Minął prawie miesiąc od poprzedniego naszego wyjazdu na „Kresy”, którego główna trasa biegła od Przemyśla do Włodawy. Teraz wykorzystując międzyświąteczny, zimowy czas końca 2010r postanowiliśmy kontynuować podróż po tym niezwykle ciekawym i interesującym regionie Polski, zakładając, że gdzieś na trasie spędzimy czas Sylwestra i Nowego Roku.

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, szybkim przejazdem dotarliśmy w rejon nadbużańskich lasów do miejscowości Zabuże. Wcześniej zarezerwowaliśmy tam miejsce na nocleg w gospodarstwie agroturystycznym prowadzonym przez żonę emerytowanego leśniczego, który przybył na te tereny w 1953r i nieprzerwanie przez 45lat prowadził tu swą leśną misję. Na miejsce docieramy późnym wieczorem i jesteśmy przyjęci niezwykle serdecznie – kolacja już na nas czekała i w całości była przygotowana z własnych wyrobów: pieczeń z daniela, pasztety z dziczyzny itp., a do tego wspaniałe nalewki z głogu, aronii, młodych pędów sosny i orzechów. Była również okazja, aby uzupełnić wiedzę na tematy ludzi i ich problemów życia w tym rejonie na przestrzeni minionych i obecnych czasów. Gospodarstwo Agroturystyczne „Pod Lasem” Sabina, Zabuże 14, 08 221 Hołowczyce tel. 83 3598734 www.nawsi.pl

Następnego dnia przekraczamy Bug i poruszając się w pasie przygranicznym do Białorusi podążamy na północ odwiedzając i zwiedzając na trasie ciekawe obiekty i drewniane budowle, a w szczególności malownicze domki, kościoły i cerkwie – opisy pod zdjęciami.

Tego dnia docieramy nad Kanał Augustowski do miejscowości Rudawka, do znajomego nam z poprzednich pobytów w tym regionie, gospodarstwa agroturystycznego „Struga” prowadzonego również przez żonę emerytowanego leśniczego, panią Cecylię Juśkiewicz. Rudawka 53, 16-326 Płaska, tel.87 6417533, kom. 505 159786. Syn leśniczego Marek poszedł w ślady ojca i kontynuuje dzieło będąc również leśniczym na tym terenie. W okresie letnim miejsce to jest wspaniałą bazą wypadową dla spływów kajakowych po rzece Czarna Hańcza i Kanale Augustowskim, tym bardziej, że jest tu również możliwość wypożyczenia i dowozu na spływ kajaków. Oczywiście całości dopełniają wspaniałości kulinarne oferowane przez gospodynię.

Rankiem ruszamy dalej, najpierw odwiedzając zamarznięte śluzy na Kanale Augustowskim: Kurzyniec, graniczną z Białorusią która miała otworzyć wodniacki, turystyczny ruch graniczny pomiędzy państwami, a stała się tylko przejściem granicznym dla grup zorganizowanych przez akceptowane i działające w porozumieniu z tamtejszymi, białoruskimi biurami podróży. Ponadto nadal problemem jest szybkie załatwienie wizy Białoruskiej. Kudrynki, przez którą udajemy się na przejazd duktem leśnym 26km w poprzek Puszczy Augustowskiej do miejscowości Giby. Później przez Zelwę do Berżnik i dalej duktem leśnym na Litwę, aby podejrzeć na ile przygraniczne tereny sąsiadujących państw różnią się od siebie, a po tamtej stronie przecież był to niegdysiejszy teren ZSSR. Na pierwszy rzut oka jest bardzo podobnie, jedynie drogi zdecydowanie szersze i lepiej odśnieżone. Zaledwie 80km przejazd kończymy powrotem do miejscowości Puńsk – tzw. stolicy polskich Litwinów. Dzień kończymy pobytem w gospodarstwie agroturystycznym „Puszcza Romincka”, Ewa i Maciek Kordjak, Galwiecie 50, 20-500 Gołdap, tel. 605 123625, www.puszczaromincka.org.pl

Następny dzień po zwiedzeniu największych mostów w Stańczykach, to włóczęga po suwalskich i mazurskich terenach. Finałem tego przejazdu było dotarcie do niezwykłego miejsca jakim jest „Republika Ściborska” położona kilometr od małej wioski Ściborki, tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim – Rosja. Republika ta jest położona w najbardziej dzikim rejonie Mazur Garbatych, na terenie gminy Banie Mazurskie. To autentyczne odludzie, wioskę obok zamieszkuje głównie ludność pochodzenia ukraińskiego, na skraju Lasów Skaliskich i Gór Klewińskich.  Tu samochody  mogą dojechać dopiero od niedawna, nie ma zasięgu telefonu, a wokół tylko las, pasące się krowy i dzikie zwierzęta…i…Dariusz Morsztyn, noszący indiańskie imię Biegnący Wilk. Morsztyn jest przede wszystkim ekologiem i propagatorem zdrowego stylu życia. Swoją działalność w tej dziedzinie rozpoczął przed 20 laty, kiedy założył Harcerski Ruch Ochrony Środowiska im. św. Franciszka z Asyżu. Zorganizował i uczestniczył w wielu krajowych akcjach ekologicznych, mających na celu ratowanie ginącego i niszczonego przez człowieka dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. To także wieloletni maszer. Biegnący Wilk jako pierwszy Polak ukończył jeden z najtrudniejszych wyścigów psich zaprzęgów świata – Finnmarkslopet 500, www.biegnacy-wilk.pl, www.republikasciborska.pl .

