaźnionej pary motocyklistów Moniki i Jurka ze Starego Bielska oraz IZI Miting 2011 na zamku w Grodźcu na Dolnym Śląsku

Jak co roku czas Świąt Wielkanocnych, to dla nas czas wyjazdu oraz przebywania w kolejnym ciekawym miejscu w połączeniu z aktywnym wypoczynkiem na łonie natury. Tym razem tegoroczne, bardzo późne usytuowanie kalendarzowe świąt spowodowało, że postanowiliśmy ten czas połączyć z majówkowym spotkaniem motocyklistów w Serpelicach nad Bugiem, które organizuje już od dziesięciu lat nasz kolega Krzysiu Sypniewski – „Sypa”. Natomiast całości dopełniła data ślubu naszych przyjaciół motocyklowych Moniki i Jurka Fiszebrandt, więc część uczestników prosto z Serpelic przemieściła się na tą imprezę. Stało się zatem tak, że czas dwóch tygodni dzielący Święta Wielkanocne od daty ich ślubu, przerodził się w Majówkowy Miting Motocyklowy.

Za miejsce spędzenia świąt wybraliśmy przepiękny rejon Zamojszczyzny, a zakwaterowaliśmy się w Ośrodku Wypoczynkowym „Sosnowe Zacisze” wkomponowanym w lasy Puszczy Solskiej, który w swojej ofercie miał i organizował taki czterodniowy pobyt.  22–672 Susiec, ul.Turystyczna 27, Recepcja – tel. 84 665 40 20, kom. 607 711 630  http://www.sosnowe-zacisze.pl

Ponieważ wcześniej ustaliliśmy, że Zakończenie Sezonu Podróżników Motocyklowych określiliśmy na 7-9 października 2011 w rejonie Roztocza, czas ten przeznaczyliśmy na penetrację pobliskiego terenu, ustalenie trasy wycieczki i programu pobytu na przyszłym spotkaniu w myśl przysłowia „aby połączyć przyjemne z pożytecznym”. Penetrując motocyklem i rowerami roztoczańskie tereny, spędziliśmy wspaniale wielkanocny czas, tym bardziej, że zachęcała do tego piękna wiosenna pogoda i budząca się do życia przyroda, po długim zimowym śnie. Każdego dnia obserwowaliśmy postęp rozkwitu kwiatów, zieleni i pąków przeobrażających się w liście.

Kameralnie spędzaliśmy również czas w ośrodku, w małym dwudziestoosobowym gronie podobnym nam wypoczywających ludzi, zajadając świąteczne smakołyki. Penetrując roztoczańskie tereny na opisanych zdjęciach prezentujemy obiekty które będziemy zwiedzać na trasie sobotniej, zlotowej wycieczki.

Czas wielkanocnej kulinarnej i duchowej uczty minął i we wtorkowy ranek 26 kwietnia ruszyliśmy naszym BMW nadbużańskimi terenami na północ, penetrując wioski i małe miasteczka. Na nocleg zawitaliśmy w progi znanego nam już wcześniej z poprzedniego pobytu gospodarstwa agroturystycznego „Nad Bugiem” – Zofia Szlendak – Ślipcze 15, 22-500 Hrubieszów, e-mail: nadbugiem@interia.pl , Tel 84 6911174, kom: 500 067138, www.nadbugiem.agrowakacje.pl – świetna rodzinna atmosfera, jedzenie extra i jeszcze lepiej i więcej!!! Następnego dnia jadąc na północ przemierzyliśmy również Poleski Park Narodowy, a na nocleg udaliśmy się do Zabuża do gospodarstwa agroturystycznego „Pod Lasem”, poznanego z ostatniego po bożonarodzeniowego wyjazdu w te strony. Sabina Świć, Zabuże 14, 08-221 Sarnaki, tel. (083) 359 88 17 www.nawsi.pl ponownie świetne potrawy, domowe nalewki z przeróżnych składników i miła atmosfera pobytu.