Ciekawym miejscem na naszej trasie była również śluza Piaski na nigdy nie oddanym do eksploatacji Kanale Mazurskim, położona nieopodal miejscowości Guja. Tą niegdysiejszą niemiecką inwestycję w drogę wodną łączącą jeziora mazurskie z Bałtykiem, nigdy nie doprowadzono do finału. II wojna i przegrana Niemców oraz brak uzasadnienia ekonomicznego w późniejszym, powojennym podziale Europy spowodowało, że nigdy rozpoczętej budowy nie ukończono. Dalej poruszając się wzdłuż granicy z Obwodem Kaliningradzkim na wschód docieramy do Bartoszyc i w przyległej wiosce Dąbrowa, w pensjonacie „Napoleon” zostajemy na nocleg ( Dąbrowa 17, 11-200 Bartoszyce, tel.89 7643459, kom. 609 089640).

Pogoda jak do tej pory nas rozpieszczała, niezbyt wielki mróz jak na ten rejon, śniegu w niektórych miejscach jak na lekarstwo, a słońca mieliśmy sporo. Jedynym problemem w podróżowaniu po Polsce, o tej porze roku jest wcześnie zapadający zmrok, już o 15.30 robi się ciemno co kompletnie uniemożliwia robienie zdjęć. Dzisiaj jednak nastąpiła jakaś inwersja, biegunem zimna była Zielona Góra -20ºC, a nie Suwalszczyzna, tylko -5ºC. Nadeszła również wielka fala opadów śniegu. Dopadły nas już tej nocy i nadal sypie, momentami bardzo obficie. Na trasie, jadąc bocznymi drogami, przez pół godziny szuflowałem łopatą, aby nieroztropnego kierowcę ciężarówki blokującego całkowicie przejazd, wydobyć z zanurzenia w śniegowej zaspie, długiej na sto metrów. Drogi kiepsko odśnieżane, lód pod śniegiem, a w miejscach otwartych tworzą się ponad metrowe zaspy.

Następnego dnia jedziemy dalej przygranicznymi terenami na wschód przez Pieniężno, Braniewo do Fromborka. Zwiedzamy miasto oraz muzeum Kopernika ulokowane w zabudowaniach klasztornych. Dalej przez Tolkmicko, Kadyny, Elbląg, Gdańsk i Gdynię docieramy do Pucka i w okolicach rozkopanego rynku, w hotelu „Admirał” wynajmujemy pokój. To była nasza dzisiejsza zguba, gdyż nieogrzewany od długiego czasu pokój okazał się arktyczną pułapką – pomimo zapewnień pani recepcjonistki temperatura po trzech godzinach wynosiła 10ºC. Czas teoretycznego nagrzewania spędziliśmy w hotelowym pubie przy rozwalonym głośniku z potarganą muzyką – tragedia dla uszu. Cóż z tego, że udzielono nam stosownego rabatu – nigdy nikomu nie polecimy tego miejsca.

Sylwester – „dotarliśmy” do końca roku. Należy się rozglądnąć w jakim miejscu spędzimy ten szczególny moment, gdzie nastanie Nowy Rok. Nasz wybór padł na Białogórę, nadbałtycką, małą miejscowość położoną 20km na zachód od Jastrzębiej Góry. Tam znajdujemy ciekawy pensjonat „HЄЄP”, Białogóra ul .Słoneczna 13, 84-113 Wierzchucino, tel.58 7741796 , www.heep-bialogora.pl Właścicielem okazał się być motocyklista, a kameralna impreza na ok. 20 osób w naszej wyobraźni gwarantowała dobrą zabawę – co też się sprawdziło. Resztę dnia spędziliśmy na penetracji przyległych, kaszubskich terenów obfitujących w wiele pałaców, zamków i dworów. (opisy pod zdjęciami). Jest trudno, gdyż rejon ten dopiero co nawiedziły niespotykane opady śniegu, tam gdzie przetarto szlaki potworzyły się tunele dochodzące do 3m. Wiele dróg jest nadal nieprzejezdna i wielokrotnie zdarzało się, że aby dotrzeć do założonego celu, należało objeżdżać wielokilometrowymi zakolami przez przyległe wioski. Niezwykłym zjawiskiem było również dla nas zobaczenie po raz pierwszy w życiu zamarzniętego Bałtyku, przypominającego bardziej Arktykę, a nie nasze morze. Zwały kry całkowicie uniemożliwiają spacery plażą, której właściwie nie ma, jak również zamilkł szum morza i odgłos rozbijających się o brzeg fal, co prowokowało zdziwienie, czy aby na pewno jesteśmy nad morzem?