Następny dzień 28 kwietnia przeznaczyliśmy na odwiedzenie Puszczy Białowieskiej. Przeprawiwszy się na drugą stronę Bugu, zawitaliśmy najpierw do Hajnówki, gdzie w samym centrum tego miasta ponownie stanęliśmy w progach „Baru u Wołodzi” prowadzonego przez mojego imiennika Wojtka Rynarzewskiego. Po czterech latach od poprzedniego spotkania dalej egzystuje w tym miejscu, ze swoistym skansenem sowieckich czasów, pomimo wcześniejszych prób eksmisji i wyburzenia nielegalnego obiektu. Widać jego sława i rozgłos nie pozwalają miejscowej władzy na dokonanie takiego czynu – wszak jest to przecież jedyna w swoim rodzaju atrakcja tego miasteczka, dla której przyjeżdżają tu ludzie i reporterzy z całego świata. Słynie on również z tego, że organizuje napady na białowieską kolejkę wąskotorową. Trudno jest to opisać, trzeba gościć u niego, być tam i poczuć atmosferę swawoli, gościnności i całkowitej otwartości właściciela – namiastką niech będą zdjęcia! Natomiast w Białowieży poza standardami, dotarliśmy również do pięknie odrestaurowanego zabytkowego budynku dworca kolejowego „Białowieża Towarowa”zbudowanego w 1903 r. dla cara Mikołaja II, gdzie w stylowym, drewnianym obiekcie ulokowano obecnie luksusową restaurację o groźnej nazwie „Carska”, jak i mocnych cenach, ale za to z możliwością próby kuchni polsko-ruskiej, siedząc bezpośrednio przy stolikach na torach.

Wieczorem dotarliśmy już do Serpelic, do Ośrodka Rehabilitacyjno-Wypoczynkowego „Relax”, gdzie dzień przed imprezą motocyklową umówiliśmy się z Krzysiem Sypą, organizatorem spotkania, by nieco pomóc mu w czynnościach rozpoczynających i reprezentujących ten zlot. Wcześniej przybył również Piotrek Domański i razem w skromnej oprawie kulinarnej ( wszystko przed sezonem pozamykane, a na terenie ośrodka brak bazy barowo-restauracyjnej), konsumując ostatnie kanapkowe zapasy, degustowaliśmy Krzysiowe „wyroby domowe”.

Dopołudniowy czas 29 kwietnia, to wizytacja miejscowych urzędów i sponsorów tak, aby wszystko było przygotowane na określone pory i terminy, w czym wybitnie pomagali i sterowali wszystkim Bożenna i Janusz Maksymiukowie, inspiratorzy zorganizowania na tym terenie tej imprezy. Przed laty zakupili nieopodal Białej Podlaskiej w Husince drewniany obiekt niegdysiejszej szkoły podstawowej z okresu międzywojennego, po renowacji Janusz zorganizował tam galerię swoich prac malarskich, a wspólnie z Bożenną prowadzą tam również “Agroturystyczną Galerię Wiejską”, 21-500 Biała Podlaska, Husinka 26, liczba pokoi 5, liczba miejsc 10 (do 15) tel. 693993730 Współrzędne: Szer: 52.0673 Dł: 23.2993

Przez następne dni, aż do 3-go maja realizowaliśmy program motocyklowego spotkania.

30 kwietnia odwiedziliśmy Drohiczyn, Grabarkę i Janów Podlaski ze słynną stadniną, a wieczorem Bożenna zaprezentowała nam występ regionalnej kapeli „Kalina”, która przygrywała w blaskach ogniska.

1 maja wyruszyliśmy Szlakiem Krainy Pereborem Tkanej i odwiedziliśmy galerię w dworku Janusza i Bożenny Maksymiuków w Husince, później Perkowice i Klub Kultury Perkowice, gdzie ponownie dał koncert zespół obrzędowo-śpiewaczy „Kalina”, a gospodynie miejscowego koła przygotowały wspaniałe wypieki – baby, ciasta i bułeczki.

Następnie Hrud, gdzie zorganizowano pracownię z pamiętającymi XIX wiek krosnami, bibliotekę i salę widowiskową służącą do ekspozycji dorobku podlaskiego tkactwa. Szczególnym powodzeniem cieszy się pracownia tkacka, wyspecjalizowana w wyrobie unikalnego haftu tkackiego, zwanego pereborem. W Woskrzenicach w miejscowym kościółku wzięliśmy udział we mszy św. celebrowanej przez naszego kolegę motocyklistę Romka Jędraszka w intencji zjazdu oraz beatyfikacji Jana Pawła II.

2 maja odwiedziliśmy Pratulin ( uniccy męczennicy z Pratulina http://www.unici.republika.pl/pratulin.html ) , Terespol (forty), Kostomłoty (jedyna neounicka parafia w Polsce pw. św. Nikity Męczennika 1631 r.), Kodeń (Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, kalwaria, zamek), Jabłeczną (klasztor prawosławny) i Białą Podlaską ( rezydencja i park Radziwiłłów). Podczas przejazdów pomagali nam sprawnie, przeprowadzając przez skrzyżowania i blokując trasę motocykliści z miejscowego klubu “Grom” pod przywództwem Zdziśka Kozłowskiego.

3 maja to czas pożegnania i powrotu. Niestety dla niektórych był to ciężki kawałek motocyklowej ekstremy, ponieważ raptowne załamanie pogody spowodowało spadek temperatury nawet poniżej 0ºC i opady śniegu. Nasz nieugięty kolega „Niewysoki Maryjan” wracając na Śląsk, pokonał prawie 150km jadąc w takich warunkach.

Dla wielu, był to jedynie czas przemieszczenia się na następną motocyklową imprezę do Bielska Białej, gdzie nasi przyjaciele, uczestnicy wielu wspólnych motocyklowych wypraw Monika i Jurek, już obecnie oboje z nazwiska Fiszebrandt, w motocyklowej oprawie 6 mają wzięli ślub w Wadowicach, a uroczystości weselne odbyły się w Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowym Kocierz na Przełęczy Kocierskiej. Ponieważ Międzyrzecze Górne i nasza „Chałupa na Górce” ulokowane są tak blisko tego miejsca tak więc, już 5 maja i my gościliśmy kilku uczestników tej doniosłej uroczystości, co powodowało, że biesiada nieprzerwanie trwała, aż do czasu sobotnich poprawin w domu nowożeńców.

Dopiero dzisiaj 8 maja zsiedliśmy do pisania tej relacji, aby jeszcze nie zapomniawszy wszystkich szczegółów tego dwutygodniowego mitingu majówkowego, opisać ten piękny czas w miarę dokładnie, a już za parę dni uczestniczymy w następnym majówkowym, motocyklowym spotkaniu:

IZI Miting 2011 – Zamek Grodziec

Dodaliśmy tą relację z Memoriału „Iziego”, gdyż była ona dalszym przedłużeniem naszego mitingu majowego o następny motocyklowy wyjazd weekendowy na „Izi Miting 13-15 Maj 2011 – Zamek Grodziec”, a poświęcony był pamięci naszego kolegi Roberta Gałki – „Izi”, który tragicznie zginął jadąc na motocyklu w zeszłym roku na trasie wyprawy w Tadżykistanie.

Jako sponsor tamtych wyjazdów i jego serdeczny i bliski kolega zostałem zaproszony przez Sambora na to spotkanie, które również miało być pewną formą pomocy finansowej dla syna Iziego.

A tak komentuje tamte chwile Sambor:

„Przed rokiem wracaliśmy z Robertem ze zlotu w Niemczech. Byliśmy pod wrażeniem imprezy zorganizowanej na zamku, na którą zaprosili nas niemieccy koledzy. Już wtedy postanowiliśmy podobną zorganizować w Polsce, również na zamku.