A o północy przyszedł czas na refleksje i wspomnienia. Zeszłorocznego Sylwestra spędzaliśmy w Ushuaia, czyli na Końcu Świata w Argentynie http://pl.wikipedia.org/wiki/Ushuaia Wiele tyś. km tego roku przebyliśmy naszą Toyotą 4×4 po kontynencie południowoamerykańskim oraz motocyklem BMW 1200GS Adventure po Europie. Wiele marzeń, wiele życzeń i poza tymi wewnętrznymi na Nowy Rok, to byłoby miło mieć na tyle zdrowia, siły i wyobraźni, by dalej brnąć w ten zadziwiający świat.

Nowy Rok 2011, wracamy na trasę. Biegnie ona teraz wybrzeżem zamarzniętego Bałtyku na zachód. Odwiedzamy skute lodem porty, zasypane śniegiem skanseny i podziwiamy wspaniałe zimowe krajobrazy oraz niezwykły układ chmur na niebie w połączeniu z zadziwiającymi zachodami słońca. Dzisiejszy nocleg zastaje nas w gospodarstwie agroturystycznym pod Darłowem, a następnego dnia w podobnej scenerii docieramy aż do Mielna. Tam żegnamy się z arktycznym Bałtykiem i wolno przemieszczamy na południe w kierunku naszej Chałupy na Górce w Międzyrzeczu Górnym. Odwiedziwszy jeszcze po drodze kilku naszych przyjaciół, nie pomijaliśmy miejsc i obiektów historycznych po drodze. Jednym z najciekawszych było dotarcie do dawnej granicy Prus i carskiej Rosji w Miejscowości Brzostkowo koło Pyzdr. Przez wieki całe mieszkańcy tej miejscowości żyli sobie spokojnie nie zauważani przez możnych tego świata, aż przyszedł rok 1815 i w wyniku rozbiorów, stało się że najdalej na zachód wysuniętą placówką Imperium Rosyjskiego stały się Pyzdry. A kaprys cara Aleksandra sprawił że granica pomiędzy cesarstwem rosyjskim i Prusami przebiegała odtąd przez Borzykowo. Postawiono zapory, pobudowano koszary po obu stronach szlabanu, a spokojne dotąd siedlisko rolników zmieniło się, wzorem wszystkich miejscowości przygranicznych całego świata, w ośrodek pokątnego handlu wymiennego i kontrabandy. Po stronie niemieckiej handlowano żywnością, po drugiej odzieżą. Władze pruskie starały się ukrócić nielegalny proceder, stąd od roku 1832 stacjonował w Borzykowie oddział żandarmerii, dla którego pobudowano posterunek. Po dziewięciu dniach ciekawej włóczęgi powróciliśmy do domu.

Refleksje: wspaniała podróż, poszerzająca wyobrażenie na temat piękna naszego kraju, inne bo zimowe spojrzenie na rejony, widziane niegdyś tylko letnią porą, intensywne i aktywne spędzenie czasu – polecamy!

…powracamy gdzie…zapomniane zdjęcia znów kuszą nas…gdzie najlepszym przyjacielem i największym wrogiem jest czas…obrazy grają na klawiaturze naszych wzruszeń…oczy rejestrują wszystko bez mrugnięcia…wodzeni na pokuszenie…tak mkniemy przez zimę…niczym ciemne plamy…iglaste panny w śnieżnej bieliźnie mijamy…pałace i dwory zaszyte wśród dębów…rzędami usiane małe chatki drewniane…cerkwie zagubione gdzieś w polach uśpionych…jeziora i morze w kształtach zniewolonych…plaże w okowach lodu zastygłe i puste…a zima wciąż goni nas śniegiem i mrozem…pędzimy z nią za wschodem swoim małym wozem…by znów się dziwować…by umknąć do wczoraj…by zacząć od nowa…znów poczuć zew krwi…ten rozkaz który uparcie w nas tkwi…by iść…/…a kiedy o szarej godzinie…pewne ukształtowanie życia się już zestarzeje…a szarością o zmroku nie można już niczego odmłodzić…można tylko coś poznać…trzeba zapytać o jutro… kiedy nadejdzie jutro?…kiedy farby przestaną kraść kolory?…i zobaczymy świat barw milionem malowany…a może tylko czarno – biały?…każdy dzień to chwile które tak szybko przychodzą i odchodzą…jak dzień i noc po sobie…a każda chwila nazbyt droga…by błądzić między mirażami…płynąć rzeką zmarnowanych wzruszeń…do resztek z rozbitej tęczy…/…kiedy kochasz to co robisz…nie ma co się wahać i bać…wszystko dziś nierealne…niemożliwe…kiedyś w końcu musi się stać…przyjdzie czas…

…Wiola…