Trudno pisać o Robercie jaki „był”. Najczęściej posługiwaliśmy się czasem przyszłym: zrobimy tamto, pojedziemy tam, etc. Nagle wszystkie plany stały się nieaktualne? Tak zwyczajnie? Na prostej drodze, na asfalcie, bez deszczu przy 60km na godzinę, z powodu przebicia głupiej dętki w przednim kole? – Niemożliwe? Możliwe – sam widziałem. Niestety, takie rzeczy się nam również zdarzają! Tylko zawsze my słyszymy o nich w internecie i na zlotach z opowieści. Okazuje się jednak, że zdarzają się one naszym kolegom i przyjaciołom, nam również niestety mogą się przytrafić. Iziemu, który urodził się jakby na motocyklu, akurat przydarzyło się to daleko od domu – w Tadżykistanie, ale mogło w każdym innym miejscu.

Znajomości zawierał błyskawicznie; trudności językowe nie były nigdy żadną przeszkodą – potrzebował 5 minut, by się zaprzyjaźnić – nieważne czy naprzeciwko stał niemiecki motocyklista, ukraiński milicjant, czy uzbecki celnik. Wyjątków nie było! Nie wiem czemu zawdzięczał ten dar: dziecięcemu uśmiechowi, spojrzeniu, gestom, minie? Niełatwo opisać jest fenomen Iziego, odpowiedzieć na pytanie dlaczego wszyscy go lubili”.

Tu należy wspomnieć na poparcie powyższego wywodu o naszym koledze Andrzeju Barwińskim, głupia nakrętka, która wpadła w łańcuch i zablokowała tylne koło jego motocykla, doprowadziła również do tragicznej śmierci.

Znałem Iziego dobrze podobnie jak Sambor, w całej rozciągłości przychylam się do wypowiedzianego powyżej o Nim zdania i oboje nie znamy do końca odpowiedzi skąd to się u niego brało. Kiedyś zorganizował na forum zbiórkę dla 17-letniego Mateusza chorego na białaczkę, który marzył o stroju crossowym, aby mógł go sobie kupić. W 2009 roku zwrócił się do mnie aby pomóc mu w przekazaniu zabawek dla dzieci w Afganistanie. Ja za sponsorowałem te zabawki Robert z Samborem je tam zawieźli na motocyklach i przekazali dzieciom, które niejednokrotnie po raz pierwszy w życiu widziały zabawkę. Rok później powtórzyliśmy to również. Izi takie akcje zaczynał spontanicznie i łatwo zarażał nimi swoje otoczenie.

Wracamy do spotkania w którym wzięliśmy udział. Impreza miała miejsce na zamku w Grodźcu na Dolnym Śląsku nieopodal Złotoryi. Surowe mury zamkowe częściowo będące w ruinie dodawały ciekawej oprawy temu zlotowi. Przybyli motocykliści przede wszystkim z forum Africa Twin, ponad 200osób z całej europy, najwięcej, bo około 80 z Niemiec. Grało kilka zespołów rockowych, a pogoda dopisała prawie do końca jej trwania.

W sobotni dzień przepenetrowaliśmy nieco sudeckie trasy, a nie rozpisując się zbytnio polecamy odwiedzić w tamtym rejonie Złotoryję z pięknie odrestaurowaną starówką, Jawor z robiącym niesamowite wrażenie po wejściu do środka, ewangelickim Kościołem Pokoju mieszczącym na czteropoziomowych balkonach i lożach 6000 osób, oraz Świdnicę z podobnym kościołem. Oba wpisane na listę UNESCO – unikaty na skalę świata, są zabytkowymi, sakralnymi obiektami drewnianymi wybudowanymi na mocy porozumień traktatu westfalskiego zawartego w 1648 i kończącego wojnę trzydziestoletnią. Na jego mocy cesarz musiał wyrazić zgodę na wzniesienie kościołów ewangelickich w trzech śląskich miastach: w Głogowie, Jaworze i Świdnicy. Miały one być zlokalizowane na przedmieściach, zbudowane z materiałów niegodnych Domu Bożego: z drewna, gliny i słomy, a także nie posiadać wieży.

Natomiast niedzielny powrót aura zafundowała nam w strugach deszczu i chłodzie. Wracaliśmy przez czeskie Sudety, a temperatura miejscami oscylowała w okolicy 4ºC.

Uwaga i ostrzeżenie!

Teraz muszę przekazać pewną ważną informację dotycząca eksploatacji starszych egzemplarzy motocykli BMW R 1200GS i R 1200 GS Adventure - te wyprodukowane od początku kiedy zaistniały na naszym rynku, do końca 2009r (od 2010r przeprowadzono modyfikację techniczną). Dotyczy to egzemplarzy, które mają nakręcone na licznik około 50tyś km i więcej. Zalecam, jeśli ktoś wybiera się w daleką trasę, która przebiega w egzotycznych rejonach, pozbawionych serwisu, zabrać ze sobą lub wymienić profilaktycznie łożysko w napędzie przekładni kątowej (głównej) tylnego koła. Koniecznie zabierzcie ze sobą lub wymieńcie po takim przebiegu łożysko nr części katalog BMW 33 11 7 720 235 ( 6013 RS), oraz dwa pierścienie uszczelniające (simmerring) 33 11 7 679 864 (80×100x9), 33 11 7 679 862 (60×75x8). Niestety pomiędzy ostatnimi weekendami po przejechaniu 51 tyś km, po dwóch latach eksploatacji naszego, wyprodukowanego końcem 2009r „Advenchera”  nastąpiła nagła awaria której pierwszym objawem był wyciek oleju z przekładni, luz na kole i powiększony luz międzyzębny przekładni kątowej ( wyraźnie zwiększony luz i stuk w przekładni przy przechodzeniu z hamowania silnikiem do napędzania ). Po następnych kilkudziesięciu km. wyciekł całkowicie olej, łożysko było w ostatnim stadium przed zatarciem. Na szczęście stało się to w okolicy komina Bielska Białej i dzięki sprawnej  naprawie w tutejszym serwisie bielskiego BMW Sikora AC (dzięki za fachowe i szybkie podejście do sprawy Zbyszkowi Madanemu z BMW Polska oraz Tomkowi Sapeli i Dominikowi Kopciowi z bielskiego serwisu BMW ), po paru dniach motocykl był ponownie w pełni sprawny i gotowy do następnych wypraw. Aż strach pomyśleć gdyby spotkało to nas np. dwa miesiące później gdzieś w Azji Środkowej. Wymiana tych elementów w najgorszej z wersji jest możliwa na trasie, lecz będzie potrzebny warsztat ze skromnym zapleczem i ogólną, mechaniczną wiedzą techniczną oraz oczywiście części o których piszę. Dłuższa jazda z taką usterką może doprowadzić do zniszczenia całej przekładni napędowej. Jako, że przeprowadziłem głębszy wywiad na temat tej usterki pośród moich kolegów i znajomych jeżdżących na tych modelach motocykli, a których to również spotkało, okazuje się że awaria ta, to nie odosobniony przypadek.

Jako, że niegdyś przejechawszy dookoła świata na poprzednim modelu GS-a, o pojemności 1150 i wyraziłem swoje zdanie o tej marce, oraz jego niezawodności w dalekich motocyklowych wyprawach, zamieszczając to stwierdzenie w wydanej przeze mnie książce, obecnie umieszczam ten komunikat, chcąc pomóc podróżnikom motocyklowym, aby nie zostali gdzieś z taką poważną usterką w odległych od wielkiej cywilizacji rejonach świata!